Wersja beta - tekst bez korekty stylistycznej

Jezioro Orzysz, 01-26 lipca 2007 r.

Brama do obozu 16WDH "Grunwald"

Rozdział I: puste miejsce 23.06-1.07

Wszystko zaczęło 23 czerwca, kiedy to zapakowaliśmy ciężarówkę ze sprzętem i Kajak, Czop oraz Bojo pojechali Tirem by go rozpakować. Reszta kwaterki miała do nich dołączyć w poniedziałek ok. południa. Lecz w sobotę wieczór otrzymałem takiego sms-a od Czopa "Okolica jest nieprzyjemna dochodzą dziwne odgłosy, kręcą się tu niebezpieczni ludzie, to nie są żarty, jeśli nie dostaniemy wsparcia to opuszczamy posterunek". Następnego dnia ruszyła ekipa ratunkowa tzn. ja i Levy. Gdy dotarliśmy na miejsce było już wszystko w porządku, miejscowi nas już nie atakowali, jedynie w nocy podchodziły nas lisy i wyjadały nasz prowiant (słoik flaków, żółty ser, chlep itp.).
Reszta kwaterki dołączyła do nas w poniedziałek. Zaczęliśmy pracę. My jako Grunwald mieliśmy za zadanie wybudowanie ziemianki, pomóc K2 przy budowie kuchni, poprawić pomost i jeszcze kilka innych mniejszych zadań.

Jeszcze pusto...

Rozdział II: budowa obozu 1.07-4.07

1 lipca zaczął się obóz. Pierwszym naszym zadaniem było wybudowanie go. W tym roku niestety aura nam nie sprzyjała, dlatego budowaliśmy go w strugach padającego deszczu. Pierwszego dnia stanęły namioty oraz prawie wszyscy mieli już prycze z wyjątkiem Lisów, którzy swoją pionierkę budowali dosyć długo, było to zapewne spowodowane brakiem zastępowego, który składał papiery do liceum. Drugiego dnia zaczęliśmy budowę półek i trapów, wieczorem zabraliśmy się za budowę konstrukcji obozowych (brama, pe-porz, tablica ogłoszeń, zeriba, maszt, świetlica), pracę te zajęły nam czas aż do wieczora dnia następnego. Później już tylko zdobnictwo i 4.07 po śniadaniu odbył się apel otwierający obóz.

 

Maślak buduje maszt

 

Ale najpierw trzeba było go postawić

 

A wcześniej wykopać dół...

 

Budowa szafki w komendzie

Budowa bramy

Lisy stawiają pionierkę namiotową

Rozdział III: dziki zachód - banda "Bravos Dieseseices" 4.07-12.07

Fabułą tego obozu był dziki zachód podczas wojny secesyjnej. Staliśmy się odziałem , złożoną z najsłynniejszych band dzikiego zachody o nazwie "Bravos Dieseseices" co w wolnym przekładzie znaczy wspaniała szesnastka. Naszym zadaniem było przeniknąć na tereny konfederacji i odnaleźć tajne rezerwy gotówki. Każdy dzień to była inna przygoda. Mieszkaliśmy w miasteczku "Plexi City" gdzie każdy zastęp trudnił się jakimś fachem. Każdy zastęp obierał też nazwisko klany. Byli więc koniopasy - klan Daltonów, zakład cmentarny - westmani - klan O'Donelelów, więzienie - łowcy nagród - bracia James, strzelnica - wild guns - klan Brownów, saloon - barmanie - bracia Daniels.

