Zaczyna się rok 1918. O pracy. Drużyny w tym okresie wiemy bardzo mało. Z imprez większych znane jest zorganizowanie kursu pływackiego na przystani B-ci Kozłowskich.

6 marca 1918 r. przejmuje Drużynę od Polkowskiego z powrotem Tadeusz Gutowski i prowadzi ją aż do letniego obozu. Cały ten okres zużytkowuje Drużyna na przygotowanie się do kolonii, a więc skompletowanie ekwipunku i zebranie funduszów. Pieniądze uzyskano ze szkoły im. Staszica. Na miejsce obozu zostały wybrane Grotowice, folwark pp. Zdziarskich, pamiętne z dwóch wycieczek Drużyny z lat poprzednich. Przez pierwszy tydzień kurs prowadzi Tadeusz Gutowski, potem wyjeżdża i wkrótce (rok później - 17.06.1919 r. - przyp. MG) ginie na froncie litewskim, ranny śmiertelnie, 17 czerwca pod Duniłowiczami; - umiera 28 czerwca w Wilnie. Sierżant l p. piechoty brygady strzelców, potem podporucznik 6 pułku piechoty Legionów, mianowany po śmierci Honorowym Harcerzem Rzeczypospolitej.

W bitwie pod Kaniowem ginie druh Drecki z drużyny im. Zawiszy Czarnego.

Po wyjeździe Gutowskiego komendę kolonii objął Aleksander Mianowski.

"Wiedząc, że po wakacjach obejmę Drużynę na stałe - pisze Mianowski w swoich wspomnieniach - staram się przygotować sobie szarże. Ćwiczę więc intensywnie całą kolonię, budząc niestety niezadowolenie w niektórych chłopcach, którzy chcieli kolonie traktować tylko jako miejsce wypoczynku. Zaprowadzenie ścisłej dyscypliny również nie wywołało zachwytu, szczególnie wśród starszych chłopców. Prawie wszyscy z pośród kolonistów zdali po wakacjach bardzo dobrze na II stopień. Urządziłem kilka kilkudniowych wycieczek do Rawy, Tomaszowa, Spały, Nowego Miasta i t. d. Nocowaliśmy przeważnie w namiotach, w lesie, sami także gotowaliśmy. Z początku Drużyna maszerowała jako całość, następnie rozbiłem ją na zastępy, które maszerowały różnymi drogami i spotykały się na miejscu noclegu. Wreszcie na ostatnich "wycieczkach dzieliłem chłopców na grupki po dwóch - trzech, dając im pewne zadania, np. wywiadowcze, wyznaczałem zbiórkę o 15 - 20 kilometrów dalej, przy czym marszruty były dokładnie wyznaczone. Był ogłoszony konkurs na opis zwiedzonych miast, znalazło się tam kilka bardzo ładnych prac. (Między innymi opis Rawy - znajduje się w I Albumie Drużyny). Do dużej wprawy doszło kilkunastu chłopców w sygnalizacji flagowej, np. Jacek Gołębiewski, Roman Morozowicz (zginął w 1920 r.), Z. Gołębiowski i kilku innych; wiadomości ich odpowiadają warunkom egzaminu na sprawność.

1918 r. Drużyna w szyku ubezpieczonym.
Kolonia w Grotowicach - z wycieczki do Rawy.

Saperskich ćwiczeń, z powodu braku materiałów, wiele czynić nie mogliśmy: mosty linowe, mostek drewniany w lasach spalskich i urządzenia wewnętrzne kolonii, jako to łóżka, półki, szkoła pływacka - to wszystko.

Wygłoszono kilka referatów; o lotnictwie, o walkach powstańczych w Rawskim, o skautingu polskim w Rosji, o socjalizmie, tytułów więcej nie pamiętam. 

Pracowaliśmy w polu przy zbiorach i pieleniu, zasypywaliśmy okopy, zarabiając w ten sposób na życie.

Odbyła się rozgrywka o tytuł mistrza Grotowic w grze w tenisa. Zawzięcie uprawiano gry skautowe... Trzykrotnie odbywały się nocne alarmy z wynikiem dość dobrym..." (Al. Mianowski, I Alb. Druż., str. 38). 

