Zaczyna się rok 1917, "P. O. drużynowego" jest w dalszym ciągu Stefan Gutowski. O całokształcie pracy Drużyny w początku roku nie mamy dokładnych wiadomości. W Archiwum zachowały się tylko papiery, odnoszące się do organizacji i pracy III plutonu, który zorganizować otrzymał rozkaz Al. Mianowski przy końcu ubiegłego roku.

"Za pośrednictwem p. E. Włodarkiewicza zyskaliśmy sobie osobny lokal dla plutonu przy ul, Kopernika 41. Punkt ciężkości budżetu plutonu przenieśliśmy ze składek na dochody, uzyskane pracą chłopców. Każdy zastęp miał swoje źródło zarobkowania. I zastęp wydawał pisemko "Sulimczyk", II zastęp zajmował się fotografowaniem i odbijaniem fotografii z dziejów Drużyny, III - fabrykował torebki, IV - roznosił broszurki. W ten sposób rozporządzaliśmy większymi sumkami i ekwipowaliśmy powoli pluton. Praca polegała na zebraniach tygodniowych. Wszyscy chłopcy prowadzili książeczki, w których zdawali dokładnie sprawę z tego, co się działo na zebraniach. Mniejwięcej co 2 tygodnie odbywały się wycieczki w okolice Warszawy. Między jedną i drugą wycieczką odbywały się ćwiczenia na mieście. Trzydniówki; do Kaczego Dołu, do Jozefowa, Dwudniówka do Zielonej. Jednodniówki do Żabieńca, Buchnika, Płódów i t.d. Największy nacisk kładłem na umiejętność orientowania się w terenie i szybkie zdejmowanie szkiców topograficznych i perspektywicznych, na umiejętność tropienia i podkradania się. 

1917 r. Zastęp 3-ci III plutonu.

Drużyna bierze udział w pierwszym uroczystym ślubowaniu na Dynasach i w zlocie okręgu I-go w Agricoli. III pluton występuje całkowicie umundurowany i wyekwipowany, z laskami i bębnem..." (Al. Mianowski, I Alb. Druż., st r. 30).

Na wiosnę 1917 r. następuje znowu reorganizacja. Z plutonów I i II, prowadzonych przez Wł. Popielawskiego i St. Gołębiowskłego zostaje stworzony I pluton pod Popielawskim. Numer II otrzymuje nowoutworzony pluton Mianowskiego, zaś jako III - zostaje przydzielony do Drużyny samodzielny pluton ze szkoły Wróblewskiego pod dh. Sujkowskim (dzisiejsza 27 W.D.H.), wkrótce zresztą odłączony.

Letni obóz zostaje urządzony w Joankach. Komendantem jest początkowo Tadeusz Gutowski, ( błąd - Tadeusz był w tedy w Legionach, a chodzi o "Młodszego Gucia" - Stanisława Gutowskiego - sprostowanie Wojtka Bogusławskiego) ale wkrótce wyjeżdża, zdając swą funkcję Stanisławowi Gołębiowskiemu, który prowadzi kolonię do końca.

Po wakacjach obejmuje na pewien czas Drużynę Tadeusz Gutowski, który wrócił z Legionów, ale ustępuje już w październiku, oddając Drużynę z powrotem B. Pniewskiemu, dawnemu drużynowemu z 1916 r., który zmuszony był opuścić (na niecały rok) to stanowisko z powodu przydziału do Głównej Kwatery.

Daje się odczuć duży brak instruktorów i z powodu b. częstych zmian na stanowisku drużynowego, brak ciągłości w pracy, a co za tym idzie, i osłabienie dyscypliny. 

Drużynę prowadzi Pniewski od końca października (to jest od ustąpienia Gutowskiego), przez listopad do początku grudnia; już raport półmiesięczny za okres od 1 grudnia 1917 do 1 stycznia 1918 (które to raporty w owym czasie musiały wszystkie drużyny składać do Naczelnictwa) jest podpisany przez dha Stefana Polkowskiego, jako "pełniącego obowiązki drużynowego".

