28 lipca 2005 roku rozpoczął się "Przewodnikowski kurs wodzów Zuchowych 408 Naboi", czyli inaczej mówiąc kurs zuchmistrzowski II stopnia. Z Szesnastki w kursie wziął udział Daniel Karkowski oraz niżej podpisany Maurycy Kiendziński. Wyjechać musieliśmy dzień przed kursem, gdyż miejsce obozowania znajdowało się prawie na końcu świata, a już na pewno na końcu Polski. bo w Zyndranowej koło Barwinka (dziewięć godzin jazdy pociągiem do Krosna, stamtąd dwie godziny jazdy PKS-em do Barwinka i zaledwie chwila marszu przez Beskid Niski). Już w czasie podróży zintegrowaliśmy się z dwoma kursantami z Mazowsza: Andrzejem z 58 ZGZ i Andrzejem z 32 MDH. Gdy dojechaliśmy na miejsce spotkaliśmy uczestników kursu Drużynowych "Żar" i resztę naszych "Naboi". Wieczorem odbyło się ognisko i podział na dwa zastępy: "Palladyni pod wezwaniem św. Trójcy" oraz "śpiący Rycerze". Bardzo dobrym manewrem ze strony kadry było podzielenie nas nie regionami, lecz zupełnie losowo, gdyż zaowocowało to bardzo szybką integracją i polepszyło atmosferę kursową. Na drugi dzień zaczął się kurs i prawdziwa walka z czasem i zmęczeniem. Nasz dzień szkoleniowy wyglądał następująco:

  • pobudka
  • powitanie dnia, gimnastyka
  • wykłady
  • śniadanie
  • apel,
  • wykłady
  • obiad
  • wykłady
  • kolacja
  • apel
  • ognisko
  • cisza nocna (czas na zaliczenia).

Jak widać wykładów mieliśmy sporo, na szczęście w miłej, chłodnej i przytulnej sali wykładowej znajdującej się w... rzece (do momentu, gdy salę wykładową naprawdę szalejąca rzeka). Wykłady były ciekawe, a zawsze uczyły nas czegoś nowego. Myślę, że czytanie o każdym dniu kursu znużyłoby nieco czytelnika, nie dlatego, że było tam nudno, tylko dlatego, że pewne rzeczy są zrozumiałe tylko dla osób, które były na miejscu. W związku z tym opiszę tylko najważniejsze i najciekawsze wydarzenia.

Jednym z nich był zwiad do Dukli przez Pustelnię św. Jana oraz Liceum Ogólnokształcące im. św. Jana z Dukli w Dukli. Zwiedziliśmy bardzo ciekawe muzeum oraz klasztor. Ostatniej nocy było ognisko z kursem "Żar", które bezsprzecznie wygraliśmy, nie dając żadnych szans rywalom. Odbyła się także Wielka Uczta oraz ognisko niespodzianka dla kursantów.

Uważam ten kurs za obowiązkową pozycję dla harcerzy chcących zajmować się zuchami, bo jest to szansa uczenie się od najlepszych, najbardziej doświadczonych i tych co już gromady prowadzili. Kurs daje takiego "powera" i taką chęć działania, że nawet sceptyków przekona do zuchowania.

autor: Maurycy Kiendziński