Ciekawym elementem obozu byłą waluta w tym roku były to papierowe dolary. Na których były podobizny kadry Szesnastki, na banknocie 1$ byli zastępowi, na 10$ - był oboźny, na 50$ był komendant i na 100$ byli instruktorzy Szesnastki. Pieniądze można było wydać na słodycze, na usługi w mieście, zainwestować na giełdzie lub puścić na lokatę. Klany założyły też własne firmy, był Saloon gdzie można było kupić szklankę coli, była strzelnica gdzie można było grać rzutki itp.
Przez te kilka dni odbył się zwiad terenowy, każdy zastęp jakieś zadanie zwiadowcze oraz zdobyć podkowę. Bieg na orientacje po najbliższej okolicy oraz szereg gier i zajęć związanych z fabułą. Pogoda nas niestety nie dopieszczała ale z programem szliśmy równo.

 

Welcome to "Plexi City"

 

Ty, który wchodzisz żegnaj się z nadzieją ;) - bracia Daniels

 

klan Daltonów czyli Konipasy

 

bracia James

 

bracia Daniels w swoim Saloonie

 

Strzelcy wyborowi "Wild Guns" z klanu Brownów

 

W drodze na napad na kuchnie

 

Napad na kuchnie

 

Napad na kuchnie ciąg dalszy

 

Daltoni idą na grę

 

Przed grą strategiczną

 

Przed grą do - za chwilę stoczy się walka o sztaby złota

 

Ćwiczenia z samarytanki

 

Kroniszon pilnuje wieży ratusza

 

Służbowy przestawia zegar

 

E(l)ita miasteczka

Oto relacje z gier przygotowane przez zastępy:

Relacja z gry "Wysypisko" zastęp Lisy

Na początku każdy zastęp musiał dobiec na "wysypisko" i wybrać sobie stanowisko pracy. Ich następnym zadaniem był z następujących materiałów (jednej żerdki 3,5 m.- 4 m., jednej 0,5 m. paru desek i 45 łokci snopki) zbudować dyliżans (mogący przewieść przynajmniej jedną osobę).Mieli na to 45 minut. Zastępy Wilki i Bobry zbudowały takie same dwuosobowe pojazdy niesione przez dwoje ludzi. Zastęp Niedźwiedźe zbudował Egipskie "szyny" do przesuwania platformy z jedną osobą. A Wydry zbudowały nietrwałą taczkę, którą w końcowym efekcie musiały nieść 3 osoby. Punkty były przyznawane za zajęte miejsce, oryginalność napędu, ilość przewiezionych osób, czas budowy, oraz wygląd pojazdu. Po zaciętej rywalizacji wygrał zastęp Bobry.

mł. Maciek Sadowski

Gra historyczna zastępu "Bobry"

Nasza gra miała za zadanie sprawdzić wiedzę chłopaków o historii Polski, harcerstwa i 16-tki. Po apelu rozpoczęliśmy jej przygotowywanie. Gra polegała na szukaniu listów gończych z nazwiskami bandytów. W okolicy drzewa na którym zawieszony był list znajdowały się dwie, bądź jedna kartka z jakimś wydarzeniem historycznym. Oprócz wydarzenia, na kartce znajdowała się także litera w alfabecie Morse'a. Każdy zastęp przy opuszczaniu obozu otrzymał listę wszystkich nazwisk bandytów, a przy każdym nazwisku były wskazówki, np "długa gałąź po lewej". Dotyczyły one miejsca ukrycia małych karteczek. Należało odnaleźć małe karteczki, ułożyć je chronologicznie i odczytać alfabet Morse'a. Przekazana wiadomość brzmiała: "Uciekajcie do obozu!". Po drodze wysłannik Konfederacji, czyli Flini, robił zdjęcia zastępom, wyruszającym co 10 min. Im więcej zdjęć, tym mniej punktów, trzeba rozwinąć także umiejętności przekradania się przez linie wroga! Pierwsze wiadomość odczytały "Wydry", które miały najkrótszy czas. Gdy dobiegły do obozu, okazało się, że w obozie znajdują się poszukiwani bandyci! "Wydry" wraz z resztą zastępów utworzyły grupę szturmową. Musieli się dostać przecież do obozu! Pierwszy do obozu wdarł się oczywiście Maślak. Reszta powtarzała ataki, dopóki wszyscy nie znaleźli się w obrębie obozu. Najlepszym zastępem okazały się "Wydry", natomiast najgorszym... Może pominiemy tę informację. Ważne, że rywalizacja odbywała się głównie na polu czasowym, gdyż historię wszyscy znali bardzo dobrze.

