Zbiórka na wycieczkę z okazji powitania wiosny zaplanowana była 20 marca 2004r. na godzinę 8.15, jak zwykle pod pomnikiem Gabriela Narutowicza na Ochocie. Jednak i tym razem sprawdziło się stare ludowe powiedzenie "w marcu jak w garncu", bowiem akurat dziś pogoda nas nie rozpieściła.

Najwyraźniej to właśnie przez pogodę stawiło się na zbiórce tylko 8 harcerzy oraz Lech jako opiekun. Nieobecni powinni żałować, bo w trakcie wycieczki słońce świeciło, jak na Lazurowej, to znaczy, jak na Lazurowym Wybrzeżu i było naprawdę bardzo ciepło.

Oczywiście, jak zawsze nie obeszło się bez jakiejś "kichy", a tym razem chodziło o to, że pewien harcerz Szesnastki, znany również jako Dexter, tradycyjnie już stwierdził, że spóźni się na zbiórkę, więc poinformowaliśmy go, że nie mamy czasu czekać, ponieważ ucieknie nam autobus. Poleciliśmy mu wsiąść do autobusu tej samej linii i w końcu spotkaliśmy się razem w Radości, skąd po tradycyjnym odwiedzeniu sklepu, wyruszyliśmy na trasę przygotowaną przez Daniela Karkowskiego.

Podzieliśmy się na 2 grupy, jedna z nich szła sporo przed drugą i zostawiała zadania zaszyfrowane Morsem w bardzo różnych miejscach... Po dosyć długim marszu grupa "pościgowa" została poinformowana (za pomocą kartki wiszącej na drzewie), iż zaraz zostanie zaatakowana. Jak to zwykle bywa, za pierwszym razem dostaliśmy (bo byłem w tej grupie również JA...) łomot, ale po uzgodnieniu zasad rewanżu, zemściliśmy się okrutnie, nie dając przeciwnikowi żadnych szans.

Po udanej bitwie z trudem znaleźliśmy na pobliskich bagnach kawałek suchego miejsca, aby rozpalić mini-ognisko i zjeść mini-kiełbaski. Po posiłku udaliśmy się w drogę powrotną, która zajęła nam jeszcze dużo czasu. W czasie marszu zorganizowaliśmy jeszcze bitwę na szyszki i kilka pogoni za mniejszymi grupami. W końcu wyszliśmy z lasu w Międzylesiu i wsiedliśmy do autobusu, który podwiózł nas do centrum Warszawy. Stąd już tylko kilka kroków – i jesteśmy na Ochocie.

Krzysztof Pasternak