O godzinie 12:30 pod kościołem Św. Anny na Krakowskim przedmieściu stawili się rowerzyści 16 WDH oraz kilka osób spieszonych. W sumie, na zbiórce w dniu Święta Konstytucji 3 Maja, na który zaplanowano ułańsko-harcerski rajd rowerowy, przybyło 10 harcerzy i trzech instruktorów 16 WDH, 7 harcerzy i jeden instruktor 123 WDH oraz hufcowy hufca „Centrum". Stawił się także patrol rowerzystek z 16 WDH-ek wraz z instruktorką.

Jak na rajd, któremu patronuje Chorągiew Mazowiecka Harcerzy – dość słabo... Rajd zorganizowano we współpracy z 1 Pułkiem Ułanów Krechowieckich, który z dniem 1 maja wszedł w skład Korpusu Bezpieczeństwa Narodowego. Mszę Św. współorganizowało Porozumienie Organizacji Niepodległościowych, z którym w imieniu ZHR współpracuje 16 WDH.

Msza Św. rozpoczęła się od powitań gości, wśród których celebrans wymienił także harcerzy ZHR. W tym czasie rowerów karnie zaparkowanych przed kościołem, pilnowało trzech harcerzy 16 WDH. Dodatkowo, jeden uparcie walczył z dętką, w którą nijak nie mógł wepchnąć powietrza w ilości niezbędnej do wykorzystania roweru zgodnie z jego przeznaczeniem. Tym nieszczęśnikiem był Paweł Huras, który po ponad godzinnej walce odtransportował rower do domu i jakkolwiek pojawił się jeszcze w czasie rajdu, to już jedynie jako pieszy obserwator.

W czasie nabożeństwa po raz pierwszy pokropił nas wcale obfity wiosenny deszczyk. Była to jedynie skromna przygrywka do pandemonium, jakie rozpętało się kilka godzin później.

Po Mszy Św. i odśpiewaniu „Bratniego słowa" w kręgu harcerzy i harcerek biorących udział w nabożeństwie, Lesław Kuczyński z Andrzejem Karwanem rozdali materiały niezbędne do wzięcia udziału w rajdzie ułańsko-harcerskim. Podzielono nas na cztery patrole (dwa z Szesnastki męskiej, jeden z żeńskiej i jeden ze 123 WDH), każdy zaś patrol wyposażono w kartę patrolową, regulamin oraz mapkę. Mieliśmy 45 minut na dojechanie na teren Wojskowej Akademii Technicznej na ul. Kartezjusza na Bemowie. Mój patrol (Marek Marczak, Daniel Karkowski, Michał Lewandowski i Maurycy Kiendziński) był punktualnie, reszta nieco się spóźniła. Jechaliśmy naprawdę szybko, rozpryskując kałuże powstałe po pierwszej racie opadów.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, słońce pięknie świeciło, komary cięły jak wściekłe, a trzech ułanów w mundurach krechowiaków ustawiało rowerowy tor przeszkód. Wkrótce zjawiły się pozostałe patrole. Wszyscy posilili się przed próbą zręczności rowerowej i rozpoczęto zawody. Startowano patrolami i liczono czas przejazdu od pierwszego do ostatniego zawodnika oraz precyzję wykonania zadań. A były one dość trudne. Najpierw slalom między łozami (które normalnie ułani ścinają szablami pędząc konno), potem rzut granatem (w tej roli wystąpiły tekturowe tuleje) do celu w czasie jazdy, potem podjazd pod wzniesieni i zjazd wąską ścieżką po polu minowym, potem przejazd przez mała przeszkodę terenową, las i powrót jak najszybciej na linię startu. W tej części zawodów wygrał patrol nr 4, czyli właśnie mój, ale sam nie brałem udziału w zawodach (żeby nie zaniżać poziomu). Czasy mierzono na poszczególnych przeszkodach, a potem zliczał je Lesław i Andrzej z pomocą Oli Kuczyńskiej.

W momencie, w którym zabrzmiał pierwszy wystrzał z pistoletu startowego (strzelał oczywiście Lesław), przypomniała sobie o nas deszczowa pogoda. Zawody rozegrano więc w prawdziwych strugach deszczu, takiego, jaki tylko w maju spaść może. Wszyscy byliśmy przemoczeni do ostatniej nitki i szprychy, ale ułani jeszcze się cieszyli, że to warunki polowe. W sumie nie przeszkodziło nam to nieźle się bawić i z pewnością zmobilizowało do zwiększenia wysiłku włożonego w przejazdy.