Obóz dał Drużynie bardzo dużo, przede wszystkim wobec położonego przez Mianowskiego nacisku na dyscyplinę. Chłopcy, rozpuszczeni długim okresem bałaganu, spowodowanego ciągłymi zmianami w Drużynie, nie bardzo chcieli poddawać się "podciąganiu". Jako wspomnienie z tych czasów zachował się dość komiczny dokument, a mianowicie:

"Sprawozdanie z zebrania pierwszego Rady Szeregowców kolonii w Grotowicach.

  1. Dha Naumoffa obrano na przewodniczącego większością głosów. 

  2. Dh. Przewodniczący otwiera zebranie. 

  3. Wniosek dha. Naumoffa: Wybrać dwóch szeregowców, którzy by uczestniczyli w naradach szarż, przemawiali w imieniu szeregowców i występowali jako delegaci plutonu. - Wniosek przyjęty jednogłośnie.

  4. Wniosek drugi: Należy zmienić stosunek szeregowców do szarż i odwrotnie. Szeregowcy powinni bezwzględnie spełniać wszelkie rozkazy szarż, będąc na służbie. 
    Proponujemy, aby szarża rozkazem; baczność, spocznij, dawała szeregowcowi do zrozumienia, że jest na służbie. Prosilibyśmy, aby w razie jakichś przekroczeń popełnianych przez żart, bezwiednie, lub przez lekkomyślność, druh Komendant zechciał najpierw napomnieć, jako starszy harcerz (znaczy to, aby zechciał najpierw wytłumaczyć zło, następnie nic przybierając tonu zwierzchnika (sic!) jako to: "ja się was nie pytam! proszę się uspokoić!" - ponieważ to wytwarza nieodpowiedni stosunek szarży do szeregowców, albowiem ta, mogąc odrazu stać się "na służbie" staje się postrachem dla szeregowców..."

(I Album Drużyny, str, 43). 

Jak się do tego pięknego projektu odnosiły władze i czy "przewodniczący dh. Naumoff zdołał wcielić w życie swój projekt - nie wiemy, w każdym razie słusznie możemy przypuszczać, że te, jedyne prawdopodobnie w dziejach harcerstwa, bolszewickie projekty szeregowców grotowickiej kolonii nie doszły do skutku...

Po powrocie z kolonii Drużynę prowadzi znowu przez tydzień dh. Gutowski, lecz z powodu swych obowiązków wojskowych oddaje komendę przybocznemu Aleksandrowi Mianowskiemu. Ale czasy są zbyt niespokojne, żeby można było prowadzić normalną pracę. W końcu października Mianowski zaciąga się do I baterii polowej. Po wypędzeniu Niemców reszta szarż wstępuje do wojska, w Drużynie zostaje tylko 3 zastępowych. Po Mianowskim obejmuje na parę dni Drużynę A. Włodarkiewicz, po nim Tadeusz Meissner. Wreszcie po Meissnerze obejmuje na czas dłuższy pracę Zygmunt Tyszka, zastępowy, który po trzyletniej nieobecności w Drużynie z powodu wyjazdu do Moskwy, zgłasza się do pracy 2 października, zaś funkcję "p. o. drużynowego" obejmuje 10 listopada 1918 roku.

W tym okresie czasu, jak i w czasie inwazji bolszewickiej, posiadamy o działalności i życiu Drużyny bardzo mało danych, bo archiwa z tych czasów zginęły. Historia Drużyny z tego więc okresu jest ustalona na podstawie wspomnień poszczególnych drużynowych pisanych już w latach późniejszych. Stąd pewne niedokładności i luki.

Roman Różycki - "Kronika 25 lat dziejów Szesnastki 1911-1936"- Warszawa 1936 r.
Pisownia zgodna z oryginałem. Przepisał wyw. Marcin Weiss. 

