Zbiórka na spotkanie opłatkowe ze Szczepem 123 WDHiZ została zwołana na Placu Narutowicza 19 grudnia 2004 roku. O 16:30 czasu lokalnego przybyło nas czterech: Burak, Daniel, Marek i ja. Wsiedliśmy wszyscy do czerwonego volvo Buraka i pojechaliśmy pod wskazany przez Janka Kalisza adres.

Jechaliśmy w nieznane. Przedzierając się przez niezmierzony gąszcz ciemnych uliczek Bemowa trafiliśmy na grupę harcerek zdążających na tę sama uroczystość. Najpierw śledziliśmy je, a potem po prostu spytaliśmy o drogę. Wskazały nam kierunek, ale i tak zabłądziliśmy i Burak co raz musiał wycofywać się ze ślepych uliczek. W końcu porzuciliśmy samochód i poszliśmy piechotą.

Do szkoły, w której odbywała się uroczystość dotarliśmy punktualnie o 17:00 (naszego czasu). Na miejscu zostaliśmy przywitani i poinformowani o planie spotkania przez drużynową żeńskiej 123 WDHek. Postępując według wskazówek wspomnianej druhny trafiliśmy na Mszę, po której odbyło się przedstawienie. Prezentowano scenki w wykonaniu harcerek. Bardzo nam się podobały (scenki też). Szczególnie przypadły nam do gustu zapowiedzi scenek, w których pewna druhna anonsowała, że artystki są ciche, skryte i stremowane. Nie wierzyliśmy w to! Scenka upewniła nas w tym przekonaniu.

Potem zaczęto składać sobie życzenia i łamać się opłatkiem. My też się włączyliśmy w łamanie i dzieliliśmy się z kilkunastoma znanymi i nieznanymi osobami. Wkrótce nastała godzina 19:00 i musieliśmy opuścić to miłe miejsce. Aby nie kończyć dnia tak wcześnie - pojechaliśmy do mnie, aby dokończyć mój tort urodzinowy. W istocie dokończyliśmy go, a była już 20:00. Wkrótce zostałem w domu sam, a reszta odjechała w świat. Odtąd wszyscy lubią moja babcię i jej wypieki.

Michał Kalenik