Po zawodach zręcznościowych przyszła kolej na zawody intelektualne. Każdy patrol miał wymyślić i odśpiewać tzw. „żurawiejkę", czyli rymowany zaśpiew ułański, którego refren stanowią słowa „Szable do boju, lance w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!". Tradycja tych przyśpiewek sięga roku 1920. Każdy pułk kawalerii układał swoją własną „żurawiejkę", która często miała charakter rubaszny. Wszystkie patrole ochoczo wzięły się do pracy. „Żurawiejki" miały nawiązywać do naszego ułańsko- harcersko-rowerowego rajdu. Potem wszyscy stanęli w kręgu wokół lancy z proporczykiem pułku i odbył się konkurs. Wygrał znów patrol nr 4, prezentując następujące przyśpiewki:

„Jedzie harcerz na rowerze,
Bo skarpetki ma nieświeże".

„Jedzie harcerz na skateboardzie
I kiełbasę trzyma w mordzie."

„Jedzie harcerz na motorze,
Sztuczną szczęką ziemię orze."

„Jedzie harcerz na kobyle
I zostawia smrodek w tyle".

Pozostałym też poszło nieźle.

Zwycięski patrol został uhonorowany dwiema srebrnymi ostrogami, takimi, jakie wręczano prawdziwym ułanom za zwycięstwo w zawodach pułkowych przed wojną.

W strugach deszczu zarządzono odwrót.

To nie był jeszcze koniec dzisiejszych atrakcji, przynajmniej dla niektórych z nas. Oto bowiem o 19:30 pod kościołem Św. Marcina na ul. Piwnej wraz z Andrzejem Karwanem stawiłem się, aby asystować w nadaniu stopnia Harcerza Rzeczypospolitej instruktorowi Szesnastki, Pawłowi Burakowskiemu. Drobna obserwacja: mimo, że maj trwał już od trzech dni, tylko instruktorzy 16 WDH prezentowali umundurowanie letnie...

Zaraz po uroczystości nadania stopnia HR, odbyła się uroczystość nadania stopnia HO. Tym razem tego zaszczytu dostąpiło aż dwóch harcerzy naszej Drużyny: Piotr Drzazga i Krzysztof Pasternak. Nie było to takie zwykłe nadanie. Wraz z jeszcze jednym byłym ćwikiem, Maciejem Wójcickim ze 123 WDW, zostali związani linką w kostkach u nóg i rąk i tak połączeni „węzłem braterskiej miłości" mieli za zadanie odnaleźć pięć punktów na Starym i Nowym Mieście. Punkty zostały rozstawione w miejscach charakterystycznych, ale wskazówki były wierszowanymi zagadkami, w dodatku wydrukowane „w lustrzanym odbiciu", a więc wymagały małego połamania głów. W obstawie punktów wzięli udział instruktorzy Szesnastki (Jan Urmański, Paweł Burakowski i Andrzej Karwan oraz ja), a także hufcowy hufca „Klucz" oraz dwóch członków kapituły stopnia Harcerza Orlego.

Oto zagadki, które naprowadzały Piotrka, Krzyśka i Maćkja na kolejne punkty:

„Znajdź miejsce, w którym na Rynek wpływa
Węższa z dwóch rzek. I jak się nazywa?"

„Znajdź fortecę, w której ściany
Szwedzki akcent wmurowany."

„Po prawej kościół zaraz ujrzycie.
Podłogę niżej ma niż ulicę."

„Kościół z cegły z tego słynie,
Że najstarszy jest w Warszawie.
W dole skarpy Wisła płynie.
Znajdź ten kościół i po sprawie."

„W parku za „Polonistami"
Odnajdź krzyż między drzewami."

Dali sobie radę ze wszystkimi zagadkami i mimo związania kończyn dość szybko dotarli pod krzyż Traugutta w parku za stadionem Polonii. Tam hufcowy odczytał rozkaz o nadaniu stopni. W czasie odczytywania na pobliskim stadionie właśnie padł gol dla gospodarzy (trwał mecz Polonii z Górnikiem-Łęczna), więc przy okazji aplauz kibiców przypadł w udziale także nowym Harcerzom Orlim.

Po zakończeniu uroczystości udaliśmy się do domów. Krzysiek i ja mieliśmy dziś w nogach zdecydowanie najwięcej, że o wciąż mokrych mundurach nawet nie wspomnę. Ale warto było! Piękny to był dzień, choć pogoda nie sprzyjała. Ale dla Szesnastki ważne, że oto zdobyto kolejne stopnie i nasza kadra wciąż pnie się wzwyż.

Lech Najbauer