UZUPEŁNIENIE

Skąpe informacje na temat działalności Szesnastki w 1918 roku wynikają z założenia przyjętego przez redaktorów „Kroniki 25-lecia", aby opisywać tylko te wydarzenia, które działy się wewnątrz drużyny. A tych rzeczywiście było niewiele. Jednak istniała ważna i uzasadniona przyczyna takiego stanu rzeczy. Przyczyną tą było ogromne zaangażowanie się szarż w walkę o niepodległość Polski oraz w proces budowy jednolitej, ogólnopolskiej organizacji harcerskiej. A że szarże Szesnastki należały do najlepiej wyrobionych i najbardziej doświadczonych, ceniono je i starano się wykorzystać ku pożytkowi ogółu na szerszych odcinkach pracy harcerskiej. Cierpiała na tym sama drużyna. Lecz dziś z prawdziwą dumą, na jaką stać niewiele drużyn, możemy powiedzieć, że nasi instruktorzy walnie przyczynili się do powstania ruchu harcerskiego, który z czasem ogarnął szerokie kręgi najlepszej polskiej młodzieży. O ile bowiem skauting warszawski miał największy wpływ na ostateczne ukształtowanie się zasad idei, metodyki i organizacji ZHP, o tyle instruktorzy Szesnastki mieli największy wpływ na kształt skautingu warszawskiego. Dosyć mieliśmy na to przykładów w latach ubiegłych. Nie zabrakło ich także w roku odzyskania przez Polskę niepodległości.

Wróćmy na chwilę do opisu nastrojów patriotycznych, jakie panowały w Drużynie, w związku ze zmiennymi kolejami losów wojny, od której tak wiele zależało.

Już na początku roku (8 stycznia) Prezydent Stanów Zjednoczonych, Th. W. Wilson, wystąpił ze sławnym orędziem do Kongresu, w którym sformułował 14 warunków zawarcia pokoju w Europie. W punkcie 13-tym znalazł się postulat przyznania Polsce pełnej niepodległości oraz dostępu do morza. Był to akt ogromnej wagi dla przyszłych losów naszego kraju. Stany Zjednoczone w ciągu kilku zaledwie lat stały się bowiem potężnym i tak naprawdę, jedynym mocarstwem światowym. Imperia, które rządziły światem przed rokiem 1914, straciły swoje znaczenie na skutek wyniszczającej je wojny. Jej losy zależały od potencjału gospodarczego i militarnego Stanów Zjednoczonych, które przystąpiły do wojny i właśnie były w trakcie przerzucania ogromnych ilości broni i żołnierzy do zachodniej Europy. Dla wielu stało się jasne, że z chwilą, gdy ponad dwa miliony dobrze uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy amerykańskich wejdzie do walki po stronie Francji i Wielkiej Brytanii, losy wojny zostaną przesądzone, a stroną dyktującą warunki pokoju będą Stany Zjednoczone. Gdy zatem jednym z tych warunków stał się postulat ustanowienia niepodległego państwa polskiego, nikt już w Polsce nie miał wątpliwości, co do tego, po której stronie należy się teraz opowiedzieć.

Problem polegał jednak na tym, że Polska nadal okupowana była w całości przez wojska niemieckie i austro-węgierskie. Uprawnienia przyznane przez okupantów Radzie Regencyjnej dawały Polakom dość duże możliwości prowadzenia cywilnych i wojskowych przygotowań do ustanowienia wolnego państwa. Przypomnijmy, że Rada Regencyjna miała formalne zwierzchnictwo na Polską Siłą Zbrojną i otrzymała duże prerogatywy w ważnych dziedzinach życia cywilnego: sądownictwie i szkolnictwie. Własne oddziały wojskowe, nawet znajdujące się obecnie pod obcym dowództwem, mogły odegrać w przyszłości istotną rolę w obronie młodego państwa i formowaniu własnego już wojska. Istnienie nawet ograniczonego rządu z jego ministerstwami i urzędami, pozwalało szykować cywilne kadry i załatwiać wiele ważnych, bieżących spraw. Otwarte wystąpienie przeciwko okupantom zniweczyłoby te możliwości.