wyw. Dyzma Zawadzki

Rozdział IV: bieg na młodzika 13.07

Dnia 13 sierpnia odbył się bieg na stopień Młodzik. Od razu po sprawdzaniu porządków rozpoczęły się przygotowania do biegu. Niczego nie spodziewający się szeregowi, w tym i ja po prostu czekali na grę, która rzekomo miała się odbyć, lecz podejrzenia o tym iż bieg ma miejsce dzisiaj rozpoczęły się gdy Artek polecił nam pakować do plecaka różne rzeczy typu: mundur, ręcznik oraz menażkę. Wreszcie kiedy wszyscy o wyższych stopniach opuścili obóz, nasz test mógł się rozpocząć. Pierwszym zadaniem było wybudowanie suszarni. Budowaliśmy kolejno co 15 min. Ja, jako iż byłem ostatni miałem trochę czasu na naukę paru innych rzeczy. Kiedy nadeszła moja kolej miałem nie lada wyzwanie, ponieważ musiałem poprawiać niektóre błędy po moich poprzednikach. Kiedy ukończyłem swoje zadanie dostałem podpowiedź. Pierwsza przeszkoda znajdowała się niedaleko znaku do "Wyspy Róż", na której to trzeba było rozstawić namiot typu igloo (przesz. Marcin Kazimierski). Druga przeszkoda, oddalona o jakieś 2 km miała na celu sprawdzenie naszej wiedzy na temat historii drużyny (przesz. Dyzma Zawadzki). Aby dojść do trzeciej przeszkody musiałem przejść kawałek w lesie. Po dłuższej chwili ujrzałem Erazma, który był przeszkodowym z symboliki. Kiedy opowiedziałem to co wiedziałem na temat jego przeszkody wskazał mi kierunek kolejnej wędrówki. Przez cały czas przemieszczania się pomiędzy punktami starałem się jakoś doskonalić aby zdać z jak najlepszym wynikiem. Ujrzałem Sadka, który miał na przeszkodzie "Węzły''. Kolejno musiałem zdać Morse'a (przesz. Darek Zaremba), Przyrzeczenie i Prawo Harcerskie (przesz. Marcin Jędrasik i Paweł Młynarski). Kiedy zmierzałem do następnego punktu czułem zmęczenie i pragnienie. Po ponad godzinie marszu nie wiedziałem czego mogę się spodziewać i tak czas leciał a ja szukałem kolejnych przeszkód. Najpierw ujrzałem Buraka Jr. Który odpytywał z tradycji drużyny, potem dołączyłem do Kajtka aby razem z nim zaśpiewać kilka piosenek. Po tym wszystkim czułem iż jestem coraz bliżej końca swojej mini podróży. Przemierzając las odnalazłem przeszkodę z "Azymutu'' (przesz. Marcin Gierbisz). Przyśpieszyłem widząc jak moja trasa wiedzie brzegiem jeziora prosto do obozu. Niedaleko siebie zauważyłem Fliniego i Janka na przeszkodzie. Następnym zadaniem była musztra i Alarmy co poszło mi nie najgorzej, wręcz świetnie. Od razu po zaliczeniu przebrałem się i ruszyłem w drogę wraz z Flinim. Dotarliśmy do Lucky'ego, gdzie musiałem się wykazać z samarytanki co również poszło mi nienajgorzej. Zbliżając się do końca swojej podróży zaliczyć musiałem jeszcze tajemnicze zadanie wodne, mianowicie przy pomoście otrzymałem alarm "kąpielowy''. Musiałem dopłynąć do pomostu oraz skoczyć do wody. Na tej przeszkodzie spotkałem Artura Wołoszko, Janka oraz Ludwika i razem udaliśmy się do obozu. Wszyscy szeregowi szczęśliwi iż bieg się zakończył, opowiadali o swoich przeżyciach. Od razu kiedy wróciłem do obozu przebrałem się i poszedłem na obiad. Wprawdzie bieg się zakończył lecz na następny dzień część biegnących w tym i ja musieliśmy zaliczyć rozpalanie ogniska. Moim zdaniem bieg się udał, był na poziomie wyrównanym, nie był za łatwy ani trudny lecz co nie zmieniło faktu że każdy chciał się wykazać. Liczę na to iż na następnym obozie zdam na Wywiadowcę.

