Relacja Marka Tumiłowskiego z XLIV obozu 16 WDH nad jeziorem Sośno w 1973 roku.

Cały wielki półwysep dla nas. Wysoki, stary sosnowy las. Miejsce jakby stworzone dla harcerzy. Na zdjęciu półwysep od strony kuchni i kąpieliska.

Najpierw była kwaterka. Wyjeżdżamy z Warszawy. Pogoda świetna, więc zainstalowaliśmy się silną grupą na pace, czyli odkrytej skrzyni ładunkowej ciężarowego Jelcza. Razem ze sprzętem. Każdy wymościł sobie jakąś norę i fajnie. Wytrzymaliśmy tam krótko i już na wysokości Łomianek rozciągaliśmy plandekę a i sami upchnęliśmy się do szoferki. Wygonił nas oczywiście deszcz. Dalszą drogę przebyliśmy chyba w osiem osób w szoferce. Siedziałem za kierowcą na puszkach z farbą, a po dwóch godzinach byłem sztywny jak pogrzebacz.

Tworzyliśmy mikrozgrupowanie z 223 WDH, z którą łączyły nas zażyłe wieloletnie kontakty. Prowadziliśmy wspólną kuchnie i zaopatrzenie.

Pierwszy raz w obozie 16 uczestniczyły dziewczyny, a komendantką została Zofia Jasińska. Duet Jasińska-Hołodowicz stanowił zdecydowany czynnik sprawczy i zarządzający, a nasi instruktorzy Jarek Kopaczewski, Tadeusz Gacki zostali pozbawieni funkcji decyzyjnych. Tak było z woli szczepowego i Komendy Hufca.

Rysiek Kukuła i ja, trochę starzy jak na zastępowych, odseparowani od komendy, znaleźliśmy prawdziwą satysfakcję w pracy czysto harcerskiej ze swoimi zastępami. Szczególnie prace pionierskie postawiliśmy na niezły poziomie i takich instalacji namiotowych mógłby pozazdrościć niejeden zastęp starszoharcerski.

W moim zastępie pracowali późniejsi luminarze harcerstwa czyli Leszek Kuczyński i Marek Gajdziński. Ja ten zespół wspominam jako wzorowy, najlepszy z jakim przyszło mi kiedykolwiek współpracować. Mimo starych wzorców dyscypliny nawiązaliśmy bardzo sympatyczne więzy koleżeńskie. Nie chwaląc się, mimo zdecydowanie nieprzychylnego stosunku komendantki i „oporu materii" zwyciężyliśmy w punktacji „ w cuglach". Jestem pewien, że pojęcie „hartowania" związane jest z wymyślnego kształtu pieńkiem w naszym namiocie. Ujawnijcie się ci którzy wiedzą lub pamiętają o co chodzi.

Chłopakom przydzielono najtrudniejsze instalacje obozowe. My budowaliśmy pomost. Brakło trochę surowca, i pomost w założeniach szeroki, gwałtownie się zwężał tworząc w środku długości coś w rodzaju wanny. Oszczędnościowo podszedł do tematu także jeden z moich kolegów, przybijając żerdzie zbyt krótkimi gwoździami. Gdy nieopatrznie stanąłem na krawędzi, zwaliłem się z pomostu aż miło, a na dodatek wbiłem sobie piłę w nogę. Wydarłem z wody żądny krwi. Moja już się lała. Pierwszy uciekał Leszek. Miał chyba coś na sumieniu, bo darł trampki aż się w lesie kurzyło. Reszta też znikneła.

W naszych relacjach tak rzadko wspominamy ogniska obozowe, nie te pod kuchnią (to info dla mniej zorientowanych). A przecież to kluczowy element idei harcerstwa. Ogień z całym ceremoniałem jego palenia, może kiedyś podjęlibyśmy się trudu opisania zwyczajów i ceremoniału, krąg ludzi zainteresowanych we wspólnym przebywaniu i pracy, budzi najbardziej atawistyczne, puszczańskie instynkty. Ja nigdy nie byłem mocny ze śpiewania, czy gawędzenia, dlatego każda osoba z takimi talentami, była mile widziana w naszym kręgu / zastępie. Miałem nadzieję, że taką personą będzie Leszek. Na obóz stawił się ze starą gitarą, co rokowało nieźle na przyszłość. Rzeczywistość okazała się i śmieszna i straszna. Wiecie co znaczy miękka gitara ? To taka, gdzie struny znajdują się w minimalnej odległości nad progami. Lechu testował miękkość instrumentu wbijając paznokieć w pudło rezonansowe. Do końca życia zapamiętam tego wirtuoza.

