Czemu jest tak źle, jeśli jest tak dobrze? Pytanie do Panteonu żyjącego w Utopii.

Pomysł biwaku Zastępu Zastępowych narodził się na kominku na zbiórce 19 stycznia 2004 r. Ideą wyjazdu było omówienie wszystkich problemów nurtujących zastępowych oraz zastanowienie się nad planami pracy zastępów. Biwak rozpoczął się zbiórką 24 stycznia (sobota) o 16:40 na pl. Zawiszy, na którą nie stawił się co prawda Michał Kalenik, znany także w świecie harcerskim jako "Dexter", ale za to przybyli: Michał Lewandowski, Artur Piątek, Jakub Kurek, Ignacy Sawicki, Piotr Bogdanów, Robert Nawrot, Mikołaj Nowakowski i Paweł Huras .

Udaliśmy się więc tramwajem nr 8 na osiedle Górczewska.
W czasie drogi docelowej na pętlę 719 dostaliśmy wiadomość od Dextera brzmiącą: "Sory za spuznienie. Jade nastepna osemka" (pisownia oryginalna). Po dotarciu na pętlę siedliśmy sobie wygodnie w pobliskiej "restauracji" Magoland , gdzie przekąsiliśmy co nie co. I wreszcie usłyszeliśmy oczekiwane słowa z ust Artura Piątka "Jest Dexter!". Ucieszyliśmy się i opuściliśmy lokal, podążając za ledwo widoczną (z powodu półmroku wieczornego) osobą Michała Kalenika. Zaskoczenie nasze było tym większe, że nie spodziewaliśmy się Dextera tak szybko, bo zaledwie po około15 minutach. Była to sobota, czyli obowiązywał świąteczny rozkład jazdy. Szybko się rozczarowaliśmy: owa postać wcale nie przypominała Dextera. Pomyłka!

No cóż, siedliśmy w innym miejscu, a ukonkretniając - na przystanku 719, i czekaliśmy dalej. Autobus stał już od dłuższego czasu, a my spoglądaliśmy tylko między pętlą tramwaju nr 8 i autobusem. Po kolejnych 15 minutach kierowca uruchomił silnik, wydając na nas wyrok: "Skazuję was na 1 godzinę męki na pętli osiedle Górczewska". Omal nie popłakaliśmy się...

Gdy wreszcie doczekaliśmy się druha "spóźnialskiego" i udało nam się dojechać autobusem do Leszna, odwiedziliśmy na chwilkę siedzibę Lesława z oddziałem w Warszawie (przy ul. Kopińskiej), który później wraz z nami pomaszerował na Białą, gdzie mieliśmy spędzić najbliższą noc na rozmowach. Po zakwaterowaniu od razu wzięliśmy się do pracy. Rada trwała do późna w nocy i padło wiele słów i stwierdzeń do przemyślenia.

(...)
Na podstawie decyzji redakcji serwisu, dla zapewnienia praw osób trzecich, skreślono treść oświadczenia HO Mikołaja Nowakowskiego.
(...)

Gdy wreszcie skończyliśmy obrady, nikt nie miał zamiaru spać po takich straszliwych doznaniach natury psychicznej. Jedni zajęli się rozmowami, inni grzali się przy piecu, jedynie Kuba „Kneflik" Kurek (widać spokojnie podszedł do tematu) skorzystał z luksusu spania (co później obróciło się przeciw niemu). Około 5 rano uznaliśmy, że mamy już dosyć bezczynnego siedzenia i wybiegliśmy na dwór, gdzie odbyła się naparzanina na śnieżki, a później trening komando „Flaki". Kuba, jako jedyny w tym czasie spał, więc podjęliśmy się ciężkiego zadania wyniesienia go na dwór w śpiworze. Jednak w połowie drogi jego systemy immunologii zewnętrznej zadziałały i Kneflik się obudził, staczając z nami zaciętą walkę. Po powrocie do kwatery wysuszyliśmy ubrania i siebie samych i udaliśmy się na dwu i pół godzinny odpoczynek. Rano już tylko pozostało spakować rzeczy, sprzątnąć kwaterę i udać się do Lesława, który zaprosił nas na pyszne ciacha. Około 14 każdy z nas był już w domu.

I tak oto skończył się biwak ZZ-tu, który był bardzo potrzebny i udany, każdy bowiem mógł powiedzieć o swoich problemach, o rzeczach które leżą mu na wątrobie. I to w bardzo miłym gronie.

wyw. Paweł Huras