Dylematy te były w harcerstwie dobrze uświadamiane. Chociażby dlatego, że wskutek nie zatwierdzenia przez Niemców statutu ZHP, organizacja ta stała się formalnie nielegalna i, aby utrzymać możliwość działania, musiała schronić się pod opiekę podległego Radzie Regencyjnej Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Niemcy bardzo niechętnie patrzyli na żywiołowy rozwój harcerstwa, ale aby nie powodować zadrażnień z Polakami, nie chcieli ingerować w przyznane Radzie Regencyjnej uprawnienia oświatowe. Patronat ministerstwa sprawdzał się tak doskonale, że wiosną 1918 r. powołano podległy mu Naczelny Inspektorat Harcerski. Urząd ten tworzyli doświadczeni instruktorzy. Na kolejne pół roku stał się on wobec okupantów oficjalną władzą wszystkich drużyn harcerskich działających na terenie Królestwa.

Dzięki temu protektoratowi nastąpiło ponowne ożywienie pracy w drużynach. W Warszawie, na przykład, zorganizowano w maju wielką rewię harcerską z okazji obchodów święta 3 maja oraz wystawę pt. „Jak harcerstwo pracuje", którą zwiedziło ponad 4000 warszawiaków. W wystawie tej czynny udział brała też 16WDH. Dzięki Inspektoratowi udało się w tak trudnych czasach zorganizować wiele obozów drużyn, a także wielki, czterotygodniowy kurs instruktorski dla 92 uczestników i 72 uczestniczek z terenu całego Królestwa, Wielkopolski i Małopolski. Kurs ten, dzięki wzajemnemu poznaniu się wielkiej liczby instruktorów z różnych dzielnic Polski, położył podwaliny pod mający się wkrótce rozpocząć proces scalania całego polskiego skautingu. Dokonało się to w dniach 1-2 listopada w Lublinie, dokąd zjechały delegacje reprezentujące wszystkie odłamy skautingu polskiego (z wyjątkiem delegacji lwowskiej, która zajęta była na miejscu – o czym będzie jeszcze mowa). Na zjeździe tym powołano ogólnopolski Związek Harcerstwa Polskiego i 13 osobową Naczelną Radę Harcerską, w której między innymi znalazł się nasz Zawiszak, Piotr Olewiński.

Wróćmy jeszcze do „sprawy polskiej" i przypomnijmy, że w listopadzie 1917 roku wybuchła w Rosji kolejna rewolucja, tym razem bolszewicka. To oznaczało definitywny upadek imperium. Bolszewicy postanowili wycofać się z wojny. W lutym 1918 r. zawarli z państwami centralnymi pokój, na mocy którego Niemcy i Austro-Węgry uzyskały pełną kontrolę na ziemiami przedrozbiorowej Polski z wyjątkiem oddanej Ukrainie chełmszczyzny. To ustępstwo Niemiec, dokonane na koszt przyszłego państwa polskiego, wywołało w Polsce falę protestów. Między innymi, walczący jeszcze po stronie Austrii Polski Korpus Posiłkowy gen. J. Hallera, złożony z byłych legionistów odesłanych po kryzysie przysięgowym do Galicji, przekroczył front austriacko-rosyjski pod Rarańczą i połączył się z II Korpusem Polskim. Obie połączone w ten sposób formacje uderzyły na Niemców i w maju stoczyły z nimi krwawą, przegraną niestety bitwę pod Kaniowem, która stała się później symbolem współdziałania oddziałów polskich walczących do tej pory po przeciwnych stronach. W bitwie tej zginął jeden z naszych Zawiszaków, skaut II stopnia i zastępowy - Władysław Drecki. Korpusy Polskie, które starały się bronić ludność Polską przed bolszewikami, zostały następnie przez Niemców rozbrojone i rozwiązane.

Tymczasem rozstrzygnięcie wojny miało nastąpić na froncie zachodnim, gdzie dotarły już znaczne siły amerykańskie. W sierpniu Niemcy zaczęli ponosić znaczące klęski w północnej Francji, co zmusiło ich do odwrotu. Morale armii nagle się załamało. To przesądziło o szybkiej klęsce Niemiec, gdzie podobnie jak w Cesarstwie Austro-Wegierskim, kryzys wywołany wysiłkiem wojennym powodował coraz większe niezadowolenie społeczne.

