16 Warszawska Drużyna Harcerska im. Zawiszy Czarnego obchodzi 90-lecie

Jerzy Wądołkowski, współzałożyciel drużyny skautów. Członek POW, Żołnierz I Brygady Legionów, w 1918 dowódca 1 kompanii w Batalionie Harcerskim, oficer zawodowy. W 1939 roku internowany w Rumunii. Koniec wojny zastał go w oflagu w Niemczech. Do Polski wrócił w 1946 roku. Przez resztę życia na rencie. Zmarł 22 maja 1964 roku. Przez całe dorosłe życie utrzymywał kontakt i przyjaźń z 16 WDH.

Na obozie harcerskim w Bieszczadach, kiedy chodziliśmy po górach, widać było miejsca, gdzie dawniej stały domy. Widzieliśmy wypaloną ziemię i sady owocowe, których nikt nie pielęgnował - tak o Akcji "Wisła" dowiadywali się chłopcy z "Szesnastki".

O wojnie z bolszewikami dowiedzieli się, trzymając wartę przy grobach poległych legionistów. Byli to ich starsi koledzy z "Szesnastki". Sprzątając stoki przy Cytadeli, słuchali o Okrzei i innych, którzy zginęli tam za Polskę. Uczestniczyli wtedy w obchodach kolejnej rocznicy rewolucji październikowej. Uczyli się historii.

Kup elementarz i naucz kogoś czytać.

Kiedy uczniowie i wychowankowie Gimnazjum im. Stanisława Staszica zaczynali tajną działalność skautową, był rok 1911 i Polska była pod zaborami. Na obozach przygotowywali się do walki o niepodległość. Mieli ćwiczenia wojskowe, dbali również o swoje finanse. Założyli torebkarnię, zakład stolarski i introligatorski. Włączali się w prace społeczne. Wśród wskazań drużynowego Jerzego Wądołkowskiego, współzałożyciela drużyny, czytamy m.in.: "Staraj się być pożytecznym, pomagaj bliźniemu, w bardzo wielu rzeczach możesz przynieść społeczeństwu pożytek", "kup elementarz za własne pieniądze i naucz choć jedną osobę czytać".

Kiedy w 1915 roku Niemcy wkroczyli do Warszawy, Wądołkowski pisał: "Wpajajcie w chłopców, że obowiązkiem ich jest wszystko poświęcić dla ojczyzny". Starsi harcerze wraz z całym ekwipunkiem drużyny wstąpili do Batalionu Warszawskiego. Reszta zbierała pieniądze dla Legionów. Ukazał się pierwszy numer pisma "Sulimczyk", dochód z jego sprzedaży też trafił do Legionów.

Sztandar na imieniny

Po pierwszej wojnie tylko część chłopców wróciła z wojska. Rok 1925 był rokiem odbudowy. Podupadającą drużynę w 1925 roku odbudował harcmistrz Zygmunt Wierzbowski. Odbył się pierwszy, po latach przerwy, obóz letni oraz pierwsze w historii zimowisko. Drużyna sprawiła sobie strój, którego cechą charakterystyczną jest rogatywka z góralską kostką w otoku oraz krajka łowicka zamiast chusty. Powstało wtedy Koło Przyjaciół Harcerstwa. Utworzono kasę, która udzielała pomocy finansowej ubogim chłopcom na wycieczki i obozy. Odbyła się pierwsza choinka, rozpoczynająca trwającą do dziś tradycję spotkań harcerzy, rodziców i zawiszaków. Były więc spotkania, obozy, mundur, brakowało tylko sztandaru. Kiedy jeden z rodziców zapytał syna, co chce dostać na imieniny, a ten odpowiedział, że chce sztandar dla drużyny, "Szesnastka" miała już wszystko.

Kolejna trudna lekcja

Podczas drugiej wojny światowej harcerze zdali kolejny egzamin z patriotyzmu. Kazimierz Koźniewski w "Gawędzie o Szesnastce Zawiszy Czarnego" pisał: "Na wszystkich frontach walczyli i ginęli instruktorzy i harcerze z Szesnastki. I ci najstarsi, i ci najmłodsi. Byli w oddziałach walczących we wrześniu, byli w wojskach polskich za granicami kraju, walczyli w powstańczej Warszawie. Siedzieli w obozach jenieckich. Cierpieli w obozach koncentracyjnych. Byli wśród kurierów wysyłanych tajnie do kraju. Nikt z nich nie splamił się zdradą narodową".

Harcerstwo nie znosi polityki

W ramach odrodzenia ZHP w 1957 roku reaktywowano w Liceum im. Kołłątaja na Ochocie "Szesnastkę". Zawiszacy ze świadomością, jak dużo w swym życiu zawdzięczają wychowaniu przez harcerstwo, pomagają nowej drużynie. Fundują sztandar, tamten się spalił podczas powstania, odtwarzają kroniki. Rozwijają przedwojenne zasady wychowania harcersko-zawiszackiego. Wznowiono uroczystości choinki, wydawanie "Sulimczyka". Jak dawniej były obozy letnie i zimowe. Wyjeżdżali wszyscy, rodzice lepiej uposażeni płacili za tych, których nie było stać.

Wydawali swoje pisemko "Sulimczyk". Te pierwsze doświadczenia wydawnicze przydały się później w konspiracji.

Harcerstwo uczyło stosunku do komunizmu i władzy.

Kiedy w PRL był zakaz organizowania życia religijnego, oni maszerowali w niedzielę do miejscowości, gdzie był kościół. Dostawali godzinę wolnego. Dla dojrzałego instruktora było proste: polityka uprawiana przez państwo nie istnieje. Jest młodzież, którą trzeba kierować, wychowywać. Bo "patriotyzm to nie jest szabelka. Patriotyzm to nauka, praca, tworzenie silnego państwa".

Komandosi czy rycerze

"Szesnastka" co pięć lat organizuje swoje uroczystości rocznicowe. Mimo różnych losów historii, posądzeń o układ z komunistami i zdrady ideałów harcerskich od 90 lat obchodzą je razem. Żyjący zawiszacy, rodzice i harcerze. Wierząc, że wartości obywatelskie i moralne są ponadczasowe.

Zawiszacy wciąż tłumaczą młodym ludziom, żeby sprzeciwiali się narzekaniom, lamentom i krytykanctwu.

- Ale czy my nie robimy im krzywdy, wychowując w duchu sprawiedliwości i prawości. Przecież oni nie dadzą sobie rady w tym zdemoralizowanym świecie. Czy nie powinniśmy szkolić oddziałów komandosów, a nie rycerzy, którzy będą walczyć o prawo i sprawiedliwość? - zastanawiają się po cichu.

Beata Kopyt
10.11.2001 

skan ze strony