Wycieczka nie zapowiadała się przyjemnie: padało, było pochmurno i niezbyt ciepło. Ale większość uczniów pierwszych klas gimnazjum im. Stanisława Staszica nie przejęła się pogodą. Wręcz przeciwnie – przyszli niemal wszyscy, pięć klas, średnio po 22 osoby. Ach, cóż to był za widok: tłum chętnych przed szkołą i w szatniach rozprawiał z przejęciem o czekających ich atrakcjach. Wiedzieli tylko tyle, że zamiast na lekcje pojadą na wycieczkę za miasto.
Tymczasem w pokoju nauczycielskim trwała dyskusja o tym, czy w taką pogodę nie należałoby raczej zorganizować tak lubianych przez uczniów lekcji fizyki, historii i geografii. A nawet, w ramach poprawy nastrojów – po dwie godziny matematyki!!! Niestety, ten świetny pomysł upadł, kiedy przestało padać. Krzyków demonstrujących pod oknami pokoju nauczycielskiego uczniów nie dało się uciszyć:
„Żądamy wycieczki!" – wołali jedni.
„Niech żyje wyprawa za miasto!" – skandowali inni.
„Gdzie jest mój plecak?" – darł się Konrad z klasy Pierwszej B.
W tej sytuacji, otoczone ze wszystkich stron grono pedagogiczne uległo przeważającym siłom społeczności uczniowskiej, wskoczyło w kalosze, naciągnęło płaszcze przeciwdeszczowe i z nadzieją na niezłą zabawę ruszyło śmiało przed siebie.
Klasy ustawiły się przed budynkiem szkoły. Na czele każdej z nich stało po dwóch nauczycieli i po jednym tajemniczym osobniku z plecakiem. Niektórzy z tych tajemniczych wyglądali bardzo podejrzanie: zielone spodnie, zielone kurtki, zielone czapeczki, czyżby delegacja z Zasadniczej Szkoły Zawodowej Leśników i Gajowych „Czarny Borek" koło Tworek? Zagadka wyjaśniła się niebawem.
Wycieczka ruszyła. Najpierw na Dworzec Ochota, skąd pociągiem wszyscy, którzy nie przelękli się ciemniejącego nieba i siąpiącego deszczu dotarli do Zalesia Górnego. Podróż trwała około pół godziny, ale czas się nie dłużył. Kiedy wszyscy wylegli na stację w Zalesiu, a następnie przemaszerowali na spory parking przy Restauracji „Leśnej" (większość uczniów spodziewała się pewnie ciepłej zupki, ale nic z tego!) – tajemnica wyszła na jaw. Organizatorami wyprawy byli harcerze z 16 Warszawskiej Drużyny Harcerzy oraz harcerki z 242 Warszawskiej Drużyny Harcerek! Tak, teraz wszystko zaczynało być jasne, a hasło wycieczki „Święto Pieczonego Ziemniaka" była tylko zmyłką, migałką, ślepotorem, dezorientką itp.
Każda klasa, pod wodzą rozszyfrowanych harcerzy, ruszyła szlakiem ku jeziorom znajdującym się Zimnych Dołach, „dzielnicy" Zalesia Górnego. Po drodze każdy z uczniów i nauczycieli otrzymał ulotkę z regulaminem gry terenowej, która była pierwszym punktem programu. Reguły były bardzo skomplikowane, to było jakoś tak, że każda klasa miała za zadanie zdobyć proporczyk innej klasy i nie stracić swojego. Ale jednocześnie trzeba było zrywać opaski z rąk uczniom innych klas i samemu nie stracić swojej. No – ogólny galimatias i pomieszanie zmysłów. A najgorsze, że nie wolno używać broni białej, palnej i masowego rażenia, kopać, wierzgać, walić z dyńki, z łokcia, z kolanka, ciągnąć za ucho, wyrywać włosów, posługiwać się kijami, rzucać szyszkami itd. No to jak można wygrać w tej grze?
Na szczęście w trakcie gry okazało się, że reguły są na tyle proste, że i tak... wszyscy je masowo łamali. Każda klasa oczywiście starała się jak mogła dopiec przeciwnikowi, odnaleźć jego proporczyk ukryty w lesie i zdobyć jak najwięcej opasek nieprzyjaciela. Ale nie było to takie łatwe. Gra była doprawdy emocjonująca. Szarpanina, jakich mało! Wszyscy żałowali, że skończyła się tak szybko.
Gra obfitowała w zaskakujące zwroty akcji |
|
... i szalone pogonie. |
Ale czas naglił. Znowu zaczęło padać, a tymczasem kolejnym punktem programu było rozpalenie ogniska. Jak to zrobić posługując się tylko jednym kartonem zapałek (około 240 pudełek w kartonie), 200 litrami benzyny, petardą samozapalającą i 10 kilogramami podpałki do grilla? Okazało się, że sprawa nie jest beznadziejna. Przynajmniej dla harcerzy! Spod mokrych gałęzi powyciągali trochę kory brzozowej, suchego igliwia i chrustu i po kilku minutach na polanie w Zimnych Dołach, na brzegu malowniczego jeziora (którego nie było widać, bo padał rzęsisty deszcz), w specjalnie przygotowanych kręgach, zapłonęło pięć wspaniałych ognisk. Uczniowie wystrugali sobie patyki (no, w struganiu, wiadomo kogo, każdy uczeń przecież jest mistrzem) i zamiast ziemniaków - upiekli sobie pyszne kiełbaski. Co za wspaniałe jedzenie: własnoręcznie upieczona kiełbaska, jedzona przy ognisku, którego nawet spory deszcz nie może tak łatwo zagasić. Super!!!
