Dla Drugiego Plutonu biwak rozpoczął się w piątek, o godzinie 18:00 pod szkołą nr 23, gdzie odbyła się zbiórka wyjazdowa. Na biwak hufca nasz pluton wyruszył w składzie 10 harcerzy, wliczając w to druha plutonowego. Z gwizdkiem.

O godzinie 19:00 mieliśmy PKS do Leszna z Dworca Zachodniego, więc po szybkiej kontroli stanu liczebnego plutonu i zebraniu od wszystkich funduszy (kwatermistrzem został Paweł Huras), ruszyliśmy z kopyta na dworzec. Jazda autobusem zajęła nam około godziny i wypełnieni po uszy energią, którą na biwaku zamierzaliśmy wyładować na innych drużynach z hufca (młodzi wprost przepadają za grami typu „massive attack") znaleźliśmy się na ziemi ojczystej Lesława – w Puszczy Kampinoskiej

Przemarsz na miejsce biwaku zajął nam około 15 minut. Zaraz po dotarciu do kwatery (internat szkoły specjalnej w Julinku) odbył się uroczysty apel całego zlotu. Potem mieliśmy około godziny na rozlokowanie się po pokojach. Odbyło się również uroczyste ognisko inauguracyjne. Około godziny 23:15 rozpoczęła się gra nocna, która polegała na odnalezieniu w dosyć dalekiej okolicy biało- czerwonej flagi. Dla każdego plutonu lub drużyny zawieszona została flaga w innym miejscu; każda ekipa dostała też swoją mapkę z zaznaczonym miejscem zawieszenia flagi. Gra ta miała sprawdzić umiejętność nocnej nawigacji przy pomocy mapy i busoli. Swoją flagę odnaleźliśmy bez problemu i choć lekko spóźnieni, wróciliśmy do internatu i zjadłszy kolację, udaliśmy się na spoczynek (było to około godziny 0:40). Flagę otrzymaliśmy na pamiątkę, jako trofeum z gry.

Następnego dnia (a w sumie tego samego) obudziły nas szybkie kroki oboźnego zlotu i wrzaski: „Pobudka, za 10 sekund zbiórka przed pokojami!!!" Oczywiście obudzenie się i ubranie w 10 sekund jest raczej niemożliwe i w tym przypadku skończyło się 40 pompkami dla wszystkich z Szesnastki. Potem poranna zaprawa i wszyscy zdyszani wracamy do pokoi, aby się umyć i zjeść śniadanie. Po śniadaniu odbył się apel i zarządzono wymarsz na zwiad terenowy, którego celem było odnalezienie Zamczyska, a raczej tego co z niego do dziś pozostało. Do przejścia było około 14 kilometrów w 3,5 godziny, więc od razu ruszyliśmy szybkim tempem. Zamczyskiem okazała się niewielka górka otoczona dwoma rowami i z bardzo starym drzewem po środku. Podczas drogi powrotnej najmłodsi nie dawali już rady, więc jak to zwykle w takich sytuacjach, jeden telefon do Lesława i podwoda dla juniorów gotowa.

Po powrocie zjedliśmy ciepły obiadek w stołówce szkoły w Lesznie i powróciliśmy na kwaterę. Następnie, po około godzinie czasu wolnego, była kolejna atrakcja: bieg sprawnościowy. Po podziale naszego plutonu na dwa teamy: SPECPatrol i Krwiożercze Marchewki (brrr!!) ruszyliśmy do boju. Obydwa zespoły zaliczyły większość punktów i mimo tego, że nie zajęły wysokich lokat, zabawa była przednia. Po biegu mieliśmy chwilę oddechu, nieobrzędowe ognisko z kiełbaskami i śpiewankami, a następnie udaliśmy się grzecznie do łóżek (kto jak kto, niektórzy musieli się zadowolić karimatką :) ).

 

Na ognisku ...

 

...połowę kręgu tworzyła Szesnastka

Chcąc być przygotowanym na nagły nalot druha oboźnego, który zyskał sobie już na początku biwaku miano „Lochy", w niedzielę obudziliśmy się 10 minut przed 7:00, lecz niestety okazało się, że pobudka tego dnia była o 8:00, więc na zbiórce na zaprawę cała Drużyna musiała odpompować swoje za zakłócanie ciszy nocnej. 

 

Karne pompki

 

Regularna gimnastyka

Po zaprawie - śniadanko (po którym Locha musiał już nas opuścić, więc rolę oboźnego przejął Szwejk), czas na spakowanie klamotów i wymarsz do kościoła na godzinę 12:00. 

 

Szesnastka na apelu końcowym

 

Drugi Pluton w drodze do Leszna

Po Mszy Św. w malowniczym kościele w Lesznie zjedliśmy obiadek w szkolnej stołówce, zawiązaliśmy krąg, otrzymaliśmy „błogosławieństwo" hufcowego i - jedziemy do domu. Najpierw busem z Leszna do osiedla Górczewska, potem tramwajem linii 8 do placu Zawiszy (niestety, nie tego Zawiszy, co nasz Zawisza). A z tramwaju już tylko krótki przemarsz pod szkołę i rozejście się do domów.

No i po biwaku...

wyw. Krzysztof Pasternak
zdjęcia: Marek Gajdziński