Piotr Niemas

Rozdział V: Św. Obozu 14.07-15.07

Z powodu, że święto obozu jest mało ciekawym epizodem, nie zostanie opisane. Wrzucimy natomiast kilka zdjęć choć niekoniecznie pochodzące ze święta obozu.

 

Fragment tablicy ogłoszeń - listy gończe

 

Przemarsz z bębnami całego szczepu

 

Przemarsz z bębnami

 

Raport zastępowych podczas uroczystego apelu św. obozu

 

Raport drużynowych

 

Hymn

 

Menażka dla Maślaka

 

Apel

 

c.d menażki Maślaka

 

Wciąganie flagi

W drodze na stołówkę

Rozdział VI: bieg na wywiadowcę 16.07-17.07

Rozdział VII: zielony dzień 17.07

Rozdział VIII: biegi na ćwika 18.07-19.07

Po zielonym dniu przyszedł czas na biegi na ćwika. Biegnących było 5: Piotr Maślankiewicz, Dyzma Zawadzki, Kuba Omiecki, Marcin Gierbisz i Łukasz Juszkiewicz. Każdy dostał inne zadania i inny czas na wykonanie zadań. W tym czasie gdy starszyzna drużyny była na biegu, w obozie odbył się kurs pływania i manewry wodne prowadzone przez ratownika, turniej piłki nożnej, gra integracyjna z dziewczynami, oraz gra, która zakończyła naszą obrzędowość.

Bieg Marcina Gierbisza

Moje zadania były następujące: miałem dotrzeć do obozu 40 gdh-ek, przekazać im naszą obozową plakietkę, dać miły podarek, zareklamować nasz obóz oraz sprawdzić czy teren nadaje się na nasz przyszły obóz. Na wykonanie zadania miałem 48 godzin.

Przez całą drogę zastanawiałem się nad miłym podarkiem, jednak jedyne co przyszło mi do głowy to kwiaty. A że nie miałem pieniędzy ani czasu na ich zarobienie zerwałem polne kwiaty. Do obozu dotarłem pierwszego dnia około dziewiętnastej. Całe zgrupowanie było opustoszałe. Jak dowiedziałem się później - z powodu manewrów. Na szczęście komenda czterdziestki była w podobozie. Po przekazaniu naszej plakietki wyjaśniłem, że muszę wykonać służbę dla podobozu. Z braku pomysłów zaproponowano mi zawiązanie pół w NSie. Później dziewczyny przypomniały sobie, że jakaś drużyna miała podchodzić ich zgrupowanie więc stanąłem na warcie. Z powodu manewrów nie było ogniska, więc moje reklama musiała odbyć się inaczej. Aby zareklamować podobóz zrobiłem plakat. Niestety miejsce nie było zbyt trafione na obóz. Wróciłem drugiego dnia około czternastej.

wyw. Marcin Gierbisz

Bieg Kuby Omieckiego

Swój bieg na stopień ćwika zacząłem o godzinie 6.00 w środę 16.07.2007. Moim zadaniem było dotrzeć do Obozu 40 Gdyńskiej Drużyny Harcerek "Źródło", mieszczącego się w Nowej Brdzie k. Człuchwa. Na miejscu miałem wykonać w ich obozie zadania. Miałe na to 48 godzin.

