Początek 1941 r. był okresem najgorszych chyba nastrojów w społeczeństwie polskim. Niemiecki terror nasilał się z dnia na dzień. Polaków wyrzucano z domów i wysiedlano. Na ulicach Warszawy Niemcy urządzali łapanki. Ujęci w nich ludzie trafiali najpierw do obozu przejściowego na ulicy Skaryszewskiej, a następnie wywożeni byli do niewolniczej pracy na terenie Rzeszy. Pod Oświęcimiem Niemcy zbudowali obóz koncentracyjny, w którym początkowo więziono polską inteligencję i ludzi podejrzewanych o udział w ruchu oporu. W Warszawie utworzono getto, w którym zamknięto ponad 400 tysięcy osób pochodzenia żydowskiego siłą wysiedlonych z domów w Warszawie, a także przewiezionych z innych miejsowości. Hitler panował już nad całą niemal Europą. Nie udało mu się jedynie pokonać Anglii. We wschodniej części Polski, Związek Sowiecki stosował nieco mniej demonstracyjną, ale równie co Niemcy okrutną, politykę wyniszczania narodu polskiego, wysiedlając setki tysięcy Polaków w głąb Rosji, gdzie czekała ich śmierć z zimna, głodu i wskutek ciężkiej przymusowej pracy. Sojusz Hitlera ze Stalinem wydawał się trwały i mocny – nie do pokonania. Jedyna nadzieja ludzkości, Stany Zjednoczone, nie paliły się do wojny.

W Drużynie nastroje nie odbiegały od tego co można nazwać powszechnymi odczuciami. Było nawet jeszcze gorzej. W tym czasie popełnił samobójstwo jeden z piątki harcerzy uczestniczących w intensywnym kursie zastępowych, Gustaw Mazurkiewicz.  Możemy sobie tylko próbować wyobrazić jak ta strata wpłynęła na chłopców.

Tymczasem 22 czerwca , zupełnie niespodziewanie, wydarzyło się coś, co obudziło nadzieje Polaków. Niemcy, przy użyciu ogromnych sił uderzyły na Związek Sowiecki. To, że dwaj okupanci zaczęli prowadzić ze sobą wyniszczającą obie strony, krwawą i okrutną wojnę, mogło oznaczać dla Polski realną szansę na zmianę jej tragicznego położenia. Polacy uczepili się tej nadziei i mimo, że na ulicach Warszawy terror nie zelżał ani o jotę, nagle powiało optymizmem.

Znacznie wcześniej, bo w lutym, przeprowadzono pierwszy nabór do Drużyny. Powstał zastęp „Komary”.  Jego zastępowym został Zbyszek Stok – Stokowiec, a znaleźli się w nim: Andrzej Pawłowski, Tadeusz Sułowski, Jerzy Reinstein, Jerzy Suchenek, Marek Strasburger, Jarosław Jedliński, a później dołączyli Bohdan Szeliski i Wiesław Szeliski.

„Zastęp Komarów - chłopcy z prywatnej, powszechnej szkoły pani Mietkiewiczowej, jednej z tych jawnie działających szkół powszechnych, na których opierała się siatka tajnych kompletów gimnazjalnych. Szkoła mieściła się w budynku przy rogu ulic Oboźnej i Sewerynowa. Pani Mietkiewiczowa, należy to powiedzieć, była ciotką Jana i Andrzeja Pawłowskich. Janek Pawłowski, jeden z c Cietrzewi, działał w Szesnastce przed wojną i wspierał Szesnastkę konspiracyjną, jego młodszy brat Andrzej był bardzo czynny w drużynie konspiracyjnej. A willa państwa Mietkiewiczów przy Filtrowej 44 była przed wojną jednym z ośrodków życia towarzyskiego zastępu Cietrzewi. Tak się ciągnęły pewne linie organizacyjne i personalne. Pragnę je tu uwidocznić – konspiracja Szesnastki była organicznym przedłużeniem drużyny przedwojennej, silnie była zakorzeniona w nurcie żywej tradycji  tej gromady młodych ludzi.” K. Koźniewski – Gawęda o Szesnastce

Moment powołania do życia „Komarów” tak wspomina jeden chłopców, Tadek Sułowski, który później, na długie dziesięciolecia, związał się z Szesnastką:

„Pewnego dnia, zimowym rankiem znaleźliśmy się w wilii państwa Mietkiewiczów, w mieszkaniu pp. Pawłowskich na Filtrowej. Po kilku minutach poproszona nas do drugiego pokoju, gdzie przywitał nas szczupły, ciemny, wysoki młody człowiek w okularach, lat ok. 25. Był to Michał Woynicz – Sianożęcki, drużynowy okupacyjnej Szesnastki. Michał nie przedstawił się. Tylko od razu zaczął mówić o naszej przyszłej przynależności do jednej z czołowych drużyn Warszawy. Numeru i imienia drużyny przez długi czas jednak nie znaliśmy. Michał opowiadał nam długo o harcerstwie, o drużynie, o obozach letnich i zimowych. Słuchaliśmy go cali zafascynowani , wpatrzeni weń, z piekącymi policzkami. Za tydzień Michał przyprowadził nam zastępowego. Młody, wysoki, przystojny chłopak, miał 16 lat. Był energiczny, wesoły i bardzo szybko pozyskał nasze zaufanie, okiełznał nasze temperamenty. Zbyszek rozpoczął z nami pracę od podstaw; gry, zabawy, gawędy. Zbiórki odbywały się raz w tygodniu, początkowo u Andrzeja Pawłowskiego (Filtrowa 44), później w mieszkaniach innych chłopców”.