Roman Różycki - "Kronika 25 lat dziejów Szesnastki 1911-1936"- Warszawa 1936 r.
Pisownia zgodna z oryginałem. Przepisał wyw. Marcin Weiss.

UZUPEŁNIENIE

Rok 1917, w przeciwieństwie do lat poprzednich, nie zaznaczył się w historii Szesnastki jakimiś dramatycznymi wydarzeniami. Podobnie było w całym harcerstwie warszawskim. Był to rok "pracy u podstaw", mozolnego trudu przy tworzeniu fundamentów wspólnej organizacji. Warszawa stała się teraz najważniejszym ośrodkiem harcerskim w Polsce, w którym rozwijała się metodyka i ideologia. Powołano oddzielne Główne Kwatery: męską i żeńską. Szefem męskiej GK był nasz Zawiszak, Piotr Olewiński, a członkiem niedawny drużynowy Bohdan Pniewski. Główna Kwatera sformułowała i ogłosiła dużą liczbę niezbędnych po zjednoczeniu nowych regulaminów pracy i zorganizowała kurs instruktorski. 

1917 r. Instruktorzy warszawscy. Od lewej stoją z tyłu: S. Rudnicki, J. Jakubowski, 
Janusz Rudnicki, S. Ferenz, Tadeusz Skotnicki, na przedzie: Z. Zalewski (siedzi), A. Zalewski, K. Herse (siedzi). 
Zdjęcie "Z dziejów Harcerstwa Polskiego 1910-1939".

W dniach 12-14 kwietnia odbył się w Warszawie zjazd kierowników pracy harcerskiej z całego Królestwa, który walnie przyczynił się do unormowania pracy i wytyczenia najważniejszych jej kierunków na najbliższą przyszłość. Podjęto starania, aby zainicjować podobne scaleniowe procesy również w Galicji i na terenach okupacji austriackiej, które wskutek zarządzenia władz były praktycznie całkowicie odcięte od okupacji niemieckiej. Jako emisariusze ZHP przekradali się tam między innymi Piotr Olewiński i Janusz Rudnicki.

Rozwinął się ruch wydawniczy. Wydawano pisma "Harcerz" i "Harcmistrz", oba na wysokim poziomie. Pisali tam między innymi Janusz Rudnicki i Alojzy Pawełek. Wydano też 7 tomików "Biblioteki Harcerskiej". I w tym przedsięwzięciu Zawiszacy mieli swój udział. Jerzy Wądołkowski napisał "Musztrę Plutonu", Ignacy Wądołkowski - "Musztrę jednostki i zastępu", Tadeusz Skotnicki był współautorem książeczki "Skauci w Obozie".

24 czerwca zorganizowano Zlot Drużyn Okręgu Warszawskiego. Mieszkańcy Warszawy ponownie zobaczyli zwarte i zdyscyplinowane szeregi harcerskie maszerujące przez miasto do Agricoli. Liczyły one już ponad 3000 harcerzy w 27 drużynach działających na terenie miasta. Była to dość pokaźna siła i na warszawiakach zrobiła ogromne wrażenie. Jak wiemy z "Kroniki" Różyckiego, w zlocie tym Szesnastka również brała udział.

Jednocześnie temperatura sporów politycznych spadła niemal do zera. Rozwój wypadków historycznych prowadził bowiem dwie odmienne orientacje polityczne na coraz bliższe sobie pozycje. Pod koniec 1917 roku można już było nawet odnieść wrażenie jakieś zgodnej symbiozy dwóch niedawno jeszcze zwalczających się obozów, wyrażającej się w podejmowaniu działań wzajemnie się uzupełniających. Nie oznacza to jednak, że "sprawa polska", którą żyły drużyny harcerskie zmierzała w jakimś przewidywalnym i zgodnym z oczekiwaniami kierunku. Wręcz przeciwnie. Wydarzenia roku 1917 były wielce dramatyczne i powodowały ogromne emocje. Huśtawka nastrojów oscylowała od euforii po "czarną rozpacz". Warto się temu przyjrzeć. Pomoże to zrozumieć oszczędne w słowach zapiski znajdujące się w "Kronice 25-lecia". A więc po kolei.

