Warszawa, 4 października 2005.

Do uroczystości 80-ciolecia przyznania sztandaru Szesnastce przygotowywaliśmy się od kilku miesięcy. Najpierw, czytając kronikę Romana Różyckiego, natknęliśmy się na relację z przekazania i poświęcenia sztandaru oraz na fotografię przedstawiającą Drużynę w szyku i Zawiszaków dekorujących drzewce (obok - postać księdza). Z kroniki wynikało, że sztandar wręczono "w gmaschu Szkoły Podchorążych (dzisiejszy Gen. Insp. Sił Zbrojnych):. Według powszechnej wiedzy, w roku 1936 (rok wydania kroniki Romana Różyckiego) GISZ znajdował się w budynku zajmowanym obecnie przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (Al. Ujazdowskie 1/3). Z pobieżnych oględzin wykonanych zza płotu wynikało, że jedynym miejscem, gdzie taka uroczystość mogłaby się odbyć był ogród przy prawym (południowym) skrzydle gmachu od ul. Bagatela. To spostrzeżenie, którego trafność w zasadzie nie jest do końca potwierdzona, bo zdjęcie z kroniki pokazuje budynek wyglądający nieco inaczej (może faktycznie Podchorążówkę, ale tę w Łazienkach), zainspirowało nas do zorganizowania uroczystych obchodów 80-ciolecia sztandaru właśnie w tym bądź co bądź prestiżowym miejscu. Instruktorzy Szesnastki byli zgodni przynajmniej co do tego, że trzeba spróbować.

 

 

 

 

 W czerwcu, dzięki uprzejmości i wskazówkom teściowej drużynowego oraz wsparciu jego żony, złożyliśmy oficjalne pismo w Kancelarii Premiera z prośbą o umożliwienie zorganizowania apelu na tym terenie. W sierpniu i wrześniu dopracowano szczegóły (m.in. na spotkaniu z pracownikami kancelarii) i zaczęły się przygotowania w Drużynie.

 

 

 

 

 

 

Na pierwszej po wakacjach zbiórce Szesnastki pod Barykadą ogłoszono w rozkazie rozpoczęcie zdobywania sprawności "Sztandar 80". Projekt plakietki sprawności wykonał Andrzej Karwan, a kryteria do jej zdobycia opracował niżej podpisany Lech Najbauer. Zasadniczo zależało nam na tym, żeby chłopcy znali dzieje sztandaru (zwłaszcza znamienną genezę jego powstania i przekazania Drużynie - stało się to, jak wiemy, na prośbę harcerza Szesnastki Józika Girtlera, którego jego ojciec, inż. Jan Girtler, współzałożyciel i przewodniczący KPH, ufundował sztandar), jego wygląd i symbolikę oraz orientowali się w podstawach musztry ze sztandarem. Jak się potem okazało, przynajmniej to ostatnie zadanie nie zostało w pełni wykonane.

 

 

 

 

Jak zwykle na dzień przed uroczystościami niewielu harcerzy zrealizowało wymagania niezbędne do zdobycia sprawności. Udało się to nielicznym, w tym zastępowi "Lisy" już dwa tygodnie wcześniej. Zgodnie z przewidywaniami, tuż przed uroczystością konieczne było wypełnianie kart oraz wpisywanie do rozkazu zdobywców sprawności, co spowodowało, że pojawiło się w nim kilka drobnych błędów. Póki co, o godzinie 15:50 kolumna harcerzy Szesnastki, a także zaproszeni goście (Panie Izabela Konieczna-Wotawa, Alicja Wotawa-Burakowska, Zawiszacy Włodzimierz Dusiewicz, Stanisław Korwin-Szymanowski i Marek Wronkowski, kapelan harcerski ksiądz phm. Cezary Bodzon z asystentem oraz Marek Gajdziński, Komendant Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy), rozpoczęła wkraczanie na strzeżony teren Kancelarii Premiera. Trzeba było przejść przez bramkę z wykrywaczem metali i okazać dowód lub legitymację. Ochrona sprawdzała czy na dostarczonej przez nas wcześniej liście znajdują się nazwiska harcerzy i gości (oczywiście - jednego nie było i musieliśmy go w ostatniej chwili dopisać). Za bramką czekał już na nas Pan Aleksander Zonik z Biura Administracyjnego, do którego dołączyła Pani Izabela Celińska. 

 

Przemaszerowaliśmy przez gmach do skrzydła południowego, budząc zaciekawienie pracowników kancelarii, i wyszliśmy do ogrodu. Tam harcerze ustawili się w szereg i na komendę prowadzącego apel ćw. Pawła Hurasa rozpoczęliśmy nasze święto. Wprowadzono sztandar, potem zastępowi złożyli raport (niektórzy po raz ostatni wystąpili w tej roli), a potem ośpiewano hymn harcerski i hymn Szesnastki i odczytano uroczysty rozkaz. Poza podziękowaniami, znalazły się w nim ważne zarządzenia odnoszące się do struktury Drużyny: rozwiązano trzy zastępy i powołano sześć nowych, których obsadę stanowili częściowo harcerze z tych rozwiązanych. Zastęp "Szopy", dwukrotnie najlepszy zastęp Mazowsza, uznano za zastęp, który bardzo dobrze zasłużył się Drużynie. Mianowano nowych zastępowych i czterech nowych przybocznych, w tym dwóch zuchowych. Po odczytaniu rozkazu wręczono zielone i brązowe sznury oraz plakietki sprawności, a następnie obecny na uroczystości kapelan, ks. phm. Cezary Bodzon odmówił modlitwę. Przed modlitwą sztandar zbliżył się do kapelana i zasalutował. Na sam koniec mieliśmy do spełnienia jeszcze jeden ważny dla nas wszystkich, a szczególnie dla jednego z nas obowiązek - Darek Zaremba z zastępu "Lisy" otrzymał krajkę i kostki.

