W połowie stycznia odbyła się tradycyjna Choinka, na którą przybyło znacznie więcej niż zwykle Zawiszaków. Liczniejszą obecność dawnych harcerzy, tłumaczono zainteresowaniem jak Drużyna radzi sobie w nowych warunkach powstałych w kraju oraz zbliżającym się Jubileuszem 70-cio lecia.

W dniach 18-31 stycznia, w Podzamczu koło Leska odbył się XXVII Obóz Zimowy Szesnastki. Komendę zimowiska stanowili: pwd. Lesław Kuczyński – komendant, org. Tomasz Rokicki – oboźny i org. Jurek Wójtowicz – kwatermistrz. W obozie udział wzięło 20 harcerzy w 5 zastępach i 8 harcerek w jednym zastępie:

  • Lotna Eskadra – zastępowy odkr. Sławek Papuć,
  • Samuraje – zastępowy trop. Darek Wilkowski,
  • Słonie – zastępowy och. Artur Patynowski,
  • Jastrzębie – zastępowy och. Norman Matracki,
  • Komańcze – zastępowy och. Michał Petrow,
  • Puchacze – zastępowa szer. Kasia Borowa.

W zawodach między zastępami zwyciężyła Lotna Eskadra Sławka Papucia. Na zimowisku dominował program narciarski. Odbyło się też kilka zimowych gier terenowych i bieg harcerski, na którym zostały zdobyte 2 stopnie ochotnika i 2 ochotniczki.

W lutym część młodszej kadry drużyn harcerskich wyjechało na zimowisko instruktorskie hufca do Spały. Uznano, że wobec zmian zachodzących w Polsce i trwającego procesu odnowy harcerstwa, starsi harcerze Szesnastki powinni znaleźć się w gronie kształcących się przyszłych instruktorów hufca, nie po to nawet aby samemu zdobyć jakąś wiedzę, lecz po to by promieniować własnym przykładem i w ten sposób mieć oddolny wpływ na postawę kursantów. Uznano, że aby mieć realny wpływ na ochockie harcerstwo, nie można się od niego izolować. Idee głoszone przez „obcych" są przyswajane trudniej, niż te same wyrażane przez „swoich". Zadaniem Zawiszaków na kursie było, zaprzyjaźnić się z rówieśnikami z innych szczepów i wszędzie gdzie się da, polemizować z partyjnymi wykładowcami popularyzując postulaty KIHAM-u.
W połowie zimowiska, w zupełnej tajemnicy, do Spały przybyli Marek Gajdziński i Lesław Kuczyński. Kilka dni przebywali na miejscu mieszkając w namiocie rozbitym na brzegu Pilicy. Na miejscu biwaku odbywały się potajemne odprawy z harcerzami Szesnastki biorącymi udział w kursie. Celem tych spotkań było skontrolowania skuteczności podjętej akcji, podniesienie na duchu wykonujących ją harcerzy oraz uzupełnianie argumentacji przydatnej w toczących się na kursie dyskusjach.
Trudno zmierzyć wyniki tego przedsięwzięcia. Na pierwszy rzut oka nic się od tego w hufcu nie zmieniło. Jako całość pozostał bastionem partyjnego betonu, nastawionym wrogo do idei odrodzenia harcerstwa w kształcie postulowanym przez KIHAM. Ale z drugiej strony, każda kropla drąży kamień i kto wie czy podjęta wtedy akcja nie miała wpływu na wydarzenia, które miały miejsce w latach późniejszych, kiedy to absolwenci tego kursu uzyskali większy wpływ na kształt swoich środowisk.

Począwszy od lutego, instruktorzy Kręgu Zawrat wykorzystując swoje dawne znajomości z instruktorami hufca, a także znajomości zawarte na zakończonym właśnie kursie instruktorskim, rozpoczęli akcję kolportowania półlegalnej i nielegalnej, bo wydawanej poza kontrolą cenzury, harcerskiej „bibuły". Do rąk, zwłaszcza młodszych instruktorów hufca, zaczęły trafiać czasopisma, książki i podręczniki metodyczne wydawane przez KIHAM i Niezależne Wydawnictwo Harcerskie (NWH). Dzięki kolejnym numerom wydawanego przez KIHAM „Bratniego Słowa" popularyzowano działania podejmowane przez kręgi i informowano o bieżącej sytuacji w Związku. Przedwojenne podręczniki metodyczne takie jak „System Zastępowy", „Wskazówki dla skautmistrzów", „Jak prowadzić drużynę harcerską", itp. wskazywały na zalecany przez KIHAM, model pracy harcerskiej i odkłamywały pionierską metodologię narzucaną przez władze harcerskie przez ostatnie dziesięciolecia. Wyniki tej akcji okazywały się bardzo zachęcające. O ile bowiem, instruktorzy hufca, w ogromnej większości, odżegnywali się od udziału i oficjalnego wyrażenia poparcia dla działań KIHAM-u, o tyle nielegalną „bibułę" kupowali bardzo chętnie. Można przypuszczać, że również ją czytali, co nie mogło nie mieć wpływu na ich późniejsze poglądy i postawę.

Instruktorzy Szesnastki, aktywnie włączyli się w wewnętrzną pracę warszawskiego kręgu KIHAM. Skoncentrowano się głównie na pracy w komisji opracowującej nowy, ale silnie nawiązujący do przedwojennego, system stopni harcerskich. Doświadczenia Szesnastki w tym względzie miały duży wpływ na efekt końcowy zwłaszcza w sferze wymagań szczegółowych.

Przed rozpoczęciem VII Zjazdu ZHP, instruktorzy Zawratu rozkleili na ulicach miasta i rozdali przechodniom kilka tysięcy ulotek informujących społeczeństwo o aktualnej sytuacji w ZHP i stanowisku Porozumienia KIHAM wobec zdominowanego przez „partyjny beton" zjazdu organizacji. Po jego zakończeniu, kiedy okazało się, że żaden z istotnych postulatów KIHAMU nie znalazł akceptacji najwyższej władzy Związku, Rada Szczepu postanowiła mimo wszystko wprowadzić w Szesnastce proponowany przez KIHAM tekst Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego oraz opracowany przez kręgi nowy system stopni harcerskich.

W tym miejscu, warto poświęcić kilka słów wyjaśnienia i odnieść się do niewątpliwie dwuznacznej wymowy tego aktu.

Od samego początku, KIHAM przyjął strategię działania polegającą na pracy w kierunku odnowy i zmiany charakteru istniejącego Związku Harcerstwa Polskiego. Z perspektywy lat można dyskutować czy była to wtedy strategia słuszna. Tym bardziej, że był to ewenement w posierpniowym ruchu odnowy społecznej. Robotnicy nie tracili czasu na odnowę CRZZ i utworzyli własny Niezależny i Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność". Studenci powołali własny NZS, tworząc konkurencję dla reżimowego SZSP. To są przykłady najbardziej widoczne, ale podobny sposób postępowania przyjęło większości odradzających się społeczności. Instruktorzy harcerscy, ze względu na przywiązanie do tradycji, postanowili pozostać w ZHP i spróbować zmienić tę organizację od środka. Przy podejmowaniu tej decyzji, ogromne znaczenie miał specyficzny charakter organizacji skupiającej głównie dzieci i niepełnoletnią młodzież. Narażanie jej na ewentualne szykany i represje ze strony komunistycznych władz byłoby zbyt dużym ryzykiem i samo w sobie stanowiłoby już nadużycie moralne. Skoro więc przyjęto już taką strategię, należało być konsekwentnym.
Niestety, już na etapie kampanii wyborczych, w których wybierano władze i delegatów na Zjazd ZHP, stało się jasne, że odnowa tej organizacji metodami statutowymi i demokratycznymi nie będzie możliwa. Tak też się stało. Na Zjeździe przytłaczającą większość delegatów stanowili przedstawiciele zbiurokratyzowanego, w większości partyjnego aparatu harcerskiego, którzy z tradycyjnym harcerstwem mieli tyle wspólnego co przeciętny Polak z chińskim baletem. Ich członkostwo w ZHP, miało charakter partyjnej delegacji do ideowo-propagandowej pracy na odcinku dziecięco – młodzieżowym i było tylko kolejnym szczeblem w partyjnej karierze. Było oczywiste, że Zjazd odrzuci wszelkie postulaty KIHAM-u, potwierdzi przewodnią rolę partii komunistycznej, wyznaczony przez nią ideowy charakter organizacji i kierunki pracy związku. Tak też się stało. Co w tej sytuacji mieli robić instruktorzy związani z KIHAM-em i podległe im drużyny? Jedynym w pełni uczciwym rozwiązaniem było opuszczenie ZHP. Tak postąpiło kilku instruktorów i parę – dosłownie parę środowisk. W zasadzie, z pośród warszawskich drużyn, tylko 14WDH i 70WDH opuściły ZHP i przeszły do utworzonego przez swoich instruktorów Niezależnego Ruchu Harcerskiego (NRH). Większość instruktorów KIHAM-u oceniła, że w ówczesnej sytuacji ryzyko takiej akcji jest zbyt duże i najprawdopodobniej skończy się ona represjami i utratą wpływu na skupioną w harcerstwie młodzież. Przypomnijmy, że partia komunistyczna otrząsnęła się już z sierpniowego szoku, odzyskiwała dawną pewność siebie i możliwości działania. Ocena ta była całkowicie słuszna. Dziś już wiemy, że wtedy właśnie rozpoczęły się przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego w wyniku, którego NRH zostało zmuszone do rozwiązania się. Rezygnacja z pracy w harcerstwie też nie mogła być brana pod uwagę gdyż oznaczałaby całkowitą kapitulację i oddanie młodzieży na pastwę komunistów. Jedynym możliwym wyjściem z tej sytuacji było kontynuowanie pracy w zgodzie z wyznawanymi ideałami. Tego nie można było jednak pogodzić z dotychczasowymi zasadami statutowymi ZHP, których treść i wymowę potwierdził Zjazd. Od września 1980 roku, sprawy poszły już za daleko. Rozbudzone zostały nadzieje na istotne zmiany w Związku. W szerokiej instruktorskiej dyskusji uświadomiono sobie główne kierunki tych zmian i sformułowano szczegółowe postulaty, których treść została szeroko spopularyzowana w społeczeństwie, a co ważniejsze, w środowiskach harcerskich związanych z KIHAM-em. W tej sytuacji, rezygnacja z tych postulatów i podporządkowanie się uchwałom Zjazdu, nie mogło być w ogóle brane pod uwagę. Nie można było nagle przekreślić własnej postawy ideowej i zrezygnować z własnych przekonań. To oznaczałoby zdradę ideałów i co równie ważne - zdradę harcerzy oraz zaprzepaszczenie dorobku i dotychczasowych efektów pracy. Nie pozostawało nic innego jak stworzyć własnym drużynom możliwie szeroką przestrzeń do nieskrępowanego działania w zgodzie z wyznawanymi ideałami, biorąc na siebie wszystkie konsekwencje działań niezgodnych ze statutem ZHP. Za ostateczną granicę 'elastyczności', uznano zasadę, aby pod żadnym pozorem nie kłamać. Oznaczało to, że dopóki w ramach ZHP będzie można otwarcie działać w zgodzie z własnym sumieniem, dopóty drużyny skupione wokół KIHAM-u pozostaną w Związku.

