Jak się okazuje harcerki też czasami potrzebują harcu. Dlatego dziewczyny z zaprzyjaźnionej z nami 22 WDH-y "Olszyna" poprosiły nas o zorganizowanie dla nich zbiórki w naszym wyczynowym i militarnym stylu. No cóż. Nie można odmówić harcerkom, które chcą spróbować czegoś nowego i tak odmiennego od ich codziennych zajęć. Dlatego 26 kwietnia 2008r. stanęliśmy na wysokości zadania i takową zbiórkę zorganizowaliśmy.

 

     

Podstawową atrakcją było już samo miejsce naszego spotkania, a dokładniej opuszczony Fort Szczęśliwice. Dotarcie do fortu zazwyczaj nie jest związane z jakimiś większymi problemami, ale tym razem, żeby jednak nie było tak prosto, drogę do miejsca szkolenia tajnych agentów harcerki musiały odszyfrować z wcześniej przekazanego przez łącznika listu. Udało im się to bezbłędnie. A kiedy dotarły na miejsce mogłem z całą pewnością stwierdzić, że na nasze tajne szkolenie stawiły się dwa sześcioosobowe zastępy. Na obszarze naszego ośrodka szkoleniowego odbyły się zajęcia na strzelnicy prowadzone przez Boja. Bojowo nastawione harcerki nabyły też umiejętności przeszukiwania budynków (pod okiem Luckiego). Agent Głodny zadbał o to, żeby uczestniczki szkolenia specjalnego potrafiły dostać się nawet w najtrudniejsze miejsce w celu pozyskania informacji. Natomiast nasz spec od znikania (tu było jego pseudo, ale znikło...) udowodnił, że można się zamaskować tak dokładnie, że nawet mając delikwenta tuż przed nosem nie możemy go dostrzec. Był tak doskonale schowany, że raz został pomylony z piłką i z tej okazji dostał niezłego kopniaka.

 

 

 

 

Kurs umiejętności specjalnych udało się zaliczyć wszystkim uczestniczkom. Otrzymały one od nas dyplomy, które mogą umieścić w kronikach zastępów.

Jak się później dowiedziałem, z moich tajnych źródeł, dziewczyny były bardzo zadowolone ze zbiórki.

ćw. Jacek Łakomy

P.S. Jeżeli ktoś nie zna użytych w relacji pseudonimów, to musi się liczyć z tym, że ich nie pozna. Prawdziwy agent nigdy nie ujawnia swojego nazwiska. No, chyba, że pisze relację.