Począwszy od października wypadki potoczyły się bardzo szybko. Obserwując załamanie państwa niemieckiego, Rada Regencyjna proklamowała 7 października postanie niepodległego państwa polskiego, 12 października przejęła zwierzchnictwo nad wojskiem, a 23 października powołała rząd, który zwrócił się do KNP w Paryżu, aby ten reprezentował go wobec sprzymierzonych. Na razie były to tylko deklaracje polityczne bez większego znaczenia praktycznego, bowiem na całym terytorium Polski rozlokowane były znaczne siły niemieckie i austriackie. Nie miały one już jednak woli walki. Marzeniem żołnierzy było zrzucić mundur i wrócić do domu. W szeregach utrzymywał ich już tylko strach przed dowódcami.

Rozbrajanie armii austriackiej na terenie Krakowa i Małopolski rozpoczęło się z końcem października. Do akcji tej przystąpili legioniści, POW i młodzież, w tym duża liczba miejscowych harcerzy. Rozbrajanie oddziałów austriackich przebiegało bezkrwawo i zakończyło się przejęciem pełnej kontroli nad terenami Galicji przez Polską Komisję Likwidacyjną. Jedynie w okolicach Lwowa ujawnił się żywioł ukraiński, który przy pomocy swoich wojsk, począwszy od dnia 1 listopada, próbował opanować miasto. W obronie Lwowa wystąpiła ludność polska, w tym oczywiście harcerze (którzy tym samym nie stawili się na zjeździe zjednoczeniowym w Lublinie). Zacięte walki o każdą ulice trwały przez kilka następnych miesięcy pochłaniając dużą liczbę ofiar.

W Kongresówce, która była okupowana przez wojska niemieckie charakteryzujące się znacznie wyższym poziomem dyscypliny, akcja rozbrojeniowa musiała zostać o wiele lepiej przygotowana pod względem wojskowym. Liczono się z oporem oddziałów niemieckich. Między innymi, 3 listopada odbyła się odprawa dowództwa POW z Wydziałem Wojskowym Inspektoratu Harcerskiego, na której omówiono udział i zadania harcerzy w planowanej akcji. Na szczęście tego samego dnia w Niemczech wybuchła rewolucja. 9 listopada abdykował cesarz i proklamowano republikę. Chaos, jaki tam powstał spowodował, że zaniepokojeni o losy własnych rodzin żołnierze niemieccy o niczym innym tak nie marzyli, jak o szybkim powrocie do domu.

10 Listopada do Warszawy powrócił zwolniony z więzienia w Magdeburgu, opromieniony sławą Komendant Legionów, Józef Piłsudski. To stało się hasłem do rozpoczęcia akcji rozbrajania Niemców. Jeszcze tego samego dnia po zmroku kilkunastu najstarszych harcerzy warszawskich odbierało broń zaskoczonym i niczego się nie spodziewającym żołnierzom. 11 listopada nad ranem, na Placu Trzech Krzyży, przeprowadzono alarmową zbiórkę starszych harcerzy ze wszystkich drużyn. Utworzono z nich trzy kompanie. Ich dowództwo objęli: ppor. Jerzy Wądołkowski i ppor. Tadeusz Gutowski oraz ppor. Piotr Olewiński. Wszyscy trzej to niedawni drużynowi Szesnastki. Dowodzone przez nich kompanie harcerskie brały udział w zajęciu Ratusza, Dworca Głównego, Komendy Policji, patrolowały ulice i trzymały stałą wartę przy Komendancie Piłsudskim. Rozbrajanie Niemców nie wszędzie przebiegało spokojnie. Większe oddziały stawiały opór. Stopniowo jednak udało się opanować wszystkie ważniejsze punkty miasta. Podobne akcje wykonano w pozostałych większych miastach byłej już Kongresówki. Tego samego dnia na froncie zachodnim Niemcy podpisały akt zawieszenia broni i zakończyła się pierwsza wojna światowa. Dzień 11 listopada uznany został za datę odzyskania przez Polskę niepodległości i ustanowiony świętem państwowym.

