Puszcza Kampinoska, 7 marca 2009 r.

W końcu można było powiedzieć, że zima odchodzi ? widać to na chodnikach, trawnikach i czuć w powietrzu. Robi się coraz cieplej i, co za tym idzie, przygotowujemy się do sezonu letniego. Z tej okazji drużynowy z naszego hufca, Krzysiek Sikorski znany powszechnie jako ?Sikor?, zagadnął mnie o rowerową wyprawę po Puszczy Kampinoskiej. Do pomysłu przychylił się także Mateusz Psujek, drużynowy 270. We trójkę stawiliśmy się więc w sobotni poranek (o 8:15 konkretnie) na pętli autobusowej Osiedle Górczewska.

Po krótkiej ?pogaduszce? Sikor wyciągnął mapę, lecz szybko doszliśmy do wniosku, że nie ma co ustalać trasy - po prostu trzeba jechać. I tak też zrobiliśmy, wsiedliśmy na rowery i do przodu! Dłuższą chwilę jechaliśmy między osiedlami, a potem przejechaliśmy przez Boernerowo, Groty, Stare Babice, Janów i w Izabelinie zatrzymaliśmy się na chwilę przed domem naszego byłego hufcowego, którego nie było w domu lub spał (w co wątpiliśmy oczywiście).

Z mojego punktu widzenia, ale i pewnie z punktu widzenia pozostałych uczestników, była to niesamowita wyprawa. Na co dzień poruszam się po mieście rowerem szosowym, dlatego wycieczka rowerem górskim była czymś szczególnym. Już kilka dni przed wyruszeniem przeprowadziłem czyszczenie roweru. Zmieniłem opony i pedały, odtłuszczyłem kasetę, nasmarowałem amortyzator i suport. I dlatego nic nie zawiodło w sobotę. Ponadto byliśmy przygotowaniu na wszelkie ewentualności. Wzięliśmy ze sobą dętki, łyżki do zdejmowania opon, klucze płaskie i ampulowe.

Wracając do samej jazdy, po drodze z niesłychaną prędkością minęliśmy Sieraków, a ponadto odwiedziliśmy m.in. Krzyż ?Jerzyków? upamiętniający ciężkie walki wokół wsi Pociecha na przełomie lipca i września 1944 roku. Pojechaliśmy także na słynne Wiersze, czyli cmentarz z mogiłami 54 żołnierzy zgrupowania AK ?Kampinos?. Mieliśmy także czas na kilka postojów , po to, by napić się gorącej herbaty, zjeść kanapkę czy czekoladę, którą zabrał ze sobą Mateusz. Przy okazji sporo rozmawialiśmy o sprawach bieżących, a zwłaszcza o tym jak to bywa podczas takich wypadów, o zainteresowaniach i przyszłych planach, przyszłych wyprawach rowerowych.

Naszą trasę skończyliśmy w Lesznie, gdzie zaopatrzyliśmy się z pitny jogurt i bułkę wrocławską, a następnie wszystko to z ogromnym apetytem zjedliśmy pod wiatą przystanku autobusowego. Potem ? wróciliśmy do Warszawy.

pwd. Michał Lewandowski