Począwszy od wczesnej wiosny, prowadzono na terenie hufca akcję informacyjną o harcerskich Mszach Świętych organizowanych w kilku warszawskich kościołach. W tym przypadku, odzew był minimalny. Można przypuszczać, że obok całkowitego zakazu zorganizowanego uczestnictwa w tego typu mszach wydanym przez władze ZHP, istotnym czynnikiem powstrzymującym drużynowych przed udziałem ich drużyn w zorganizowanym harcerskim życiu religijnym był ich osobisty, ukształtowany w harcerstwie, niechętny stosunek do publicznego demonstrowania swoich przekonań religijnych. Ponadto, ogromna większość z nich była osobami niewierzącymi o światopoglądzie ukształtowanym przez komunistyczną ideologię.

W samej Szesnastce, udział harcerzy w tych mszach traktowano jako całkowicie dobrowolny. Informacje o nich były wywieszane na szczepowej tablicy ogłoszeń znajdującej się w szkole. Ponieważ nie organizowano zbiórek do udziału w tych mszach, harcerzy i instruktorów Szesnastki, pojawiało się tam bardzo niewielu. Nic w tym dziwnego. Tak się złożyło, że sfera życia religijnego była przez ostatnie dziesięciolecia, mocno w Szesnastce zaniedbana, a nawet całkowicie pomijana. Udział Drużyny w corocznych Mszach Świętych w intencji poległych i zmarłych Zawiszaków nie był traktowany jako przeżycie religijne, lecz raczej jako manifestacja wierności tradycji. Poza tym corocznym „kościelnym incydentem", ani w Szczepie, ani w samej Drużynie, nie było żadnych innych przejawów życia religijnego. Na obozach, nie organizowano wyjść na niedzielne Msze Święte, nie było modlitwy wieczornej i nie modlono się przed posiłkami. W ogniskowych gawędach nie robiono odniesień do dekalogu, ani nie wspominano w ogóle o Bogu. Nawet w pieśni wieczornej „Bratnie słowo sobie dajem…" słowa „Bóg jest tuż…" zmieniono na „noc jest tuż…", co było całkowicie zgodne z oficjalną (zakłamaną) wersją tej pieśni. Wiara w Boga była traktowana w Szesnastce, jako całkowicie prywatna sprawa harcerzy i religijności w żaden sposób nie łączono ani nie traktowano jako składnika ideologii harcerskiej. Wobec tego typu tradycji ukształtowanej przez ostatnie dziesięciolecia, trudno było oczekiwać nagle jakiegoś przełomu. Udział w harcerskich Mszach Świętych, które na fali odnowy zaczęto organizować w niektórych kościołach, nie cieszył się więc wielkim powodzeniem wśród instruktorów Szesnastki, ani tym bardziej z braku zachęty, także wśród jej harcerzy i harcerek. Raz tylko, Szesnastka w zwartym szyku, wraz ze swoim pocztem sztandarowym, wzięła udział w mszy odprawionej w katedrze warszawskiej z okazji Jubileuszu 70-lecia Harcerstwa. Przy czym podobnie jak w przypadku corocznych mszy u św. Jacka, potraktowano to bardziej jako manifestację niezależności od władz ZHP, niż świadome przeżycie o charakterze religijnym.

Wczesną wiosną w Muzeum Woli zorganizowana została przez Hufiec Mokotów, wystawa przedstawiająca i popularyzującą 70-cio letnią historię Harcerstwa. Otwarto ją jeszcze przed Zjazdem ZHP. Jakim musiała być zaskoczeniem dla większości partyjnych delegatów, którzy jeszcze rok wcześniej z ogromną pompą świętowali szeroko popularyzowany w partyjnych środkach masowego przekazu Jubileusz 35-lecia harcerstwa w Polsce. To prawda – ich czerwone harcerstwo miało swój początek latem 1944 roku, w zajętym przez Armię Czerwoną Lublinie. Lecz tu, okazywało się czarno na białym, że historia harcerstwa jest dłuższa i znacznie bardziej bogata oraz, że korzenie tego ruchu nie mają nic wspólnego z socjalizmem. Zgromadzone eksponaty ukazywały obraz harcerstwa funkcjonującego według zasad, do których powrót postulował KIHAM. Wśród pokazywanych eksponatów znalazło się kilka zdjęć i przedmiotów wypożyczonych od Zawiszaków i prezentujących wkład Szesnastki w rozwój Harcerstwa Polskiego. Zdjęcia tych eksponatów zostały pokazane w „Świecie Młodych" – oficjalnym harcerskim piśmie młodzieżowym i w „Motywach" – piśmie dla instruktorów wydawanym przez GK ZHP.

Jednocześnie w czasopiśmie „Stolica" ukazał się artykuł Włodka Dusiewicza pt. „Góralskie kostki w harcerskim otoku" będący krótkim streszczeniem historii Szesnastki.
W Święta Wielkanocy, Polskie Radio w I Programie nadało godzinną, nocną audycję o Szesnastce i jej zbliżającym się jubileuszu. W audycji wzięli udział szefowie Zawiszackiego Komitetu Obchodów Jubileuszu 70-lecia 16WDH: Zyg Wierzbowski i Andrzej Pawłowski. W ten sposób realizowano kolejne elementy planu przygotowań do mających odbyć się we wrześniu, obchodów rocznicy powstania Szesnastki.

Równie dużo działo się w drużynach.

W Szesnastce męskiej postanowiono poważnie zabrać się za odbudowę sprawnego systemu zastępowego. Uznano, że wobec narosłych przez lata zaniedbań w tej dziedzinie, tradycyjne formy kształcenia zastępowych są nieskuteczne. Brak odpowiedniej praktyki działania, nie mógł być przezwyciężony poprzez najbardziej nawet doskonałe kursy o charakterze teoretycznym. Trzeba było stworzyć w praktyce pożądane i czytelne wzorce zachowań. Dla osiągnięcia tego celu, zdecydowano się posłużyć z goła niekonwencjonalną metodą kształcenia. Mianowicie na funkcję zastępowych w istniejących zastępach mianowani zostali doświadczeni instruktorzy, a dotychczasowi zastępowi zostali podzastępowymi. W ten sposób wzmocnione zastępy, miały przez kolejnych kilka miesięcy, aż do obozu, żyć intensywnym, atrakcyjnym i w pełni pożytecznym życiem, prowadzone przez o wiele starszych, doświadczonych i świadomych swej roli instruktorów. I tak, zastępowymi zostali:

  • phm. Marek Gajdziński w zastępie Wikingów z podzastępowym och. Andrzejem Rutą,
  • pwd. Lesław Kuczyński w zastępie Jastrzębi z podzastępowym och. Normanem Matrackim,
  • przod. Artur Baczyński w zastępie Komandosów z podzastępowym trop. Waldkiem Kulikiem,
  • przod. Jacek Kajak w połączonych zastępach Komańczy i Lotnej Eskadrze z podzastępowym och. Michałem Petrowem.
  • Jedynie zastęp Czarne Stopy pozostał pod komendą dotychczasowego, doświadczonego zastępowego, jakim był odkr. Sławek Papuć z podzastępowym och. Arturem Derwińskim.