Na początku roku państwa centralne, realizując zapowiedzi Aktu 5 Listopada, powołały Tymczasową Radę Stanu. W reakcji na to Rosja ogłosiła, że po wygranej wojnie utworzy państwo polskie składające się z ziem wszystkich trzech zaborów. Zapowiedzi te, mimo że nie miały większego praktycznego znaczenia, dawały początek swoistej licytacji obietnic pomiędzy zaborcami. Rewolucja lutowa w Rosji przyniosła nową obietnicę w postaci deklaracji piotrogrodzkiej Rady Delegatów, która przyznawała Polsce niepodległość. Powołano nawet Komisję Likwidacyjną dla Królestwa Polskiego. Zaczęto również tworzyć Korpus Polski w Rosji.

To mogłoby doprowadzić do nowych napięć politycznych w Polsce. Narodowa Demokracja dostała bowiem długo oczekiwany dowód na realność swojej "drogi do niepodległości". Tak się jednak nie stało. Po pierwsze dlatego, że obietnice rosyjskie, wobec postępującej destrukcji tego państwa, miały niezbyt wielką wartość praktyczną. Po drugiego dlatego, że równocześnie obóz Piłsudskiego wykonał gwałtowny zwrot.

Otóż w kwietniu, na mocy Aktu 5 Listopada, Legiony Polskie pozostające dotąd pod dowództwem austriackim zostały w całości wcielone do armii niemieckiej, gdzie przekształcono je w jednostki kadrowe, które rozpoczęły szkolenie według regulaminów pruskich. Celem Niemców było wykorzystanie legionistów jako kadry podoficerskiej do tworzonej przez nich Polskiej Siły Zbrojnej ("Polnische Wehrmacht"), znajdującej się pod ścisłym niemieckim dowództwem i sformowanej głównie z żołnierzy rekrutujących się z przymusowego poboru. Po kilku miesiącach bałaganu i niepewności co do dalszego sensu trwania przy Niemcach, w lipcu 1917 roku doszło do tzw. kryzysu przysięgowego. I i III Brygada Legionów odmówiła złożenia przysięgi na wierność Cesarzowi Niemiec. W reakcji na to Niemcy internowali odmawiających złożenia przysięgi legionistów w obozach w Szczypiornie i Beniaminowie. Tych, którzy przysięgę złożyli wcielono do Polskiej Siły Zbrojnej. Żołnierzy pochodzących z Galicji i spod okupacji austriackiej odesłano do CK Armii. Kryzys przysięgowy okazał się prawdziwym "trzęsieniem ziemi" dla orientacji piłsudczykowskiej. Sam Komendant został przez Niemców uwięziony. W sierpniu Tymczasowa Rada Stanu podała się do dymisji.

Łatwo domyśleć się jaka atmosfera zapanowała wśród polskich elit, w tym również w harcerstwie. To, co jeszcze kilka miesięcy temu wyglądało tak optymistycznie, teraz nieomal zawaliło się w gruzy, zwłaszcza dla harcerzy, dla których największym marzeniem było dostać się do legionów. Teraz ci, którym to marzenie się spełniło i którzy byli dla reszty świetlanymi wzorami postawy patriotycznej, osadzeni zostali za drutami. Dotychczasową euforię zastąpiło przekonanie, że ich wysiłek, ofiara krwi i życia, okazały się daremne. Kto mógł "wyrywał" się do domu, wracał do pracy w harcerstwie i przede wszystkim w POW (np. Jurek Wądołkowski, Tadeusz Gutowski). Na szczęście, Piłsudski był na tyle przenikliwym politykiem, że ani na chwilę nie zawiesił działalności tej organizacji. POW działała półlegalnie i rozwijała się nawet wtedy, gdy wydawało się, że legiony są najskuteczniejszym środkiem walki o Polskę. Przypomnijmy, że Beniek - Ignacy Wądołkowski został w 1915 roku odkomenderowany z legionów do pracy w POW. Z czasem pełnił tam funkcję Komendanta Okręgu. POW nadal werbowała i szkoliła przyszłych żołnierzy przygotowując ich do działań w warunkach konspiracji. Ściśle współpracowano z harcerstwem. W szeregach POW była duża liczba starszych skautów (w tym z Szesnastki m.in.: B. PniewskiZb. Zdziarski, B. Bojanowski, O. Jastrzębski, J. Nowacki, M. Rogowski, T. Skinder, B. Pawłowicz). Natychmiast po kryzysie przysięgowym, POW w pełni się zakonspirowała i przeszła do przygotowania działań antyniemieckich.