Mimo deszczu udało się rozpalić ogień i to nie przy pomocy benzyny ale kory brzozowej. |
|
Pieczenie kiełbasek to miłe zajęcie. |
Przy ogniu można pogadać |
|
... i przy okazji wysuszyć ubranie. |
Kiełbaski były bardzo smaczne |
|
... choć niektórzy wędzili nie tylko mięsiwo. |
Zaraz po posiłku wszystkie klasy podzieliły się na dwie grupy. Pierwsza rozbiegła się po lesie w poszukiwaniu okazów roślin do zielników. To było jedno z dwóch zadań, jakie harcerze przygotowali dla najedzonych i zadowolonych z życia uczniów. Większość okazów zebranych do zielników była imponująca: stare puszki,
puch z poduszki,
gwoździe, sznurki,
małe rurki,
papierzyska,
dym z ogniska,
rdza i brud
i pogięty drut...
Nie, nie, nie o to chodziło. Przecież trzeba zebrać kwiatki, źdźbła trawy, szyszki, igły sosnowe, listki... No, wiadomo. Po kilku słowach instrukcji zielarze poprawili swoje zbiory bardzo szybko i sprawnie.
Klasa IM znalazła 64 okazy liści różnych drzew, krzewów i roślin z czego 47 potrafiła nazwać. |
W tym czasie druga grupa układała program artystyczno-estradowy, który miał stanowić atrakcję wielkiego finału Święta Pieczonego Ziemniaka. Zarówno udział w grze terenowej, jak i zielniki oraz występy artystyczne były punktowane, a dla najlepszej klasy przewidziano nagrodę. Nic więc dziwnego, że uczniowie wysilali zwoje mózgowe i próbowali wymyślić własne słowa do znanych melodii oraz przedstawić jakiś taniec-połamaniec; wszystko pod wiele znaczącą nazwą „teledysku". W powietrzu krzyżowały się wyśpiewywane i wigwizdywane przeboje „Ich troje", „Nas czworo" i „Wszystkim pięcioro" oraz innych kultowych zespołów młodzieżowych.
Wreszcie, w strugach deszczu, rozpoczęły się pokazy. Jury, złożone z nauczycieli oceniło tylko cztery klasy, bo piąta, a dokładnie pierwsza (i to Pierwsza A), odmówiła przedstawienia teledysku w proteście przeciwko podwyżce cen coca-coli i fanty w sklepach Ochoty. W tym czasie inne jury oceniało zielniki.
Były tańce w stylu "boys band'ów" |
|
... rapowanie |
... melo - recytacje |
|
... i tańce ludowe. |
Po przedstawieniu teledysków i wysłuchaniu porywających publiczność do tańca rytmów, nastąpiło ogłoszenie wyników rywalizacji. Pierwsze miejsce osiągnęła klasa Pierwsza C, drugie klasy Pierwsza B i Pierwsza M, zaś trzecie klasy Pierwsza I oraz Pierwsza A. Uczniowie zwycięskiej klasy oraz wszyscy nauczyciele, bez względu na przynależność klasową i pochodzenie społeczne, otrzymali pamiątkowe znaczki. Poza tym każda klasa dostała dyplom uczestnictwa w Święcie Pieczonego Ziemniaka, podpisany przez organizatorów, zaś zwycięzcy dodatkowo – dyplom za zajęcie pierwszego miejsca w zawodach.
Ponieważ deszcz przypomniał sobie o tym, że przecież miał zaproszenie na tę imprezę, więc pojawił się po raz kolejny. W lejących się z nieba strugach wszystkie klasy przemaszerowały na dworzec w Zalesiu Górnym, gdzie po odczekaniu około 40 minut – wreszcie opanowały kilka przedziałów podmiejskiego pociągu.
Wyprawa skończyła się około godz. 16:40 pod budynkiem szkolnym. Wszyscy byli zadowoleni, choć nie jeden (i nie jedna) ciągnął nosem i otrzepywał upaprane w błocie i piachu spodnie czy buty. Ale wydawali się na prawdę usatysfakcjonowani. Ile było w tym radości z powodu rozpoczęcia week-endu o jeden dzień wcześniej, a ile szczęścia związanego z perspektywą ciepłego obiadu i suchego ubrania w domu – nie wiadomo. Mamy jednak nadzieję, że wszystkim uczestnikom Święta Pieczonego Ziemniaka, nauczycielom i uczniom, podobała się ta wyprawa, która mimo niesprzyjającej pogody była jednak ciekawa i pozostawi wiele miłych wspomnień.
tekst: Lech Najbauer
foto: Marek Gajdziński
Administrator
Paweł Huras
Administrator
Kajetan Kapuściński
Redaktor
Lech Najbauer
Redaktor
Marcin Gierbisz
Redaktor
Dyzma Zawadzki
Redaktor
Karol Walesiak
Redaktor
Tomasz Chmielewski
Redaktor
Mateusz Kaczkowski
Korespondent
Marek Gajdziński