Znawca klasycznej metodyki harcerskiej wnet dostrzeże niezgodność tego rozwiązania z kanonem systemu zastępowego, którego istota opiera się zjawisku grupy rówieśniczej. Znacznie wyższy wiek zastępowych burzył rówieśniczy charakter zastępu, ale była to sytuacja przejściowa będąca w istocie specyficzną formą kształcenia zastępowych. W ciągu niecałego pół roku, standard pracy zastępów podniósł się nieprawdopodobnie. Przede wszystkim, zastępowi odbyli wiele rozmów z rodzicami swoich harcerzy uświadamiając im cele i zasady pracy w harcerstwie. W wyniku tego, znacznie poprawiła się dyscyplina i obecność na zbiórkach. Rodzice lepiej rozumiejąc obowiązki synów wynikające z przynależności do Drużyny i znając plany zastępów, starali się nie organizować im zajęć kolidujących z tymi obowiązkami, a wręcz nawet dopingowali synów do lepszej i bardziej intensywnej pracy. Dobrze przygotowane zbiórki zastępów, na których pojawiali się wszyscy chłopcy stały się bardzo atrakcyjne i pożyteczne. Głównie prowadzono na nich gry i ćwiczenia przygotowujące chłopców do zdobycia kolejnego stopnia harcerskiego według nowych wymagań opracowanych przez KIHAM. Zastępy wyruszały na własne wycieczki i biwaki. Wspólnie przeżyte przygody jeszcze bardziej konsolidowały zastępy przekształcając je w autentyczne grupy przyjaciół.

W okresie świąt, zorganizowany został kolejny IV wiosenny obóz wędrowny. I tym razem trasa forsownej wędrówki przebiegała przez Góry Świętokrzyskie. Komendę obozu stanowili: phm. Marek Gajdziński – komendant, org. Tomasz Rokicki – oboźny i przod. Jacek Kajak – kwatermistrz. W obozie uczestniczył tylko jeden zastęp z drużyny męskiej – 5-ciu chłopców z Jastrzębi pod wodzą nowego „super" zastępowego pwd. Lesława Kuczyńskiego oraz Ala Pietrzak – drużynowa dziewcząt. Program obozu poza elementami krajoznawczymi, ukierunkowany był na przygotowanie zastępu Jastrzębi do kolejnego rajdu o tytuł najlepszego zastępu hufca.

Obóz udał się wspaniale. Jego cel został osiągnięty. Jastrzębie przeszły intensywny kurs techniki i pozostałej wiedzy harcerskiej. W wyniku tego przeszkolenia, ich poziom przygotowania do rajdu był naprawdę bardzo wysoki. Niestety, zaraz po powrocie z obozu, epidemia grypy „zdziesiątkowała" chłopców, uniemożliwiając zastępowi wzięcie udziału w rajdzie. Jedyna pociecha, że osiągnięty efekt nie został całkiem zmarnowany i Jastrzębie w przyszłości okazały się bardzo zgranym i wartościowym zastępem.

Inny zastęp – Wikingowie, wybrał się w początkach maja na trzydniowy biwak zastępu nad rzeczkę Korabiewkę w Puszczy Bolimowskiej. Przypadek sprawił, że w bezpośredniej okolicy znalazł się również biwak 14 WDH-y (z NRH), która postanowiła podejść zastęp z Szesnastki i wykraść jego proporzec. Dzięki czujności warty, zostało to udaremnione, a w wyniku akcji odwetowej, jeszcze tej samej nocy, Wikingowie zdobyli w obozie Czternastki mundur ich drużynowego (Delfina) i drobny ekwipunek. Nie trudno sobie wyobrazić jak ta przygoda i osiągnięty sukces wpłynęły na atmosferę w zastępie. Dość powiedzieć, że już wkrótce Wikingowie przemianowani na Żubry, będąc najmłodszym zastępem w Drużynie, stali się jej filarem, a później także „kopalnią kadry".

Tydzień później, Drużyna zorganizowała wzorem lat ubiegłych, kolejne manewry, tym razem pod kryptonimem „Topór". Znów zakończyły się one pełnym zwycięstwem Grunwaldu, który zdołał tak wymanewrować harcerzy ze 181 WDH-y, że nie tylko zdobyto ich patrolówkę, ale także zwinięto z biwaku i wykradziono jeden z namiotów.

22 maja, Szesnastka wzięła udział w defiladzie najstarszych drużyn stolicy zorganizowanej przez Komendę Chorągwi. Warto odnotować ten fakt, jako, że ilustruje on doskonale rozdarcie ówczesnych władz ZHP. Z jednej strony partyjne pryncypia ideowe nakazywały harcerskim urzędnikom konsekwentną postawę negującą 70-cio letni dorobek harcerstwa. Z drugiej strony oddolne działania harcerskie z wielkimi sukcesami odkłamywały zafałszowaną przez komunistów historię harcerstwa. Nie mały udział, w tym miała również Szesnastka, prowadząca aktywne i bardzo nagłaśniane przygotowania do własnego Jubileuszu. W tej sytuacji władze ZHP musiały zająć jakieś stanowisko. Organizacja defilady była jednym z przejawów zmiany ich stosunku do historycznej spuścizny ZHP. Na skutek oddolnej presji instruktorów skupionych w Porozumieniu KIHAM, nie można było dalej upierać się przy lansowanej do niedawna tezie o utworzeniu harcerstwa dopiero przez komunistów w lipcu 1944 roku. Partyjne władze ZHP, musiały z bólem przyznać, że harcerstwo nie było ich wynalazkiem, że w momencie wkroczenia wojsk radzieckich do Polski, miało już swój bogaty dorobek, który został przez nich przechwycony i wykorzystany do własnych celów.

Taka była prawdziwa wymowa tej defilady, w której zarówno Szesnastka jak i inne stare drużyny, wzięły udział z niekłamaną satysfakcją osiągniętego celu.

Niestety, partyjna propaganda pominęła milczeniem całe to wydarzenie, mimo, że w dniu, tradycyjnie uznawanym za rocznicowy, (w związku z wydaniem pierwszego rozkazu skautowego na ziemiach polskich) była to jedyna uroczystość organizowana oficjalnie przez władze ZHP. Obszerne relacja z defilady ukazała się jedynie w wewnętrznym, zethapowskim czasopiśmie instruktorskim „Motywy".

Na początku czerwca, dla tego samego czasopisma, drużyna Grunwald urządziła pokazową grę patrolową. Fotoreportaż zawierający wiele zdjęć ukazujących ćwiczenia polowe w wykonaniu harcerzy Szesnastki, zajął całą stronę w 26 numerze Motywów. Później w piśmie tym bardzo często wykorzystywano zrobione wtedy zdjęcia harcerzy do ilustracji najprzeróżniejszych zamieszczanych tam artykułów.

Poza tym, zgodnie z przyjętym założeniem, praca odbywała się głównie w zastępach. Obok regularnych zbiórek zastępów, organizowano wiele wycieczek i kilkudniowych biwaków, lecz nie całą drużyną tylko właśnie w zastępach.

W tym samym czasie, w drużynie żeńskiej zorganizowano pobór, który tylko nieznacznie zwiększył stan ilościowy do 20-tu harcerek. Za to, dziewczęta zdecydowały się na zmianę w regulaminie umundurowania. Granatowe berety zastąpiono szarymi rogatywkami o kroju identycznym jak męskie nakrycia głowy. Zmiana ta, podyktowana była chęcią włączenia kostek góralskich do żeńskiego munduru. Tak też się stało i począwszy od lata 1981 roku również dziewczęta nosiły tradycyjne zawiszackie kostki w otokach swoich rogatywek.
Z jednej strony, decyzja ta symbolizowała pragnienie harcerek przyjęcia w pełni całej spuścizny Szesnastki i uznania jej za swoją własną. To musiało cieszyć zwłaszcza w kontekście niedawnej historii tej drużyny. Z drugiej jednak strony, był to kolejny krok w kierunku wyzbycia się przez dziewczęta swojej programowej odrębności i upodobniania się do drużyny męskiej, co budziło wiele zastrzeżeń ale niestety tylko wśród bardziej doświadczonej kadry instruktorskiej chłopców, którzy już wtedy trafnie upatrywali w tym procesie przyczyn słabości harcerstwa żeńskiego.

W czerwcu miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie. Oto męska zuchowa Gromada Robin Hooda przy organizacyjnej pomocy drużyny Grunwald, udała się na pierwszy w historii Szczepu, biwak zuchowy pod namiotami. Praca zuchowa, nabierała coraz większego impetu. Już wkrótce miało nastąpić jeszcze jedno ważne wydarzenie w pracy zuchowej Szczepu.

W sierpniu (28.07-23.08), odbył się kolejny LII obóz stały Szesnastki. Tym razem zdecydowano się na zmianę charakteru terenu przeznaczonego na lokalizację obozu. W ostatnich latach, wyjeżdżano głównie nad jeziora, na północ kraju. Obecnie obóz został rozbity na południu tj.na Roztoczu, nad piękną i dziką rzeką Tanew, w okolicy wsi Rebizanty. Z początku obóz stanowił zgrupowanie dwóch podobozów drużyn męskiej i żeńskiej oraz pierwszej w historii Szesnastki kolonii zuchowej. Komendantem całości był phm. Marek Gajdziński, kwatermistrzem – pwd. Wojtek Iwan, magazynierem – pwd. Jurek Wójtowicz, instruktorem kuchennym – org. Anna Kuczyńska (funkcja konieczna ze względu na obecność zuchów), pielęgniarką – org. Małgorzata Biesiadowicz (była drużynowa) i kierowcą hm. Marek Wronkowski.