Po wyruszeniu z obozu dotarłem na dworzec PKP w Orzyszu, skąd dojechałem pociągiem do Olsztyna. Spotkałem tam innych druhny i druhów z innych drużyn, a także wywiadowców: Marcina Gierbisza, Dyzmę Zawadzkiego i Piotra Maślankiewicza, na ich trudnej drodze po stopnie. Ponieważ dworzec gł. w Olsztynie znajduje się w centrum, musiałem przejść całe miasto, do drogi wylotowej na Ostródę. Podwiozła mnie stamtąd wraz z Marcinem bardzo miła pani, której córka jest harcerką. Bardzo nam pomogła gdyż dojechaliśmy pod sam Elbląg. Od tej chwili kierunkiem głównym był Człuchów. Los chciał, że nikt nie jechał do tego miasta, lecz do mniejszych wiosek po drodze. Ludzie podwozili mnie od tej pory po 20, 30 kilometrów. Po drodze skosiłem trawę u bardzo miłej pani i odpracowałem bilet na pociąg. Gdzieś na tym odcinku skradziono mi rogatywkę. Ktoś się nie bał i zabrał. Jednak zaraz po tym zdarzeniu szczęście mi dopisało i dojechałem tirem aż do Człuchowa. Było już późno lecz zaczołem iśc w stronę obozu. Gdy już myślałem że mi się nie uda dotrzeć na czas, bardzo miłe, młode małżeństwo podwiozło mnie aż do skrzyżowania niedaleko Nowej Brdy. W miasteczku mieszkanka zaoferowała się że pokaże mi gdzie jest obóz. Miałem iść prosto i "wtedy już na pewno znajdziesz". Nie było prosto. Za drugim razem dotarłem. Dziewczyny ucieszyły się na mój widok, ale z powodu późnej pory szybko zjadłem kolacje, przeczekałem nudne śpiewanki i poszedłem spać.
Rano(o 9 :)) znalazłem kwiatki(co nie było łatwe) i wręczyłem je, wraz z plakietką obozu, komendantce, Kaji. Zadaniem które miałem wykonać w obozie były zajęcia o kuchniach polowych, przydatne ze względu na zbliżające się chatki dziewczyn.
Po dobrze wykonanej służbie, wyruszyłem w drogę powrotną. Zaraz za Brdą, podwiozła mnie właścicielka restauracji w Przechlewie, której pomogłem złożyć grill, a w zamian otrzymałem zapłatę i domowy(i darmowy) obiad. Stamtąd dotarłem do Człuchowa prawdziwym amerykańskim Mustangiem. W Mieście złapałem stopa do samego Olsztyna, a następnie do Mrągowa. Na drodze wylotowej na Mikołajki nikt nie chciał mnie podrzucić dlatego pokonałem tą drogę pieszo. W tym czasie zrobiło się ciemno i straciłem wszelka nadzieje że po ciemku kogoś złapie. Jednak spotkałem Rosjanina który nie mówił po polsku, po angielsku wytłumaczyłem mu ,że jadę do Wierzbin. Chyba zrozumiał bo wysadził mnie tam gdzie chciałem.
Do obozu dotarłem po północy, szczęśliwy, że wykonałem zadanie.

(ćw.) wyw. Kuba Omiecki

Rozdział IX: ostatnie dni obozu 19.07 - 20.07

Ostatnie dni obozu upłynęły nam na manewrach wodnych, turnieju piłki nożnej oraz odnalezieniu tajnych rezerw gotówki konfederatów, czyli rozbicia naszego banku dolarów, gdzie w puli było ok. 15 tys. zielonych. Ostatnie kilka dni obozu upłynęły nam na zacieśnieniu znajomości z 6SDH-ek, odbyła się wspólna gra, oraz kilka ognisk. Kulminacyjnym momentem była watra, przy której ostały do bladego świtu dwie drużyny Szesnastka i dziewczyny z Suwałk. Kilka minionych, wspólnych chwil napewno zapadną nam w pamięci :). Udało nam się poznać bardzo fajną drużynę z, którą może znowu się kiedyś jeszcze spotkamy.