Tymczasem pojawiły się i dobre wiadomości. Oto zachodnie państwa Ententy, zwłaszcza Francja, która nie musiała się już krępować sojuszniczą lojalnością wobec obalonego cara Rosji, poparła niepodległościowe dążenia Polaków. Nie było w tym nic z altruizmu. Francja, wyniszczona krwawą wojną, równie gwałtownie jak Niemcy potrzebowała polskiego rekruta. W sierpniu powołany został w Paryżu Komitet Narodowy Polski na czele z Romanem Dmowskim, który natychmiast został uznany przez Koalicję za przedstawicielstwo nieistniejącego jeszcze państwa polskiego. Jednocześnie rozpoczął się proces formowania Armii Polskiej we Francji. Żołnierze rekrutowali się z ochotniczego zaciągu prowadzonego zarówno wśród zamieszkałych na zachodzie Europy emigrantów, jak i jeńców niemieckich narodowości polskiej.

Informacje o politycznym sukcesie Narodowej Demokracji i zmianie stanowiska państw zachodnich wywołały w Polsce wielkie emocje. Powszechnie zadawano sobie pytanie: jak postępować w tej nowej sytuacji? Czy POW powinna wystąpić otwarcie przeciwko okupacji państw centralnych, nękać Niemców aktami zbrojnymi i w ten sposób wspierać wojenne plany Koalicji, czy jednak czekać na zmianę stanowiska obu cesarzy? Mimo, że do wojny po stronie sprzymierzonych przystąpiły Stany Zjednoczone, losy zmagań nie były jeszcze przesądzone. Choć gołym okiem widać było ogromny wysiłek, z jakim państwa centralne dźwigają ciężar wojny, jak tracą początkowy impet, sama wojna, mimo ogromnych ofiar i zniszczeń po obu stronach, jakby zatrzymała się w miejscu (wojna pozycyjna). Niemcy i Austria jeszcze miały szanse ją wygrać, tym bardziej, że na wschodzie Rosja z dnia na dzień pogrążała się w coraz większym chaosie. Otwarte wystąpienie przeciwko Niemcom i Austrii mogłoby w wypadku ich zwycięstwa pogrzebać "sprawę polską". 

Wbrew pozorom nie były to rozważania czysto teoretyczne. Dla harcerzy, a zwłaszcza dla instruktorów, wątpliwości te miały konsekwencje jak najbardziej praktyczne, jeśli nawet nie życiowe. Sprowadzały się bowiem do odpowiedzi na bardzo prozaiczne pytanie: co zrobić z otrzymanym wezwaniem do wojska, czyli do pozostającego pod niemieckim dowództwem Polnische Wehrmacht? Wczesną jesienią 1917 r. odpowiadano na te wezwania raczej wymigiwaniem się, szukaniem pretekstów do reklamowania się od wojska. Ale zaledwie kilka tygodni później, w październiku i listopadzie, nie było to już takie oczywiste.