Podział na dwa podobozy harcerskie okazał się niestety niewypałem. Zdecydowano się nań mimo niskiej liczebności drużyny żeńskiej licząc na jej usamodzielnienie programowe. Niestety, w podobozie tym praca szła bardzo źle i w końcu po kilku dniach zdecydowano się na reorganizację i połączenie podobozów w jedną całość. Komendę stanowili: phm. Marek Gajdziński – komendant, phm. Lesław Kuczyński – oboźny (poprzednio komendant podobozu męskiego) i przod. Ala Pietrzak –instr. programu żeńskiego (poprzednio oboźna w podobozie dziewcząt). Niestety na skutek ostrego konfliktu personalnego pomiędzy Lesławem i Alicją ta ostatnia została usunięta z obozu.

Poza komendą, w obozie udział wzięło 29-ciu harcerzy w 5-ciu zastępach i 9 harcerek w jednym zastępie:

  • Lotna Eskadra – zastępowy och. Wojtek Żurek,
  • Czarne Stopy – zastępowy trop. Waldek Kulik,
  • Jastrzębie – zastępowy och. Norman Matracki,
  • Komańcze – zastępowy och. Michał Petrow, a po połączeniu podobozów przod. Jacek Kajak,
  • Wikingowie – zastępowy och. Andrzej Ruta, a po połączeniu podobozów przod. Artur Baczyński,
  • Piesze Łuczniczki – zastępowa och. Dorota Serek.

Program obozu podporządkowany został przygotowaniu harcerzy pod względem wiedzy i umiejętności do wprowadzenia nowego systemu stopni harcerskich opracowanego przez KIHAM oraz pod kontem ideowym do wprowadzenia nowego Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego. Temu podporządkowane były wszystkie elementy programu obozu: ogniska, zwiady, Chatka Robinsona, rajd odbyty zastępami do Zamościa oraz inne ćwiczenia, zwiady i zajęcia w zastępach. 

 

1981 r. Obóz nad Tanwią. Jeden z pomostów.

 

1981 r. Sprawdzanie czystości menażek.

Brudny kubek ląduje za namiotem.

Raport na apelu.

Komendant kolonii zuchowej pwd. Tomek Rokicki w rozmowie z komendantem obozu.

W ostatnich dniach obozu nastąpiła weryfikacja stopni harcerskich. Wszystkim harcerzom posiadającym stopnie przodownika i wyższe, przyznano stopnie ćwika/samarytanki.
Następnie dla wszystkich pozostałych zorganizowany został bieg na młodzika/ochotniczkę według nowych wymagań. Przyznano 15 stopni młodzika i 6 stopni ochotniczki. Po czym dopuszczono do biegu na wywiadowcę 8-miu harcerzy. W wyniku biegu, przyznano 3 stopnie wywiadowcy. Po ich przyznaniu, wszystkich trzech wywiadowców dopuszczono do próby końcowej na stopień ćwika. Próbę ukończyło dwóch z nich i w związku z tym przyznano dwa stopnie ćwika.

W ten sposób, Szesnastka przeszła na nowy system stopni, których nazwy i wymagania nawiązywały do przedwojennego kanonu. Wymagania oczywiście uwspółcześniono. Istotnym elementem nowego systemu było rozróżnienie stopni męskich i żeńskich tak pod względem nazewnictwa jak i wymagań, co odzwierciedlało potrzebę rozróżnienia programów pracy i dostosowania ich do różnych potrzeb i zainteresowań dziewcząt i chłopców. Oczywiście, przejście na nowy (tradycyjny) system stopni odbyło się wbrew zakazowi Głównej Kwatery ZHP. Tego lata, dokonały tego wszystkie szczepy i drużyny związane z kihamowskim ruchem odnowy harcerstwa. Nie była to sytuacja wygodna dla władz ZHP, jako że z tą chwilą, w związku zaczęły praktycznie obowiązywać dwa równoległe i konkurencyjne systemy stopni. Spodziewano się więc poważnej reakcji władz. Nie mniej, przed Szesnastką i podobnym jej drużynom nie było wtedy innej alternatywy.

Zmiana systemu stopni, nie była najcięższym 'przewinieniem' Szesnastki tego lata. Oto bowiem, ostatniej obozowej nocy, wszyscy harcerze i instruktorzy Szesnastki odnowili swoje Przyrzeczenie Harcerskie według przyjętej przez Szczep nowej roty, zaproponowanej przez KIHAM.

Przypomnijmy, że wszyscy obecni wtedy w drużynie harcerze składali poprzednio przyrzeczenie według roty z 1964 roku, wprowadzonej w ZHP pod naciskiem partii komunistycznej. Przyrzeczenie to sformułowano między innymi po to aby zamanifestować odcięcie się od tradycji ruchu harcerskiego i podkreślić ideową łączność z „jedynie słuszną" ideologią socjalizmu. Słowa tej roty brzmiały następująco:

Przyrzekam, całym życiem, służyć Tobie Ojczyzno, być wiernym sprawie socjalizmu, walczyć o pokój i szczęście ludzi i być posłusznym Prawu Harcerskiemu.

Przez całe lata, przyrzeczenie takie przyjmowano również w Szesnastce. Wszyscy instruktorzy wiedzieli doskonale, że ta wierno poddańcza przysięga, odbierana od chłopców i dziewcząt, była konieczną ceną za przetrwanie ZHP i poszczególnych jego drużyn. Pod koniec lat sześćdziesiątych i w latach siedemdziesiątych, rzadko który instruktor pozwalał sobie na niesubordynację w tym względzie i potajemne przyjmowanie dawnego przyrzeczenia (choć byli i tacy), jako, że ryzyko wykrycia tego procederu, rozwiązania drużyny i usunięcia z ZHP, było ogromne. Komunistyczny aparat bezpieczeństwa, był w tych sprawach bardzo skuteczny i bezwzględny. Z czasem, we wszystkich prawie środowiskach pogodzono się z tą koniecznością. W ogromnej masie zethapowskich drużyn i szczepów prowadzonych przez typowych karierowiczów i nawiedzonych socjalistycznych idealistów, to narzucone związkowi przyrzeczenie nie raziło, było czymś normalnym i wręcz pożądanym. Rodzice nie przywiązywali do tego większej wagi. Traktowali to jako sytuację normalną, jako że sami na każdym kroku zmuszani byli do „wyśpiewywania hymnów na cześć partii". Natomiast w bardzo wielu tradycyjnych drużynach, w których instruktorzy byli świadomi narzuconego im draństwa, z konieczności wytworzył się naturalny mechanizm obronny polegający na marginalizowaniu roli Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego w pracy harcerskiej. Traktowano je jako pewien nieistotny formalizm, którego mimo wstydu i zażenowania należało dopełnić po to by móc robić swoje. W pracy drużyn, starano się zbyt często nie poruszać tego tematu. Miało to, w wielu przypadkach, bardzo niekorzystne skutki uboczne. Nie wykorzystując w swojej pracy i w gawędach odwołań do nieakceptowanego Prawa i Przyrzeczenia, i nie mogąc ich zastąpić niczym co odzwierciedlałoby tradycyjny ideał wychowawczy, w efekcie, drużyny te zostały całkowicie pozbawione wzorca ideowego, przez co w ogóle rezygnowały z tego najważniejszego przecież aspektu wychowania w harcerstwie. Jeżeli mówimy dziś, że kultywowano w nich tradycyjny model harcerstwa, to dotyczyło to zwykle tylko pewnych form zewnętrznych i technik polowych. Drużyny takie charakteryzowały się dbałością o umundurowanie, perfekcyjną musztrą, wysokim poziomem wyrobienia polowego, sprawnością organizacyjną i manifestowaną wręcz sprężystością. Samo w sobie przynosiło to wiele bardzo korzystnych efektów wychowawczych, jednak skutek oddziaływania harcerskiego był niepełny, a można wręcz powiedzieć, że tylko fragmentaryczny. Chłopiec ukształtowany w takiej drużynie, w najlepszym razie był zaradny, nie bał się i potrafił stawić czoło przeciwnością losu, był sprawnym organizatorem, często posiadał cechy przywódcze, tryskał pomysłami i potrafił do nich przekonać swoich współpracowników. Posiadał też być może wiele innych tego typu umiejętności. Ale jeżeli rodzina nie wpoiła mu norm moralnych, to w z harcerstwa też ich nie wyniósł. Przypominał dobrze zaopatrzony, zdolny do żeglowania okręt pozbawiony jednak przyrządów nawigacyjnych. Umiejętności wyniesione z harcerstwa (bo były to głównie umiejętności), mógł wykorzystać w bardzo różny sposób, zarówno dla celów społecznie użytecznych jak i wręcz przeciwnych. Innymi słowy mógł zostać cenionym fachowcem w swojej dziedzinie i autentycznym liderem w swoim środowisku zarówno w uczciwej pracy, w organizacjach społecznych, w grupach opozycyjnych, ale także grupie przestępczej czy wręcz w partii komunistycznej. Harcerstwo pomijając bowiem sferę oddziaływania ideowego, wraz z cennymi umiejętnościami nie wyposażało go w odpowiednią hierarchię wartości.