 

Chusteczka ;)

 

Watra

Rozdział X: rozpionierka 21.07 - 22.07

Dwa dni rozpionierki upłynęły nam w smutnych nastrojach, ponieważ każdy miał świadomość końca obozu. Prace jak zawsze szły powoli. Dodatkowo zostaliśmy praktycznie sami ze sprzątaniem terenu, ponieważ inne drużyny pojechały wcześniej.

Rozdział XI: rajdy 23.07 - 26.07

Tuż po rozpionierce udaliśmy się na rajdy, Grunwald podzielił się na trzy ekipy, każda miała inną trasę ale wszyscy ten sam cel: Grunwald. Oto relacje poszczególnych ekip.

 

Zamek w Olsztynie

 

Pod Grunwaldem

Lisy

23 lipca (poniedziałek) tuż pod koniec obozu , nasza drużyna wychodziła na rajd. Naszym wspólnym celem było dotarcie do Grunwaldu skąd mieliśmy razem jechać do Warszawy. Ja (Artur Piątek) byłem opiekunem jednej grupy. Poszedłem z jednym z zastępów " Lisy" w składzie zast. Marcin Gierbisz, Jakub Burakowski , Piotr Niemas , Maciek Sadowski , Artur Jędrasik i Marcin Jędrasik. Rano szybko spakowaliśmy się i wyruszyliśmy. Naszym pierwszym celem było dotarcie do Pisza , więc podzieliliśmy się na grupy dwu i trzy osobowe by do Pisza dotrzeć stopem . Dla jednym było to bardzo łatwe i bez problemu złapali stopa inni musieli pojechać PKS. Państwo które zabrało jedną ekipę była tak miła ze podarowała nam dwa ogórki.(jednego nazwaliśmy korni ) W Piszu spotkaliśmy się o godzinie 15.00 gdzie zjedliśmy obiad.(oczywiście Pizze by co innego można jeść na rajdzie) Po drodze na dworzec spotkaliśmy drużynę z Warszawy 23pomarańczarnie.Ku naszemu zdziwieniu okazało się że w Piszu nie jeżdżą pociągi osobowe tylko towarowe a ostatnie PKS uciekł na godzinę temu. Wiec musieliśmy pomyśleć co dalej z naszym planem dotarcia do Pasymia. Okazało się ze możemy pojechać do Olsztyna chodź to nie podłodze a tam przesiądziemy w pociąg lub PKS i dojedziemy bez problemu. Na PKS czekaliśmy godzinę ale w między czasie graliśmy w kalambury i uczyliśmy się tańca pieska :d Na wieczór dotarliśmy do Pasymia gdzie spaliśmy u Dziadków Sadka. Było bardzo fajny dom na rzeczką. Po oprowadzeniu nas po domu poszliśmy na jezioro by sobie popływać. Jezioro okazało się bardzo płytkie ponieważ by się zanurzyć trzeba było iść 50m ;/ . Tam spotkaliśmy grupę wiejskiej młodzieży która robiła ognisko i paliła je zielonymi liśćmi ( bo jak każdy wie, zielone się najlepiej pali :D) Potem zjedliśmy kolacje i udaliśmy się na poddasze gdzie spaliśmy.