Służba w kuchni wypadała stosunkowo rzadko, ale za to nagotować trzeba było sporo. Nie wiem jak to jest teraz, ale chłopakom zdecydowanie lepiej to wychodziło. Ja gotowałem najmocniejszą herbatę na wszystkich zgrupowaniach i z urzędu kwatermistrz wydzielał na mój dyżur podwójny jej przydział. Jak komuś była za mocna, to zawsze mógł rozwodnić jezioranką. Za to na cukrze przyoszczędziłem.

Zorganizowaliśmy z Ryśkiem bieg harcerski. Poświęciliśmy na to dużo pracy, czasu i prywatnego snu, bo chcąc przeprowadzić to w dawnym, dobrym stylu, zgodnie z najlepszymi tradycjami, bieg miał być nocny i wymagał sprawdzenia trasy nocą. Gdyby się udało, to naprawdę byłoby co wspominać. Trasa wiodła w zróżnicowanym terenie: wysokim lasem, duktami leśnymi, skrajem młodnika, ale i po długim śliskim pniu nad wredną kałużą błota. Decyzję o skróceniu trasy podjęła Komendantka, gdy chłopaki byli już na trasie. Dziewczyny odbyły bieg w warunkach spaceru po lesie, a część zadań zaliczyły w obozie. Za to zagarnęły pewnie lwią część stopni i awansów. 

 

Miejsce obozowe...

 

...30 lat później

Chatka Robinsona została zredukowana do wymiaru biwaku dla przedszkolaków, a mimo to bawilibyśmy się setnie gdyby nie ta idea obozu Rzymian. W jakiej chorej głowie narodził się pomysł desantu Rzymian na Pojezierze Brodnickie?

Pod koniec obozu (22-27 sierpień) wybraliśmy się na sześciodniowy rajd. Trasa: Golub Dobrzyń, Rypin, Będzin, Mława 136 km. Średniowieczny zamek w Golub-Dobrzyniu nad malowniczą Drwęcą zrobił na nas wrażenie, i tylko szkoda, że nie trafiliśmy na żaden turniej rycerski.

Mimo wyraźnego nieprzystawania Komendantki do idei harcerstwa , nie był obóz smutasów. Zabawa była pierwszorzędna, pogoda jak rzadko, uczestnicy między sobą nieantagonistyczni. Harcerstwo obroni się samo przed wszystkimi zakusami ideowców, spod jakiego sztandaru by nie byli. Nawiązało się wiele sympatycznych znajomości i przyjaźni na wiele następnych lat. Ta sama ekipa spotkała się pod namiotami w następnym roku.

Marek Tumiłowski
wrzesień 2005r. 

Kąpielisko nad Sośnem


Statystyka

XLIV Obóz 16 WDH 
Termin: 24.07-22.08.1973 rok 
Lokalizacja: Lasy nad jeziorem Sosno - poczta Zbiczno 
Nazwa: Obóz V Legii Zaalpejskiej i I Kohorty Wolnych Rzymianek - zabawa w Rzymian 
Komendantka: Zofia Jasińska 
Z-ca komendanta: Jarosław Kopaczewski 
Oboźny: Tadeusz Gacki 
Instruktor: Ewa Hołodowicz 
Stan: kadra + 14 harcerek i 17 harcerzy w 5 zastępach:

Zastępy
Zastęp 1 - XIII Manipuł Reński - zast. Marek Tumiłowski
Zastęp 2 - VII Bobovita Jazdy Partyjskiej - zast. Ryszard Kukuła
Zastęp 3 - Manipuł Spartakusa - zast. Janek Malanowski
Zastęp 4 (żeński) - IV Sprzymierzony Manipuł Mameluków - zast. Iwona Wróbel, a później E.Berlińska 
Zastęp 5 (żeński) - I Sprzymierzony Manipuł Gladiatorek - zast. Małgorzata Leja. 
W rywalizacji zwyciężył XIII Manipuł Reński