Powiedzmy sobie szczerze, w drugiej połowie lat sześćdziesiątych i przez całą dekadę lat siedemdziesiątych, Szesnastka, w okresach lepszego funkcjonowania, była co najwyżej, taką właśnie drużyną. Z pełną świadomością zdano sobie z tego sprawę dopiero dzięki udziałowi kadry instruktorskiej w pracach i dyskusjach KIHAM-u. Uznano wtedy, że sytuację tę należy bezwzględnie przerwać i wzbogacić wychowawcze oddziaływanie Szesnastki, o pomijaną dotąd sferę wychowania ideowego. Do tego jednak potrzebne było nowe Prawo i Przyrzeczenie Harcerskie, precyzyjnie określające wzór ideowy, do którego należało dążyć. Przyrzeczenie, które mogło być przyjmowane przez instruktorów i składane przez harcerzy bez dotychczasowego wstydu i zażenowania. Takie kryteria spełniała rota przyrzeczenia postulowana przez KIHAM, nawiązująca wprost do dawnego, przedwojennego tekstu:

Mam szczerą wolę, całym życiem, pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim, być posłusznym Prawu Harcerskiemu.

Przy czym wprowadzono istotną modyfikację podyktowaną oceną, że w skutek ponad 35-letniej, ateistycznej indoktrynacji, społeczeństwo polskie, przestało być w swojej masie, społeczeństwem wierzącym. Dla dużej liczby chłopców i ich rodziców, deklaracja religijna zawarta w pierwszym wierszu roty, mogła być tak samo upokarzająca, jak zwrot o „wierności sprawie socjalizmu". Dlatego każdy harcerz przystępujący do Przyrzeczenia mógł sobie zażyczyć, by tekst jego roty nie zawierał sformułowania o Bogu w brzmieniu przedwojennym. Dopuszczano tym samym dwie równorzędne roty Przyrzeczenia, a harcerze w okresie przygotowawczym, w którym poznawali wzorzec harcerskiej postawy, byli o tej możliwości informowani.
W ten właśnie sposób, ostatniej nocy na obozie, wszyscy instruktorzy, harcerze i harcerki Szesnastki, w podniosłej atmosferze złożyli ponownie swoje Przyrzeczenie Harcerskie.

Innym, bardzo istotnym wydarzeniem tego obozu, była pierwsza w historii Szesnastki kolonia zuchowa. Zlokalizowano ją ok. 300m od obozu, w domku myśliwskim, na wyspie o powierzchni ok.1/2ha, oblanej ze wszystkich stron, wodami rozdzielającej się w tym miejscu Tanwi. Malownicze miejsce i bezpośrednia bliskość obozu harcerskiego, stymulowały wyobraźnię zuchów. Dzięki temu oraz dzięki wzorowemu przygotowaniu zajęć, zuchowe zabawy były dla uczestników kolonii, wspaniałym i niezapomnianym przeżyciem.
Komendę kolonii stanowili: pwd. Tomek Rokicki – komendant, przod. Zbyszek Turliński – oboźny oraz org. Małgosia Deliś, przod. Marta Wronkowska i odkr. Agnieszka Kalbarczyk w charakterze opiekunek „szóstek" zuchowych. W koloni wzięło udział 12-cie zuchów i zuchen z dwóch gromad zuchowych Szesnastki. Zuchy tworzyły trzy 'szóstki'. Kolonia przyczyniła się do wyniesienia pracy zuchowej na jeszcze wyższy poziom.

Podsumowując, LII obóz stały Szesnastki, miał duży wpływ na podniesienie jakości pracy w całym Szczepie. Obok, wprowadzenia bardzo istotnych ideowych i metodycznych reform, stanowił dla jego uczestników prawdziwą harcerską przygodę. Na uwagę zasługuje również bardzo porządne zdobnictwo obozu, zarówno w odniesieniu do totemów poszczególnych zastępów, jak i reszty urządzeń obozowych. Do historii przeszedł wielki zegar, wykonany z ogromnego okrąglaka o średnicy ok.1m stojący na środku placu apelowego. Zarówno w dzień jak i w nocy, wartownik był zobowiązany co 5 minut przestawiać jego wskazówki, aktualizując pokazywany czas. Wielkie były walory estetyczne i praktyczne tego pomysłu. Zwłaszcza te drugie, należycie doceniała służba wartownicza. Na tym obozie nie zdarzały się bowiem zaśnięcia wartowników. Po pierwsze, warcie nie groziła nuda, po drugie zegar, nieubłaganie wskazywałby ostatnio aktualizowany czas, co w sposób bezpośredni przyczyniłoby się do wykrycia winowajcy gdyby któryś z wartowników zasnął na służbie. Mechanizm ten był również wielkim ułatwieniem dla oboźnego, który mógł kontrolować nocną służbę wartowniczą nie schodząc z własnej pryczy. Wystarczyło odchylić połę namiotu, oświetlić latarką zegar i porównać jego wskazywania z własnym zegarkiem. Estetyczne walory obozu doceniła redakcja Ekspresu Wieczornego publikując na jego łamach całostronicowy fotoreportaż z obozu.

Ostatniego dnia obozu, w drużynie męskiej przywrócono zwyczaj nazywania zastępów godłami zwierząt. W związku z tym większość zastępów zmieniła nazwy. I tak:
Wikingowie przyjęli nazwę Żubry, Czarne Stopy – Puchacze, Komańcze – Żbiki. Jastrzębie nie zmieniły nazwy. Utworzono też starszoharcerski zastęp Dziki.

Od razu, po powrocie z obozu, rozpoczęto energiczne przygotowania do organizacji Jubileuszu Szesnastki.

W dniu 11 września, na Cyplu Czerniakowskim, na terenie Harcerskiego Ośrodka Wodnego, rozpoczął się Zlot Najstarszych Drużyn Harcerskich zorganizowany przez Szesnastkę z okazji Jubileuszu 70-lecia 16 WDH. Komendę zlotu stanowili: phm. Marek Gajdziński – komendant, phm. Lesław Kuczyński – oboźny i pwd. Jurek Wójtowicz – kwatermistrz.

W zlocie wzięły udział:

obydwie drużyny harcerskie z 16WDH im. Zawiszy Czarnego – założonej w październiku 1911 r.
reprezentacja 1 Tarnowskiej Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego – założonej w listopadzie 1911 r.
reprezentacja 3 Krakowskiej Drużyny Harcerskiej im. Kazimierza Puławskiego – założonej w listopadzie 1911 r.
reprezentacja 6 Krakowskiej Drużyny Harcerskiej im. Romualda Traugutta – założonej w listopadzie 1911 r.
reprezentacja 21 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Ignacego Prądzyńskiego – założonej w marcu 1913 r.
reprezentacja 13 Krakowskiej Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego – założonej w 1918 r.
reprezentacja 15 Łódzkiej Drużyny Harcerskiej im. Andrzeja Małkowskiego – założonej w 1920 r.
reprezentacja 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. K.K. Baczyńskiego – założonej w 1921 r.

Z pośród zaproszonych drużyn, z niewiadomych przyczyn, w zlocie nie wzięła udziału tylko 22 WDH i 16PDH.

Z uwagi na spore odległości jakie miały do przebycia niektóre drużyny w piątkowy wieczór odbył się tylko apel inauguracyjny i ognisko pt. Historie Naszych Drużyn, w trakcie którego, w ogromnym skrócie, zaprezentowane zostały dzieje przybyłych na zlot środowisk harcerskich.

12 września w sobotę od rana, rozgrywana była wielka gra harcerska pomiędzy zastępami, przygotowana i przeprowadzona przez instruktorów Szesnastki. W klasyfikacji zastępów starszoharcerskich zwyciężył zastęp z 3 KDH, a w klasyfikacji młodszoharcerskiej zastęp Żubry z 16 WDH-y Grunwald. Obydwa zwycięskie zastępy otrzymały pamiątkowe puchary 70- lecia 16 WDH.

Po obiedzie ufundowanym przez KPH, otwarto wystawy pamiątek drużyn zlotowych. Odbył się także specjalny koncert zespołu Gawęda dla przybyłych na Jubileusz Zawiszaków.
Na kolację, w której uczestniczyli już nie tylko harcerze biorący udział w zlocie, ale także ok. 150 Zawiszaków, serwowano bigos i herbatę z kuchni polowej.
Następnie odbyło się Jubileuszowe ognisko przygotowane przez Zawiszaków i Drużynę. Śpiewano pieśni charakterystyczne dla różnych okresów historii Szesnastki. Gawędy wygłosili: Zyg Wierzbowski, Zbyszek Klarner i Stefan Mirowski „Rokita" z Szarych Szeregów.

