11 października całą drużyną wybraliśmy się do Otrębusów. Na zbiórkę stawiły się w sumie trzy zastępy plus kadra. Na początku wycieczki zwiedziliśmy muzeum motoryzacji, w którym znajdowały się pojazdy z minionej epoki. Pani przewodniczka, która nas oprowadzała powiedziała nam wiele ciekawych informacji na temat co ciekawszych modeli. W muzeum zobaczyliśmy między innymi: samochód, a w zasadzie replikę samochodu którym jeździł kiedyś Elvis, Papamobile, niestety również replika stworzona na potrzeby filmu, 4 czołgi których używano przy produkcji filmów wojennych np. ?czterej pancerni i pies?, był tam wszystkim znany rudy (102) z którym wszyscy wiązali największe emocje, można było wejść do niegp oraz samolot wojskowy.

Po zwiedzeniu muzeum poszliśmy na dalszą część wyprawy do lasu, gzie miała się odbyć gra terenowa, celem gry było wbiegnięcie do wielkiego koła i nie zostać przy tym dotkniętym przez drużynę pilnującą. Zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny składające się z Dzików i Wilków oraz druga z Łosiów i Żmij. Pierwsza ekipa ruszyła zielonym szlakiem w celu zastawienia pułapki, niestety coś poszło nie tak i grupa zeszła z kierunku, idąc szlakiem konnym. Błądzili dobrą godzinę (albo nawet dłużej) aż w końcu znalazł ich niezawodny Paweł. Dotarli z nim na miejsce gry (która się ostatecznie nie odbyła). Odpoczęliśmy trochę i ruszyliśmy dalej (Paweł musiał nas opuścić, aby udać się na odprawę hufca) do miejsca, w którym rozpaliliśmy ogniska. Po zjedzeniu kiełbasek graliśmy w wiele różnych gier typu "trzy patyki", "zegar" oraz "pakistan", czas zleciał nam tak szybko i przyjemnie, że nie zauważyliśmy nawet, że trzeba już wracać. Na szczęście zadzwonił Pawcio i powiedział, że rodzice młodszych harcerzy już się denerwują.

Skończyliśmy zabawę, ugasiliśmy ogniska i posprzątaliśmy po sobie. Udaliśmy się wszyscy na przystanek WKD. Droga minęła nam dobrze, no może pomijając jedną ?niespodziankę?. Dotarliśmy na miejsce skąd zabrał nas pociąg. W Warszawie na oficjalne zakończenie razem zaśpiewaliśmy "Bratnie Słowo" i każdy poszedł w swoją stronę, lub z innymi na Plac Narutowicza. Osobiście uważam że gdyby pierwsza gra się udała, wycieczka byłaby idealna.

zast. "Dziki"