Wieczorem, 17 maja spotkaliśmy się szczepem by pojechać razem na zlot św. Jerzego. Podróż wydawała się być dość krótka, ponieważ jechaliśmy do Zalesia Górnego. Gdy już dojechaliśmy na nasz przystanek czekała nas jeszcze dość długa przechadzka na miejsce zlotu. Niestety najgorszą rzeczą okazały się nie być ciężkie plecaki, a komary. Tak, to była zgroza całego wyjazdu. Wszędzie ich były tysiące, jeśli stanęło się na chwilę w jednym miejscu, całe getry były oblezione. No ale twardym trzeba być. Wieczorem po zbudowaniu wspólnego podobozu Sulimy i Grunwaldu zjedliśmy kolację i poszliśmy spać, ponieważ wiedzieliśmy że przed nami jeszcze ciężka walka. Zadziwiająca rzeczą było że w ciągu dnia było ciepło (czasami za bardzo..) a wieczorami zimno. Mój śpiwór niestety jest przystosowany do dość ciepłych nocy dla tego wyspać się za bardzo nie mogłem (na dodatek trzeba było pozbyć się komarów, które stwierdziły że wolą spać w naszym namiocie).

Po pobudce zjedliśmy śniadanie, a po śniadaniu odbyła się 1 z 3 gier. Fabuła było to powstanie styczniowe. Każda drużyna była innym sprzysiężeniem, która chciała albo dążyć do powstania, albo do rozwoju gospodarczego. W pierwszym etapie gry zastępy miały wraz z dość zagmatwaną mapą znaleźć jak najwięcej miast (punktów), oraz jedno swojej organizacji. Informacje zdobyte w tym czasie były niezbędne do etapu drugiego. Drugi etap zaczął się ok 10 i kończył obiadem. Zastępy tym razem musiały zdobyć dla siebie jak najwięcej miast, przekonując do siebie mieszkańców, albo wykonując różne zadania. Były też 3 główne miasta, do których była ułożona zagadka i trzeba było odkryć o jakie miasta chodziło oraz udać się do nich. Były one najbardziej punktowane, a zastęp który najwcześniej zdobył swoje główne miasta, miał bonusy punktowe. Niektóre przeszkody okazały się być na prawdę fajne. Jedną prowadził Kajtek, na której trzeba było za pomocą wymiany walut w różnych krajach (w danym czasie) wymienić pieniądze, tak by skończyć z jak największą ilością rubli. Na początku zadanie to wydawało się być strasznie skomplikowane, lecz po chwili doszedłem do wniosku że wcale takie nie jest. Inną przeszkodą która mi zaszła w pamięć było zrobienie plakatu, który miał za zadanie pobudzać ludzi do walki, ale także w takiej formie by okupanci nie zrozumieli o co w nim chodzi.

W taki oto sposób spędziliśmy czas do obiadu. Po kilku godzinach ciągłego biegania wcale nie wydawał być się taki zły.  

Po obiedzie nadszedł czas na najciekawszą część całego zlotu. W tej grze dużą rolę odgrywali drużynowi. Wszystkie organizacje, którymi przewodzili drużynowi mieli stworzyć dokument ratujący Polskę. Podczas pertrakcji i tworzenia konstytucji wszystkie zastępy szukały po wyznaczonym terenie łącznika, który miał pieczęć niezbędną do podpisania dokumentu. W tej grze druh ćw. Albert Budny okazał być się niepokonany i jako pierwszy zdobył pieczęć. Gdy już pod pieczętowaliśmy dokument idąc wszystkimi drużynami w kolumnie zostaliśmy zaatakowani przez Rosjan którzy nie chcieli nam pozwolić na wyzwolenie kraju. Na szczęście my, dzielni powstańcy, daliśmy radę przeciwko naszemu wrogowi.

Następnie po grze i inscenizacji odbyła się kolacja oraz ognisko.

Następnego dnia na porannym apelu ogłoszono wyniki, z których dowiedzieliśmy się że 16WDH "Grunwald" zajęło pierwsze miejsce, 16 WDH "Sulima" drugie, a w śród trzech najlepszych zastępów biwaku okazał się zastęp Bobry z "Grunwaldu" ( 2 miejsce ) i Cietrzewie z "Sulimy" ( 3 miejsce ).

Po apelu wróciliśmy pełni szczęścia do Warszawy.

ćw. Tomasz Bursztyński