Ognisko zakończyło się apelem poległych Zawiszaków. W nocy odbyło się jeszcze ognisko instruktorskie, na którym szarże przybyłych drużyn dyskutowały, przedłożony przez Szesnastkę projekt Unii Najstarszych Drużyn Harcerskich. W efekcie uznano, że mimo istnienia KIHAM-u, który spełnia w dużej mierze projektowane cele unii, nadal istnieje sens i potrzeba jej powołania, jako jeszcze jednej płaszczyzny współdziałania drużyn, które z racji swojej historii mają szczególny obowiązek wobec całego Polskiego Harcerstwa. Uzgodniono też nazwę: Unia Najstarszych Drużyn Harcerskich Rzeczypospolitej, w skrócie UNDHR.

Niedziela 13 września rozpoczęła się Mszą Świętą w intencji Drużyny oraz poległych i zmarłych Zawiszaków. Odprawiono ją w kościele św. Jacka gdzie znajduje się tablica pamiątkowa Szesnastki. Po raz kolejny Szesnastka wmaszerowała do kościoła w zwartym szyku, ze swoimi sztandarami na czele, otwierając czwórkową kolumnę drużyn biorących udział w zlocie. Mszę celebrował ksiądz Zawiszak, a jej podniosła, religijna i patriotyczna atmosfera wywarła ogromne wrażenie na harcerzach, ich rodzicach i licznie przybyłych Zawiszakach.

Po mszy, kolumna zlotowa, przemaszerowała ulicami Starego Miasta na dziedziniec Zamku Królewskiego gdzie odbyła się uroczystość podpisania i zaprzysiężenia Unii. Akt ustanowienia Unii odczytał hm. Stanisław Korwin Szymanowski
Po tej uroczystości wszyscy harcerze mieli możliwość zwiedzenia zamku. Równolegle w kawiarni „Bąbonierka", odbyło się spotkanie pokoleń zawiszackich.

Po południu na terenie obozu zlotowego odbył się uroczysty apel 70-lecia, na którym po wieloletniej przerwie znów przyznano godność Honorowego Zawiszaka. Otrzymał ją wieloletni szef KPH – płk.Tadeusz Kuczyński. Na apelu obecny był także Z-ca Naczelnika ZHP, który musiał wysłuchać nowej „nielegalnej" roty Przyrzeczenia Harcerskiego odbieranego od nowomianowanych młodzików i ochotniczek przez Zyga Wierzbowskiego.

Z okazji 70 – lecia Szesnastki wydano:

  • pamiątkowy znaczek metalowy w formie stylizowanej lilijki zawiszackiej, projektu Jacka Karczewskiego (b. drużynowego).
  • pamiątkową, barwną plakietkę przedstawiającą stylizowany herb Zawiszy Czarnego „Sulima" wpisany w obrys lilijki harcerskiej – projektu Marka Gajdzińskiego.
  • Gawędę o Szesnastce Zawiszy Czarnego – ponad 200 stronicową opowieść o dziejach Drużyny, napisaną przez Kazika Koźniewskiego (b. drużynowego) i wydaną w 500 egzemplarzach na prawach rękopisu.
 

13 września 1981 r. Apel na Zlocie 70-lecia 16 WDH.

 

Wprowadzenie sztandaru Szczepu.

 

Wprowadzenie sztandaru Drużyny.

 

Z-ca Naczelnika ZHP przed frontem Szesnastki.

 

Po przyrzeczeniu. Zyg Wierzbowski przypina jednej z harcerek Krzyż Harcerski.

 

Poczty sztandarowe.

W jubileuszu wzięło udział ponad 150 Zawiszaków z kraju i zagranicy, reprezentujących wszystkie od najstarszych po najmłodsze pokolenia byłych harcerzy Szesnastki.
Relacje z obchodów zamieszczał Kurier Polski i Expres Wieczorny.

W następnym tygodniu zastęp Żubrów reprezentował Szesnastkę na II Jubileuszowym Zlocie Harcerstwa Polskiego zorganizowanym na Błoniach Krakowskich przez Krakowski Krąg KIHAM. Reprezentacja Szesnastki wyróżniła się w obozie warszawskim (zdjęcie w Świecie Młodych nr 118).

Warto poświęcić parę słów przybliżając ideę tego zlotu. Pierwszy Jubileuszowy Zlot zorganizowano z wielką pompą w 1935 roku na 25 lecie harcerstwa. Szesnastka uczestniczyła w tym zlocie i odniosła w nim wielkie sukcesy. Tym razem, zlot został zorganizowany skromnymi siłami instruktorów KIHAM-u i zdominowanej przez nich Chorągwi Krakowskiej ZHP. Naczelne władze ZHP ograniczyły się tylko do przyjazdu i krótkiej wizyty na apelu. W zlocie uczestniczyło kilka tysięcy harcerzy z całej Polski. Były to reprezentacje drużyn związanych z KIHAM-em ale nie tylko. Wstęp był otwarty, więc na zlocie pojawiło się bardzo dużo środowisk harcerskich nie mających dotąd swego udziału w odnowie harcerstwa. I to głównie z myślą o nich zorganizowano ten zlot, po to aby spopularyzować ideę odnowy i główne jej postulaty. W zlocie brały również udział drużyny należące do nielegalnego, bo formalnie nie zarejestrowanego NRH. To właśnie na zlocie ukazały się historyczne już dziś odezwy Porozumienia KIHAM w sprawie przyjęcia w drużynach „kihamowskiej" roty przyrzeczenia harcerskiego oraz apel do instruktorów ZHP o przestrzeganie Prawa Harcerskiego, a zwłaszcza 10-tego punktu nakazującego abstynencję. Oba dokumenty wywołały wściekłość władz ZHP. Jednak instruktorzy KIHAM-u uznali, że tylko w ten sposób, metodą faktów dokonanych, można zmusić partyjny aparat ZHP, do zmiany stanowiska w sprawie odrodzenia ZHP. Powszechne przechodzenie wielkiej ilości drużyn na zaproponowaną rotę przyrzeczenia nie mogło bowiem być przez władze ignorowane. Gdyby to się nie udało, trzeba byłoby czekać aż cztery lata do kolejnego Zjazdu ZHP, który mógłby ponownie zdecydować w tej sprawie. Był to okres zbyt długi - nie do przyjęcia w kontekście wymiany harcerskich pokoleń i dynamiki procesów odnowy w całym państwie, na tle którego ZHP jawił się jako niewzruszony bastion partyjnego „betonu". Reprezentacja Szesnastki uczestniczyła w tym historycznym wydarzeniu i to w charakterze przykładu środowiska, które już wcześniej zdecydowało się na przyjęcie zaproponowanej roty. 

 

19 września 1981 r. Krakowskie Błonia. Zasnuty mgłą poranek na II Jubileuszowym Zlocie Harcerstwa. Reprezentujący Szesnastkę zastęp Żubrów.

 

II Jubileuszowy Zlot Harcerstwa w Krakowie. Wejście do biwaku reprezentacji Szesnastki.

Tydzień później obie drużyny harcerskie Szczepu wzięły udział w Jamboree Hufca. 16 WDH- y Grunwald wygrała w konkurencji pionierskiej, zdobnictwa, wystaw prezentujących dorobek drużyn i zdeklasowała pozostałe drużyny w biegu harcerskim, w którym Jej trzy zastępy zdobyły trzy pierwsze miejsca. Szesnastka okazała się najlepszą drużyną hufca. Ale równie ważne i satysfakcjonujące było to, że dzięki konsekwentnej postawie Kręgu Instruktorów Szesnastki Zawrat, będącym ambasadorem harcerskiej odnowy na Ochocie, powoli zaczął zmieniać się charakter całego hufca. Dowodem na to było właśnie Jamboree zorganizowane według klasycznych zasad tego typu spotkań harcerskich.

W październiku przeprowadzono kolejną, zaplanowaną dużo wcześniej, reorganizację Szczepu. Zlikwidowano podział na poziomy wiekowe: zuchowy i harcerski. W to miejsce wprowadzono podział pionowy na Szesnastkę Męską i Szesnastkę Żeńską. Bezpośrednią konsekwencją organizacyjną tej zmiany było włączenie i podporządkowanie drużyn zuchowych, drużynom harcerskim. Zlikwidowano również służbę kwatermistrzowską Szczepu, tworząc odpowiednie służby w drużynach. Wszyscy instruktorzy Szczepu, otrzymali nowe przydziały w drużynach. Głównym celem tej reorganizacji było wymuszenie większej samodzielności programowej i organizacyjnej obu nowych pionów Szesnastki. Już wtedy powstał bowiem pomysł rozwiązania Szczepu i pełnego usamodzielnienia się drużyn. Obecne zmiany były pierwszym krokiem na tej drodze.

Po reorganizacji struktura Szczepu przedstawiała się następująco:

Komendant Szczepu phm. Marek Gajdziński

Szesnastka Męska

  • Drużynowy – phm. Marek Gajdziński
  • I Przyboczny – phm. Lesław Kuczyński
  • II Przyboczny – ćw. Jacek Kajak i przod. Artur Baczyński
  • Wódz zuchowy – przod. Zbyszek Turliński
  • Przyboczny wodza zuchowego – pwd. Tomek Rokicki
  • Kwatermistrz – pwd. Wojtek Iwan
  • Drużyna składała się z:
  • zuchowej Gromady Robin Hooda – ok. 20 zuchów,
  • 5-ciu zastępów harcerskich – ok. 44 harcerzy.