W maju powołano kolejny zastęp – „Jeleni”. Na jego czele stanął Zdzisław Szeliski. Zastęp rekrutował się z nieco starszych chłopców uczęszczających na tajne komplety gimnazjum Staszica.  Do zastępu należeli: Feliks Szebeko, Jan Moes, Stanisław Starowiejski oraz dwaj bracia bliźniacy Zygmunt i Józef Przewłoccy, od razu przezwani – pierwszy „Jackiem”, drugi „Plackiem”.

Oba zastępy różniły się od siebie. Jako się rzekło, „Komary” były nieco młodsze. Chłopcy znali się tylko ze szkoły. Zaprzyjaźnili się dopiero w Drużynie. Na początku zgodnie z wszelkimi regułami konspiracji przyjęto pseudonimy. „Jelenie” były starsze, chłopcy znali się doskonale przez swoich starszych braci bądź rodziców. Przyjmowanie pseudonimów nie miało więc sensu. Każdy zastęp pracował osobno. Żaden z poborowych nie wiedział ile jest zastępów w Drużynie w i kto do nich należy. Dawało to nawet możliwość rozgrywania pewnego rodzaju ćwiczeń i gier wywiadowczych na ruchliwych i zatłoczonych w ciągu dnia ulicach Warszawy. Jedną takich gier rozegrano pomiędzy placem Zbawiciela, a placem Napoleona (obecnie plac Powstańców Warszawy). Chłopcy z „Jeleni” dostali różnego rodzaju zadania do wykonania na tym terenie. Mieli wpięte w klapy bilety tramwajowe. „Komary” otrzymały rozkaz wypatrzeć ich w tłumie, śledzić i dokładnie zrelacjonować wszystkie ich ruchy i działania, sami przy tym nie będąc dostrzeżonymi. Gra udała się wspaniale. Tadkowi Sułowskiemu udało się nawet odczytać treść kartki pocztowej wysłanej przez jednego „Jeleni” na Poczcie Głównej.

Można powiedzieć: typowa harcerska gra miejska ćwicząca spostrzegawczość i spryt. Ale w tej konkretnej sytuacji dla chłopców było to ćwiczenie czysto wojskowe – wywiadowcze. Podobnych gier i ćwiczeń było więcej. Z czasem Szesnastka podjęła poważne zadania wywiadowcze zlecone przez ZWZ, jak choćby regularna obserwacja komendy wojsk niemieckich znajdującej się na Krakowskim Przedmieściu w tzw. Domu bez kantów.

Każdy z harcerzy miał obowiązek poznać wszelkie możliwe przejścia pomiędzy domami, poprzez podwórka, strychy i piwnice. Na zbiórkach ćwiczono umiejętność przenikania z jednego miejsca w drugie, szybkiego i nierzucającego się w oczy poruszania po mieście, przenoszenia meldunków i gubienia pościgu. Znów niby typowo harcerska zabawa, a jednak wielu Zawiszaków wspomina, że umiejętności te ratowały im później życie.

Chłopcy byli uczeni jak się zachować w razie wpadki. Każdy przechodził niezwykle trudne i emocjonujące, indywidualne ćwiczenie polegające na pozorowanym aresztowaniu go przez gestapowskiego tajniaka. W tej niewdzięcznej roli występowali współpracujący z Drużyną dorośli Zawiszacy. Sprawdzano jak chłopiec się zachowa podczas zatrzymania i w śledztwie. Potem, gdy z ogromną ulgą dowiadywał się, że to tylko ćwiczenia, wspólnie analizowano jego postawę i popełnione błędy. Oczywiście to jak się zachował zostawało na zawsze tajemnicą  tych dwóch ludzi.

Pod koniec roku przeprowadzono bieg harcerski na stopień młodzika. Przeszkody znajdowały się na ulicach, a także w domach prywatnych. Chłopcy musieli się wykazać umiejętnościami z zakresu; samarytanki, pionierki, terenoznawstwa, ponadto spostrzegawczością, znajomością historii Polski i Warszawy. W tym i w kolejnych biegach uczestniczyli jako sędziowie starsi Zawiszacy między innymi: Andrzej Pfeffer, Janek Pawłowski, Heniek, Kropatsch „Kaktus”, Tadek Ulankiewicz, Lutas Schelenberg, Adaś Gacek i inni.

W tym mniej więcej czasie funkcje przybocznego drużyny objął phm. Jędrek Zieliński.

Marek Gajdziński

KPH

W 1941 roku wznowiło działalności Koło Przyjaciół Harcerzy. Do najczynniejszych członkiń koła należały panie Walentyna Zielińska – przewodnicząca, Stefania Szeliska, Janina Szeliska, Alicja Szebeko i Maria Sobańska. Później w działania koła włączyło się szereg innych matek harcerzy. Prowadzono akcję zapraszania na obiady chłopców z rodzin wielodzietnych znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej. Wyszukiwano odpowiednie lokale umożliwiające organizowanie zbiórek, w tym również gier i ćwiczeń na powietrzu.

Zawiszacy

  • Jan Nowacki - były zastępowy - zamordowany w Oświęcimiu.
  • Jan Idzikowski – były zastępowy - zamordowany w Oświęcimiu.
  • Adam Mnich - zamordowany w Oświęcimiu.
  • Tadeusz Sobieszczański – rozstrzelany na ulicy
  • Leszek Łoziński – zmarł tragicznie
  • ppłk. Jan Włodarkiewicz, jako współtwórca koncepcji akcji „Wachlarz”, został mianowany jego komendantem, a Tajna Armia Polska weszła w skład ZWZ.

 

Stan drużyny na 31.12.1941 r.

Więcej...