W sobotę, 9 października 2004 roku, odbyliśmy wycieczkę do Lasów Nadarzyńskich w ramach akcji poborowej.

W wycieczce, zasadniczo przygotowanej dla chętnych z gimnazjum im. Leopolda Staffa, wzięło udział także trzech chłopców ze szkoły podstawowej nr 23, dwóch ze szkoły podstawowej nr 61 i sześciu ze Staffa. Obsługę stanowili trzech harcerze III Plutonu (Jacek Łakomy, Karol Czopek i Igor Bloch) oraz jeden instruktor (patrz - podpis). W sumie w wyprawie uczestniczyło 15 harcerzy i przyszłych harcerzy (a w pewnej chwili nawet i szesnasty).

Początkowo planowaliśmy wyprawę do Puszczy Kampinoskiej, ale ze względu na czas i koszty wybraliśmy lepiej nam znaną i bliżej położoną okolicę. Na Dworcu Zachodnim wsiedliśmy do kolejki WKD, by już po kilku stacjach zbierać od konduktorów cięgi za braki w legitymacjach (brak stempelka - podobno to samo spotkało wyprawę ze Staszica!). Wysiedliśmy w Kaniach Helenowskich i pozostawiwszy na stacji Jacka i Karola (mieli do spełnienia super-tajne zadanie), wyruszyliśmy czarnym szlakiem. Po dojściu do skrzyżowania z czerwonym zrobiliśmy krótki odpoczynek, a w tym czasie Lesław (ten szesnasty) zabrał ze stacji Karola i Jacka i ustawił z nimi pierwszą tego dnia grę.

Dostaliśmy instrukcję, aby iść dalej czerwonym szlakiem w kierunku pałacyku w okolicach Otrębus. Tam, na leśnej drodze znaleźliśmy duży znak patrolowy: "list 10 kroków". Chłopcy rzucili się do lasu i po chwili czytaliśmy list księżniczki Esmeraldy, która uwięziona w zamku przez zbójców oczekiwała ratunku w nagrodę oferując skarby. Ułożyliśmy plecaki i lesie i zaczęliśmy biec w kierunku zamku. Okazało się, że zbóje zachodzą nas z flanki. Odwróciliśmy się i pędem pognaliśmy leśną drogą. Potem rozdzieliliśmy się na dwie grupy: jedna szła drogą hałasując, a druga po cichu przekradała się lasem. W końcu dopadliśmy zbójców. Okazali się nimi Jacek i Karol, a torba ze słodyczami udawała skarb. Tylko Esmeraldy nigdzie nie znaleźliśmy.

Potem przeszliśmy czerwonym szlakiem nad rzeczkę, nad którą w zeszłym roku zrobiliśmy popas. Próbowaliśmy rozpalić ognisko, ale ze względu na padający przez cały wczorajszy dzień i noc deszcz nie znaleźliśmy ani kawałka suchego drewna. Mimo wielu prób podtrzymywania słabego ognia - nie udało nam się osiągnąć zadowalającego rezultatu. Zjedliśmy więc kiełbaski na zimno. A potem odbyliśmy kilka małych gierek na rozgrzewkę: "Trzy kije", "Słonia", "Stonogę" i zbijanego piłką, którą zabraliśmy ze sobą z Warszawy. Potem chłopcy odkryli w niedalekim zagajniku drewnianą platformę zawieszoną na drzewach. Wdrapali się tam i robili sobie zdjęcia.

Następnie przemaszerowaliśmy do gęstszego lasu, w którym odbyły się pełnowymiarowe Dwa proporce. Zawzięta walka wyłoniła zwycięzców w osobach Karola i jego ekipy: Karol w ostatniej minucie gry zdobył proporczyk z obozu Jacka. Po grze przeszliśmy zielonym szlakiem do Otrębus i stamtąd (tym razem bez przygód z kontrolerami) wróciliśmy do Warszawy. Nie był to jeszcze koniec wycieczki. Na szkolnym boisku rozegraliśmy jeszcze kilka meczy w piłkę nożną i zjedliśmy po pączku z Hali Kopińskiej (z pieniędzy, które zostały z zakupu biletów). Wyprawę zakończyliśmy po 15:00 umawiając się na zbiórkę w najbliższy piątek.

Lech Najbauer