 

 

 

 

 

 

Komendant placu, nowy przyboczny ćw. Paweł Huras wydał komendę "Sztandar wyprowadzić" i wówczas poczet chyba zagubił się w meandrach musztry, bo odmaszerował najpierw na miejsce, skąd podszedł do kapelana, a potem zszedł z placu ale... za plecami kadry, czyli po prostu "kuchennym wyjściem". Gafę udało się zminimalizować, bo kadra intuicyjnie zrobiła w tył zwrot, ale po raz kolejny potwierdziła się konieczność przeprowadzania prób tego typu uroczystości, żeby nie pozostawiać żadnych niedomówień i nie pozwalać na działania spontaniczne, bo kończą się one wpadkami. Na szczęście nikt specjalnie tego nie skomentował, a jedynie Zawiszacy dobrotliwie nawet mówili: "To nie wojsko, muszą być jakieś potknięcia".

 

 

 

 

Ostatnią komendą, jaka padła na placu był rozkaz "Zbiórka do zdjęcia!". Ustawiliśmy się w malowniczej grupie na tle budynku i przez kilka minut musieliśmy wytrwać z uśmiechami na twarzach, co nie było proste, kiedy pamiętało się wpadki sprzed chwili. Ostatecznie zdjęcia wyszły bardzo ładnie: widać na nich harcerzy, którzy mimo, że to październik - założyli na tę uroczystość odświętne umundurowanie letnie, widać gości i gospodarzy terenu oraz sztandar.

 

 

 

 

 

 

Niestety nie mieliśmy już czasu na zwiedzanie gmachu, otrzymaliśmy więc tylko od pani przewodnik informatory i zapowiadając kolejną wizytę z okazji 95-ciopięciolecia Szesnastki (tym razem - ze zwiedzaniem) opuściliśmy budynek. Następna taka okazja - za 80 lat. A może już za 20?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Chłopcy przeskoczyli przez Aleje Ujazdowskie i wsiedli do autobusu jadącego w kierunku Placu Zamkowego. Kilku z nich musiało "urwać się" wcześniej, kilku nowych doszło do naszej kolumny. Umówiliśmy się, że spod Kolumny Zygmunta do kościoła św. Jacka, gdzie miała się odbyć tradycyjna październikowa Msza Św. za Zawiszaków, przemaszerujemy z rozwiniętym sztandarem w kolumnie dwójkowej i z biciem w bębny. To był przemarsz co się zowie! Szliśmy dziarsko w rytm werbla i kotła, wiele osób robiło nam zdjęcia (w końcu to nieczęsty widok), a my, dumni i jednocześnie radośni, tupaliśmy w takt, że aż kurz się unosił nad Starówką. Najpierw pokonaliśmy Plac Zamkowy, potem Świętojańską, a po przekroczeniu Barbakanu stanęliśmy pod kościołem św. Jacka. Trwało nabożeństwo różańcowe, więc musieliśmy poczekać około 10 minut. Potem, w dwóch kolumnach, weszliśmy do kościoła. Gdy rozpoczął się śpiew na wejście - prowadzono sztandar i ustawiono go po lewej stronie ołtarza. W czasie Mszy Św. instruktor Szesnastki odczytał fragment Pisma Świętego i wygłosił trzy intencje (za dusze zmarłych Zawiszaków, za władze harcerskie, rodziców i przyjaciół harcerstwa oraz za instruktorów i harcerzy Szesnastki). Na zakończenie odśpiewaliśmy "Modlitwę harcerską" i w krok za sztandarem przeszliśmy pod tablicę Szesnastki w bocznej nawie. Tam Komendant Chorągwi, a po nim Zawiszak Stanisław Korwin-Szymanowski, wygłosili krótkie gawędy do zebranych harcerzy i Zawiszaków. Jeden z nich przyniósł znicze, które zapaliliśmy pod naszą tablicą.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Po wyjściu ze świątyni stanęliśmy w kręgu, do którego zaprosiliśmy Zawiszaków i innych gości naszego święta. Zaśpiewaliśmy "Bratnie słowo" i przeszliśmy już bez bębnów pod kościół św. Anny, skąd rozjechaliśmy się do domów.

 

 

 

 

 

 

Święto Sztandaru było udane. Piękna pogoda pozwoliła nam na wystąpienie w letnich mundurach, a apel w ogrodzie Kancelarii Premiera i przemarsz ulicami Starego Miasta z pewnością były niezapomnianymi przeżyciami dla harcerzy 16 WDH

phm. Lech Najbauer