Kolejne zimowisko 16WDH minęło. Było ono inne niż te, na których dotychczas byłem. Wszystkie poprzednie opierały się na pracy w zastępach. Na tym zimowisku pracowaliśmy w kręgach utworzonych z harcerzy posiadających te same stopnie.

Jadąc na zimowisko w Bieszczady nie wiedziałem czego mogę się spodziewać po takim podziale ludzi. Trochę się denerwowałem. Wiedziałem jedno, że na pewno się nie zawiodę tych, którzy na mnie liczyli. I tak właśnie było. Moim opiekunem i opiekunem "kręgu wywiadowców" był harcerz orli Marek Marczak. Był to świetny wybór, za który bardzo dziękuje drużynowemu. Marek był jednym z nas, był naszym kumplem. Zawsze pomagał i można było z nim pogadać na każdy temat. Był naszym starszym bratem. Bardzo dobrze się czułem w jego towarzystwie.

Nasz krąg tworzył zgrany zespół. Nie było żadnych sporów, a jak coś się jednak zdarzało, to zaraz szybko dochodziliśmy do kompromisu, bo to jest najważniejsze. Pierwsze dni były trudne, ale każdy z nas mógł liczyć na pomoc kogoś innego. Potem, gdy już się rozkręciliśmy, była to dla nas świetna zabawa. Znaleźliśmy swoje miejsca w naszej paczce i nikt nie czuł się niepotrzebny. Dni były rozplanowane atrakcyjnie, zawsze jakieś nowe pomysły, dlatego nigdy się nie nudziłem. Dzięki temu nasza grupa jeszcze bardziej się zgrała. Po prostu - na zimowisku czułem się jak w domu.

Czas tak szybko minął, że nie wiem kiedy trzeba było wracać. Jadąc do domu czułem "depresję pozimowiskową". Nie chciałem jeszcze wracać. Dotychczas nigdy tego nie czułem w tak silny sposób. A to znaczy, że zimowisko było naprawdę wyjątkowe, niepowtarzalne, wniosło w moje życie wiele radości i energii. Dlatego zapamiętam je na zawsze. I tak jak Burak z Kajakiem opowiadali o starych czasach, kiedy sami mieli po kilkanaście lat, tak ja z innymi będę wspominał to zimowisko, gdyż ono było niezapomniane.

Podsumowując zimowisko w Bieszczadach powiem, że przeszło moje oczekiwania. I to dobrze, bo myślę że o to właśnie Burakowi i nam wszystkim chodziło. Świetnym pomysłem były kominki w kręgach stopni. Nasz krąg (wywiadowców) miał ogniska na dworze, a nie kominki w izbie. Po zbudowaniu igloo odbywały się ogniskowe obrzędy. Każdy miał szanse wygłosić gawędę. To nas też dużo nauczyło. Przede wszystkim nauczyliśmy się słychać i dyskutować, rozmawiać ze sobą. Poza tym te ogniska była trochę luźniejsze, niż normalne. Każdy mógł powiedzieć coś od siebie.

Wielkie podziękowania należą się Markowi. Naprawdę po zimowisku uważam go za wielkiego gościa. Wiem, że nikt, kto mu coś powierzy na pewno się nie zawiedzie. I ja się nie zawiodłem. Kiedy miałem nie jechać na zimowisko to właśnie Marek zaproponował mi pomoc w nauce.

Zimowisko uważam za naprawdę bardzo dobrze przygotowane. Za to należą się kadrze wielkie dzięki. Moim zdanie nauczyło ono mnie i nas wszystkich bardzo wiele. Nauczyliśmy się rozwiązywać problemy między sobą, a to jest dużym plusem. Nauczyliśmy się także odpowiedzialności za swoje czyny i słowa. Jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim za angażowanie w zimowisko, bo dzięki temu udało się jak żadne do tej pory.

Mam nadzieje że to nie jest ostatnie zimowisko tak doskonałe. Było super. Bez namysłu pojechałbym jeszcze raz. Dzięki wielkie i trzymać tak dalej.

wyw. Artur Piątek