W drużynie podjęto decyzję o przedłużeniu eksperymentu polegającego na prowadzeniu zastępów przez doświadczonych instruktorów. Zrezygnowano też z przeprowadzenia poboru w IV klasach szkoły podstawowej. Celem było podniesienie wieku kandydatów do drużyny z dotychczasowych 10 do 11 lat. Zostało to podyktowane nowym podejściem metodycznym uwarunkowanym głównie wprowadzeniem nowego systemu stopni oraz zwiększeniem wymagań ideowych. W efekcie tego posunięcia, w drużynie nie pojawiły się nowe zastępy poborowe, które co roku zasilały jej stan.

Szesnastka Żeńska

  • Drużynowa – org. Małgosia Deliś
  • Przyboczna – przod. Agnieszka Kalbarczyk, przod. Ala Pietrzak
  • Wódz zuchowy – przod. Marta Wronkowska
  • Drużyna składała się z:
  • zuchowej gromady Różowe Puchomorki – ok. 20 zuchen
  • 3 zastępów harcerskich – ok. 20 harcerek.

Podobnie jak w drużynie męskiej zdecydowano się na przejściowe przydzielenie zastępom harcerskim doświadczonych zastępowych w osobach drużynowej i przybocznych. Ze względu na niski stan ilościowy, dziewczęta postanowiły odwlec podniesienie wieku poborowych do następnego roku i zorganizowały pobór w klasach czwartych.

Jak miała pokazać najbliższa historia, reorganizacja ta dobrze wpłynęła na samodzielność drużyn, a zwłaszcza pozwoliła rozwinąć się drużynie żeńskiej.

Warto przy tej okazji zauważyć, że ze Szczepu odeszło czworo instruktorów: pwd. Rysiek Kukuła i org. Joanna Wojtala oraz pwd. Jurek Wójtowicz i org. Anna Kuczyńska. Przyczyny tego były na pewno dwie. Po pierwsze, właśnie oni słabo utożsamiali się z nową linią ideową i metodyczną obowiązującą w Szesnastce. Po drugie i chyba ważniejsze, bardziej absorbowało ich życie prywatne. Obie pary, już wkrótce stanęły na ślubnych kobiercach, tworząc pierwsze w historii Szesnastki zawiszackie małżeństwa.

4 listopada Instruktorzy Szczepu wystosowali oficjalne pismo w formie listu otwartego do Naczelnika ZHP informując go o wypowiedzeniu posłuszeństwa w sprawie Roty Przyrzeczenia i Tekstu Prawa Harcerskiego.

Oficjalnie poinformowano w nim władze ZHP, że w Szesnastce przyjmowane jest Przyrzeczenie Harcerskie i stosuje się przedwojenny tekst Prawa Harcerskiego, zalecane przez Porozumienie KIHAM. Warto odnotować, że było to pierwsze tego typu wystąpienie w Polsce. Minęło półtora miesiąca od historycznego apelu Porozumienia KIHAM o wprowadzanie w drużynach nowego przyrzeczenia. I rzeczywiście, bardzo wiele drużyn stosowało u siebie proponowaną rotę przyrzeczenia. Ale najczęściej robiono to dyskretnie, tak aby nie prowokować represji ze strony władz ZHP. Taka sytuacja była bardzo wygodna dla… władz ZHP gdyż nie powodowała konieczności reagowania. Udawano, że nie dostrzega się masowego procesu zachodzącego w związku. Z jednej strony można się było z tego cieszyć widząc jak w sposób bezpieczny odbywa się ideowa kontrrewolucja w poszczególnych drużynach. Z drugiej jednak strony jej zasięg był bardzo ograniczony. Władze ZHP, udając, że nie widzą tego co się dzieje, unikały w ten sposób powrotu do dyskusji na tematy ideowe. W warszawskim i krakowskim kręgu KIHAM, które posiadały największą swobodę działania w swoich chorągwiach, postanowiono zatem zrobić coś co wymusi jakąkolwiek reakcję władz. Miały to być oficjalne zawiadomienia drużyn o przyjęciu nowej roty kierowane bezpośrednio do Głównej Kwatery.

W Szesnastce nie zwlekano zbyt długo z podjęciem odpowiedniej decyzji. W kręgu Zawrat odbyła się krótka dyskusja na ten temat. Podniesiono dodatkowy argument, że oficjalne powiadomienie władz o podjętych krokach, jest przede wszystkim bardziej uczciwe w zaistniałej patowej sytuacji. Zredagowano tekst pisma i dostarczono go do GK ZHP. Inne drużyny skupione wokół KIHAM-u, potraktowały wystąpienie Szesnastki jako swoisty „próbny balon". Było to jawne pogwałcenie obowiązującego statutu ZHP, ale zupełnie nic się nie stało, nie było żadnych represji ani nawet odzewu ze strony władz związku. Wkrótce za przykładem Szesnastki i namową KIHAM-u, w ten sam sposób postąpiło wiele innych drużyn i szczepów, których instruktorzy brali czynny udział w pracach kręgów.

Władze i tym razem nie zareagowały. Postanowiły „przymknąć oczy" prawdopodobnie w obawie przed powszechnym eksodusem drużyn do niezależnej organizacji, a może już wtedy były świadome przygotowywanego stanu wojennego, który w ich mniemaniu musiał rozwiązać wszystkie problemy i grały w ten sposób na przeczekanie. W środowiskach kihamowskich, Szesnastka dzięki swojej odwadze, zyskała sobie w pełni zasłużoną sławę „harcownika", czyli rycerza, który tuż przed bitwą występował przed szyk, by dla dodania innym otuchy stoczyć zwycięską walkę z harcownikami przeciwnika. Wiele było historycznych przykładów, że wynik tej pierwszej harcowniczej potyczki miał wpływ na późniejszy przebieg bitwy. Wszyscy w Szesnastce i w KIHAM-ie wierzyli, że tak będzie i tym razem, że bitwa o wolne, prawdziwe harcerstwo zostanie w końcu wygrana.

11 listopada, instruktorzy i starsi harcerze Szesnastki, wraz z harcerzami innych kihamowskich drużyn, wzięli udział w patriotycznej manifestacji na ulicach Warszawy.

Kilka dni później reprezentacja Szczepu wzięła udział w Jubileuszu 70-lecia 1TDH i 3KDH.

W drugiej połowie listopada, Szesnastka przystąpiła do Pogotowia Zimowego Harcerek i Harcerzy ogłoszonego miesiąc wcześniej przez Porozumienie KIHAM. Warto poświęcił parę słów założeniem tej akcji.

Warunki życia w kraju stawały się z dnia na dzień coraz cięższe. Brakowało już dosłownie wszystkiego. Żywność była racjonowana. Kartkowe przydziały były niewystarczające, a i tak często nie udawało się ich zdobyć. Po wszystko trzeba było stać w gigantycznych kolejkach. Szybka poprawa zaopatrzenia ludności była całkowicie nie realna. Absurdalna socjalistyczna gospodarka legła całkowicie w gruzach. Solidarność podejrzewała też (jak się później okazał, zupełnie słusznie), że władze partyjne specjalnie potęgują te trudności, zmniejszając dostawy do sklepów, po to aby wytworzyć propagandowe wrażenie, że wszystkiemu winne są częste strajki i bałagan w kraju. W ten sposób próbowano odwrócić sympatię Polaków od Solidarności i przekonać naród do potrzeby zaprowadzenia rządów silnej ręki, w celu uporządkowania sytuacji w kraju. Dokonać tego mogła oczywiście tylko partia komunistyczna. W tych warunkach, nadejście srogiej zimy, mogło okazać się katastrofalne, zwłaszcza dla ludzi najsłabszych – chorych i samotnych. To właśnie oni mieli najmniejsze możliwości zdobycia żywności i opału. Wizja schorowanych ludzi umierających w samotności z głodu i zimna, mogła już za miesiąc stać się bardzo realną rzeczywistością. W tych okolicznościach, wobec całkowitej bezczynności oficjalnych władz ZHP, instruktorzy skupieni w kręgach Małkowskiego, postanowili zorganizować podległe im i sympatyzujące drużyny do podjęcia skoordynowanych działań, w celu minimalizacji skutków zaistniałej sytuacji. Można to było zrobić tylko poprzez realną pomoc dla osób najbardziej narażonych – czyli ludzi chorych, starych i jednocześnie samotnych. W tym celu ogłoszono Pogotowie Zimowe Harcerek i Harcerzy. Nawiązano tu do doświadczeń z 1939 roku, kiedy w obliczu niebezpieczeństwa wybuchu wojny, ogłoszone zostało Pogotowie Wojenne. Poszczególne kręgi KIHAM powołały rejonowe sztaby PZHiH, będące w istocie zalążkiem struktur harcerskich, niezależnych od oficjalnych władz ZHP. Na marginesie, warto przypomnieć, że Główna Kwatera ZHP, dostrzegła w tym ogromne niebezpieczeństwo i początkowo zakazała rozwijania struktur Pogotowia, a drużynom przystępowania doń. Później, gdy zorientowano się, że jest to postawa absurdalna, władze ZHP, usiłowały powołać własne pogotowie i przejąć inicjatywę. Nic z tego jednak nie wyszło i we wszystkich większych ośrodkach harcerskich w kraju, KIHAM powołał własne komendy PZHiH, koordynując służbę setek drużyn, które zameldowały się do pracy.