Rano poszedłem z Gierbem do sklepy by kupić śniadanie lecz panie nie wiedziała chyba co to jest faktura .Po umyciu się zjedzeniu śniadania pojechaliśmy na stopa do Olsztyna , po drodze mieliśmy kupę śmiechu łapiąc stopa. W Olsztynie spędziliśmy cały dzień. Na początku zwiedziliśmy zamek , który szczerze mówiąc nie bardzo mi się podobał. Potem zwiedziliśmy rynek starego miasta i udaliśmy się no obiad.(Znów to była Pizza ;d).Po zjedzeniu poszliśmy do centrum handlowego "Alfa" gdzie było kino. Po długich naradach na co idziemy bo repertuar nie był duży poszliśmy na "Shreka 3" . W Sali spotkaliśmy grupę Dyzmy i Łukasza . po seansie mieliśmy trochę czasu dla siebie. Każdy mógł kupić to na co miał ochotę np. Gazete PC Word (tania) albo skarpetki bo ktoś zapomniał wziąć. Na wieczór zjechaliśmy do chaty móc spokojnie zjeść kolacje. Rano 25(środa) razem z Pawciem umówiliśmy się ze spotkamy się w Stębarku tuż pod Grunwaldem. Wiec rano wsiedliśmy w PKS i pojechaliśmy na miejsce. Tam szukaliśmy miejsca na nocleg. Udało nam się w szkole , gdzie dostaliśmy sale z materacami. Wieczorem udałem się z kilkoma osobami do sklepu by kupić kolacje aż to nagle okazało się ze coś się stało( ta cześć historii pominę :d ) o 22.00 każdy już spał. Wcześnie rano posprzątaliśmy sale i udaliśmy się na pola Grunwaldzkie , po drodze łapiąc stopa dla 13 osób. W Grunwaldzie kupiliśmy sobie koszulki i inne pamiątki. Na koniec zrobiliśmy apel kończący obóz i wsiedliśmy do Autokaru. Myśląc ze to koniec naszych przygód ,okazało się ze 20km pod Warszawa popsuj się nam autokar i musieliśmy czekać 2 godziny aż podstawili nowy. I tak o 18.00 dotarliśmy pod szkolę gdzie czekali na Nas nasi rodzice. Był to mój już któryś rajd z kolei ale ten tez zapamiętam na bardzo długo, dzięki świetniej ekipie ,której bardzo dziękuję ze mogłem iść. Rajd mnie się bardzo podobał i bardzo z integrował z zastępem "Lisy"

Artur Piątek

 

W drodze na pola Grunwaldu

 

Pamiątkowe koszulki

 

Apel kończący obóz na polach Grunwaldzkich

 

ZZ-t 16WDH "Grunwald"

Raport zastępowych

Rozdział X: Galeria sław dzikiego zachodu

Niestety nie wszyscy byli uchwytni i nie dali sobie wykonać zdjęcia do listu gończego

 

Butch Cassidy - dowódca bandy

 

Sundance Kid - szeryf wszystkich szeryfów

 

Herszt klanu O'Donelów (Dyzma Zawadzki)

 

Kuba "Flini/Ślepy" Omiecki

 

Jeden z Danielsów (Kuba Burakowski)

 

Kolejny z Danielsów (Piotrek Niemas)

 

Jack Daniels herszt braci Daniels (Marcin Gierbisz)

 

Lucky Luck herszt Brownów (Łukasz Juszkiewicz)

 

Naczelny Koniopas (Piotrek Maślankiewicz)

 

Członek bandy James'a (Erazm Zawadzki)

 

Koniopas z klanu Daltonów (Artur Wołoszko)

 

Koniopas z klanu Daltonów (Dominik Dudziński)

 

Koniopas z klanu Daltonów (Mateusz Foks)

 

Jessi James herszt Łowców Nagród (Kajtek Kapuściński)

 

Jeden z James'ów (Olek Gortych)

 

Jeden z James'ów (Darek Zaremba)

 

mały Daniels vel. Korni (Artur Jędrasik

 

Brown (Marcin Kaźmierski)

 

kolejny Brown (Paweł Mularczyk)

 

Brown (Rafał Szwaczyk)

Relacja zbiorowa