11 listopada Rada Regencyjna przekazała Piłsudskiemu dowództwo nad tworzącym się wojskiem polskim, a 14 rozwiązała się przekazując mu pełnię władzy cywilnej. Piłsudskiemu podporządkował się również tymczasowy rząd utworzony 7 listopada w Lublinie. W kraju praktycznie nie funkcjonowała jeszcze żadna realna władza. W szybkim tempie starano się więc sformować wojsko i policję, utworzyć niezbędne urzędy i inne instytucje publiczne. W tych newralgicznych dniach harcerze pełnili służbę pomocniczą. Trzymano warty przy obiektach publicznych i magazynach chroniąc je przed grabieżami. Szczególnie w Warszawie, pomoc harcerstwa przyniosła miastu wielkie korzyści, dzięki udanej akcji mobilizacyjnej przeprowadzonej 11 listopada i świetnej samoorganizacji.

W połowie listopada utworzono w Warszawie Batalion Harcerski, w którym zgrupowano harcerzy zgłaszających się ochotniczo do tworzącego się Wojska Polskiego. Już po tygodniu batalion liczył trzy kompanie piechoty i jedną karabinów maszynowych. Dowództwo batalionu i poszczególnych pododdziałów objęli wyłącznie oficerowie-harcerze: por. Tadeusz Młodkowski – dowódca batalionu oraz ppor. Jerzy Wądołkowski - dowódca 1 kompanii, ppor. Tadeusz Gutowski - dowódca 2 kompanii,  ppor. Piotr Olewiński - dowódca 3 kompani, a później zastępca dowódcy batalionu, pchor. Janusz Rudnicki - adiutant batalionu, Stanisław Rewoliński i inni. Mimo, że harcerze z entuzjazmem rwali się na front i na odsiecz Lwowa, władze wojskowe uznając ten oddział za najbardziej pewny, włączyły go do garnizonu stołecznego. Do marca 1919 roku batalion pozostawał w Warszawie ochraniając ją przed ewentualnymi niespodziankami ze strony zrewolucjonizowanych wojsk niemieckich, które masowo przemieszczały się ze wschodu wracając do własnego kraju. Batalion strzegł miasta także przed "rodzimą bolszewicką kanalią", skłonną do organizowania rozruchów i sabotażu. 

Komenda Batalionu Harcerskiego w Warszawie, listopad 1918 r. 
Od lewej: lewej ppor. Jerzy Wądołkowski - dowódca 1 komp., ppor. Tadeusz Gutowski - dowódca 2 komp., pchor. Janusz Rudnicki - adiutant, por. Tadeusz Młodkowski - dowódca batalionu, ppor. Piotr Olewiński - dowódca 3 komp. 

Jak widzimy, większość wojskowej kadry dowódczej oddziałów harcerskich, zarówno podczas akcji rozbrajania Niemców w Warszawie jak i w Batalionie Harcerskim, to oficerowie - Zawiszacy. Nie brakło w tych oddziałach również szeregowych harcerzy Szesnastki. Świadczy to o jakości wychowania harcerskiego. To poświęcenie dla Ojczyzny brało się wprost z ducha, jaki panował w drużynie od samego początku jej istnienia. Jeśli nawet praca czysto harcerska przejściowo miała z tego powodu ucierpieć, to czyż cel dla jakiego miała być poświęcona nie był tego wart?

Marek Gajdziński (2003 r.)

ZAWISZACY

Od 6 lutego Jerzy Wądołkowski pełnił funkcję Komendanta Okręgu Stołecznego.

W Batalionie Harcerskim pełnili służbę: 

1918 r. Szarże 1 kompanii Batalionu Harcerskiego. W mundurze oficerskim ppor. J. Wądołkowski.

1918 r. I kompania Batalionu Harcerskiego na apelu.

Pod Kaniowem zginął Władysław Drecki.

Wojciech Bogusławski (1986 r.)

Stan Drużyny na dzień 31.12.1918 r.

  • p.o. drużynowego - Zygmunt Tyszka ( w randze plutonowego)
  • W drużynie ok. 30 harcerzy w 4 -ech zastępach.
  • Kadra i starsi chłopcy wstąpili do Batalionu Harcerskiego.

Więcej...