Pierwszym etapem służby, były zwiady środowiskowe, dzięki którym powstały lokalne wykazy osób najbardziej potrzebujących pomocy. Określono także zakres i formy tej pomocy. W Szesnastce prace te prowadzone były na przełomie listopada i grudnia. Szefem służby w Szczepie i na terenie Ochoty została przod. Agnieszka Kalbarczyk, wyróżniająca się przyboczna drużyny żeńskiej. Rozpoznanie prowadzono w porozumieniu z Akcją Charytatywną Parafii św. Jakuba oraz z lokalnym oddziałem Związku Niewidomych.

W drugiej połowie listopada, powstał projekt, rozszerzenia oddziaływania Szesnastki na terenie Ochoty, poprzez rozrost terytorialny. Przygotowano, akcję werbunkową w szkole podstawowej nr 173 na ulicy Barskiej oraz w XXI Liceum Ogólnokształcącym im. H. Kołłątaja. W tej ostatniej szkole, akcją kierował bezpośrednio drużynowy i prace były znacznie bardziej zaawansowane. Przygotowano plakaty informacyjne i wydrukowano odpowiednią ilość ulotek zawierających patriotyczną odezwę zachęcającą młodzież do pracy harcerskiej w Szesnastce. Przeprowadzenie akcji werbunkowej zaplanowano na 14 i 15 grudnia.

Niestety, w dniu 13 grudnia, komunistyczne władze PRL wprowadziły stan wojenny, którego celem było zdławienie wszelkich organizacji i ruchów zmierzających do politycznego i społecznego odrodzenia Polski. Po raz kolejny w historii, Moskwa posłużyła się polskimi renegatami dla umocnienia władzy w swojej europejskiej kolonii. Wierna radzieckim mocodawcom partia komunistyczna i Ludowe Wojsko Polskie wyprowadziło czołgi na ulice polskich miast by zastraszyć ich ludność i odebrać Polakom ochotę do jakiegokolwiek oporu. Jednocześnie internowano większość przywódców ruchów i organizacji opozycyjnych. Zawieszono lub zdelegalizowano większość organizacji i stowarzyszeń działających w kraju. We wszelkich zakładach pracy, urzędach i instytucjach władzę przejęli komisarze wojskowi. Wprowadzono rygorystyczne prawo zabraniające jakichkolwiek form oporu pod karą śmierci włącznie. Aby uniemożliwić ludziom swobodne porozumiewanie się, zerwano wszelkie połączenia telefoniczne i wprowadzono rygorystyczny zakaz opuszczania swoich miejscowości. Aby wyeliminować możliwość oporu ze strony szczególnie porywczej młodzieży, zawieszono na czas nieokreślony zajęcia w szkołach i na uczelniach.

Już w południe 13 grudnia, zorganizowana została akcja wykradzenia z zamkniętej i strzeżonej przez wojsko szkoły i harcówki, historycznego sztandaru Szesnastki, materiałów archiwalnych i bieżącej dokumentacji. Wszystko to ukryto następnie w mieszkaniu szefa KPH, płk. Tadeusza Kuczyńskiego. Było to jedno z najbardziej bezpiecznych miejsc w kraju, jako, że ojciec Lesława był wysokim oficerem w Sztabie Generalnym LWP. Obawiano się, że pozostawienie cennych historycznych, pamiątek na terenie szkoły, może stać się okazją do ich zniszczenia przez władze bezpieczeństwa. Powodzenie akcji nie byłoby możliwe gdyby nie pełna poświęcenia pomoc dyrektor szkoły, Pani Zofii Karwan, która odważyła się zaryzykować osobistą karierę zawodową. Dzięki jej pomocy udało się otworzyć wszelkie zaplombowane drzwi i zmylić czujność, pilnujących szkoły wartowników. Warto też przy tej okazji podkreślić i wyróżnić postawę Honorowego Zawiszaka – Pana płk. Tadeusza Kuczyńskiego, który zgodził się na ukrycie w swoim mieszkaniu, historycznych pamiątek Szesnastki. Ponadto ojciec Lesława, w pierwszych dniach grudnia, usiłował dyskretnie ostrzec przed internowaniem, Marka Gajdzińskiego, który był mocno zaangażowany w prace warszawskiego kręgu KIHAM i proponował mu wyjazd na kilka dni do rodziny poza Warszawę. Ponieważ jednak, nie mówił wprost o co chodzi, ostrzeżenie to zostało zignorowane. Na szczęście Komendant Szesnastki, nie znalazł się na liście osób przeznaczonych do internowania. W związku z działalnością w KIHAM-ie, internowany został tylko szef ogólnopolskiego Porozumienia KIHAM – instruktor warszawskiego Szczepu 208 WDHiZ.

Jeszcze tego samego dnia wieczorem został opracowany wielowariantowy plan działania na wypadek rozwiązania Szesnastki i represji w stosunku do Jej instruktorów.

Nic takiego na szczęście się nie stało. Działalność ZHP jako jednej z nielicznych organizacji w kraju nie została zawieszona. Był to wyraz uznania komunistycznych władz stanu wojennego dla lojalnej względem nich postawy władz Związku. Wywołało to taki efekt, że prawdziwym wstydem było pokazanie się w mundurze na ulicy. Ludzie obrzucali harcerzy wyzwiskami sądząc, że uczestniczą oni w akcji przeciwko narodowi polskiemu. Z drugiej strony, możliwość kontynuacji legalnej działalności, stwarzała okazję służby w Pogotowiu Zimowym i niesienia pomocy ludziom potrzebującym. Korzystając z przymusowej przerwy w zajęciach szkolnych, zastępy z wielką intensywnością podjęły służbę w ramach PZHiH. Po mieście poruszano się w normalnych zimowych ubraniach bez czapek harcerskich, żeby nie prowokować niepotrzebnych awantur, które wpływały deprymująco na harcerzy. Używano tylko specjalnych biało-czerwonych opasek z lilijką i napisem Pogotowie Zimowe.  

Zbiegiem okoliczności, nawiązanie do historycznego Pogotowia Wojennego zyskało teraz zupełnie nową, aktualną wymowę. Wprowadzenie stanu wojennego było bowiem traktowane przez społeczeństwo jako wypowiedzenie wojny narodowi polskiemu przez komunistów. Tyle tylko, że tym razem wojna miała charakter cywilny, więc i zadania pogotowia nie miały formy militarnej. Nadal aktywnie współpracowano z Akcją Charytatywną Parafii św. Jakuba na Placu Narutowicza, oraz z ochockim oddziałem Związku Niewidomych. Służba polegała na kontynuowaniu wywiadów na temat osób potrzebujących pomocy, roznoszeniu paczek żywnościowych, robieniu niezbędnych zakupów i stałej pomocy osobom samotnym, potrzebującym opieki. Łącznie wszystkie zastępy obydwu drużyn harcerskich miały w grudniu pod stałą opieką 17 takich osób z terenu Ochoty. Oprócz Szesnastki w Pogotowiu Zimowym na Ochocie brały udział tylko 13WDH i 21WDH. Inne Szczepy i drużyny zamroziły swoją działalność na okres pierwszych tygodni stanu wojennego. W przeddzień Wigilii, w kościele św. Jakuba odbyła się Msza Święta w intencji harcerek i harcerzy PZHiH oraz ich podopiecznych. Później w salach katechetycznych ochocki sztab pogotowia zorganizował opłatek harcerski, wspominany później jako wzruszające spotkanie o charakterze religijno-patriotycznym. W Święta Bożego Narodzenia oraz w Sylwestra harcerki i harcerze, ze szczególną troską zajęli się swoimi samotnymi podopiecznymi.

Marek Gajdziński

Stan Drużyny w dniu 31.12.1981 r.

  • Komendant Szczepu - phm. Marek Gajdziński
  • 16WDH-y "Grunwald"
    • Drużynowy - phm.Marek Gajdziński
    • I Przyboczny - phm.Lesław Kuczyński
    • Kwatremistrz - pwd. Wojciech Iwan
    • II Przyboczny - ćw. Jacek Kajak
    • II Przyboczny - przod. Artur Baczyński
    • Zastępy harcerskie
      • Żubry (Wikingowie) - zastępowy phm. Marek Gajdziński, podzastępowy - mł. Artur Karwatowicz (stan 8)
      • Żbiki (Komańcze)- zastępowy phm. Lesław Kuczyński, podzastępowy - mł. Michał Petrow (stan 8)
      • Puchacze (Czarne Stopy) - zastępowy ćw. Jacek Kajak, podzastępowy - mł. Waldek Kulik (stan 7)
      • Jastrzębie (Jastrzębie) - zastępowy przod. Artur Baczyński, podzastępowy - mł. Norman Matracki (stan 9)
      • Zastęp starszoharcerski Dziki - zastępowy pwd. Wojciech Iwan (stan 9)
  • Gromada Zuchowa Robin Hooda (stan 20) 
    • Wódz Gromady - przod. Zbigniew Turliński
    • I Przyboczny Zuchowy - pwd. Tomasz Rokicki
    • II Przyboczny Zuchowy - wyw. Robert Michalak
  • Stan ogółem - 4 instruktorów, 38 harcerzy i 20 zuchów.

Więcej...