Jak łatwo się domyśleć, Niemcy, które nawet jeszcze bardziej niż Francja potrzebowały świeżego rekruta, bitnego i zdolnego do poświęceń na krwawym polu walki, nie pozostawiły sprawy bez odpowiedzi. We wrześniu powołana została Rada Regencyjna. W jej skład weszli arcybp. A. Kakowski, ks. Z. Lubomirski i hr. J. Ostrowski. Rada miała za zadanie, do chwili powołania króla lub regenta, sprawować tymczasową władzę w Królestwie Polskim. Była oczywiście całkowicie zależna od obu cesarzy, ale jednak tworzyła namiastkę rządu polskiego. Do kompetencji tego rządu należały między innymi sprawy oświatowe i wymiar sprawiedliwości. W październiku Przekazano Radzie Regencyjnej zwierzchność nad Polską Siłą Zbrojną.

W tym momencie znów zmienił się stosunek harcerzy do Niemiec i do Polnische Wehrmacht. Choć nie był tak entuzjastyczny jak dawniej do legionów, to jednak część harcerzy i instruktorów decydowała się zgłosić do wojska. Liczono, na to, że co prawda dowodzona przez Niemców, ale jednak jednolita narodowo, wyszkolona i uzbrojona armia polska może wkrótce odegrać znaczącą rolę w decydującej "rozgrywce" o Polskę.

Tak to, na przestrzeni jednego tylko roku, nastąpiło, jak to się określa w literaturze, kilka "zaskakujących zwrotów akcji". Odbicie zmieniających się nastrojów społecznych odnajdujemy też w dziejach naszej drużyny. Efektem opisanej wyżej "huśtawki nastrojów" były ciągłe zmiany na funkcji drużynowego i duży brak kadry, co począwszy od jesieni prowadziło do obniżenia się poziomu pracy. Drużynowi i plutonowi wciąż gdzieś znikali. To wstępowali do wojska, to znów się z niego "urywali".

Na obniżenie się poziomu pracy, nie tylko z resztą w Szesnastce, miał wpływ również coraz bardziej niechętny stosunek niemieckich władz okupacyjnych, które doskonale zdawały sobie sprawę z roli, jaką harcerstwo pełni w życiu społeczeństwa polskiego. Po kryzysie przysięgowym wprowadzano coraz więcej ograniczeń administracyjnych utrudniających pracę. Na przykład wprowadzono specjalne zezwolenia na podróżowanie koleją, co utrudniało wycieczkowanie. Nie zatwierdzono też statutu organizacji, co przedłużyło okres jej półlegalnego żywota, dając Niemcom wiele okazji do różnego rodzaju szykan. Między innymi zakazano druku "Harcmistrza", a "Harcerza" zakazano rozsyłać pocztą, co odcięło od tego pisma środowiska prowincjonalne. Taka atmosfera nie mogła pozostać bez wpływu również na poziom pracy w Szesnastce.

Marek Gajdziński (2003 r.)

ZAWISZACY

Zawiszacy pozostający w legionach odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzowi. Jakimś cudem Jerzy Wądołkowski i Tadeusz Gutowski uniknęli internowania i wrócili do Warszawy, włączając się w pracę harcerską. Jerzy podjął pracę we władzach; między innymi zredagował podręcznik "Musztra Plutonu", a Tadeusz został drużynowym Szesnastki.

W POW działali: Ignacy Wądołkowski (Komendant Okręgu), Jerzy Wądołkowski, Tadeusz Gutowski, którzy wrócili z legionów oraz harcerze: Bohdan PniewskiZbigniew ZdziarskiJerzy Boguski, Bartłomiej Bojanowski, Oktawian Jastrzębski, Jan Nowacki, Mieczysław Rogowski, Tadeusz Skinder, Bohdan Pawłowicz.

Janusz Rudnicki pełnił funkcję Komendanta I Okręgu Stołecznego ZHP.

Piotr Olewiński pełnił funkcję Szefa Głównej Kwatery. Członkiem GK był też Bohdan Pniewski.

Marek Gajdziński (2003 r.)

Stan Drużyny na dzień 31.12.1917 r.

  • Drużynowy - Stefan Polkowski (w randze plutonowego)
  • 2 plutony:
    • I Pluton  - plutonowy Włodzimierz Popielawski
    • II Pluton  - plutonowy Aleksander Mianowski
  • Nieznana liczba zastępów.
  • Razem ok. 40 harcerzy.

Więcej...